Rozdział 10

330 23 9
                                    

Diana nigdy nie przypuszczała, że kiedykolwiek ucieszy się na zapach spalonego tłuszczu, pochodzący z budki z tanią chińszczyzną na jednej z uliczek w Chepstow. Znowu znajdowała się w ciemnej alejce, gdzie pierwszy raz wylądowała ze swoim bratem. Tym razem towarzyszył jej dawny nauczyciel obrony przed czarną magią Remus Lupin, a sama okolica nie wydawała się tak zła.

– Wszystko w porządku? – spytał mężczyzna, spoglądając na nią badawczo.

– Tak, zdążyłam już przyzwyczaić się do teleportacji – zbyła go Diana, otrzepując swoją szatę.

– Mam na myśli wszystko co stało się w..

– Nie ma potrzeby o tym mówić – ucięła krótko, aby Lupin w końcu załapał, że wcale nie chciała poruszać tego tematu.

– Słuchaj, jeśli chodzi o Syriusza... – zawahał się. – Ostatnie lata odcisnęły na nim piętno i jest teraz trochę podejrzliwy, ale..

– Trochę to mało powiedziane – prychnęła dziewczyna, nie zważając na to że Lupin mógł odebrać to jako niegrzeczne. – Z całym szacunkiem, ale chciałabym o tym zapomnieć i wrócić już do domu.

Remus pokiwał głową ze zrozumieniem. To nie był pierwszy raz, kiedy musiał świecić oczami za swojego drogiego przyjaciela, ale z racji na wiek dziewczyny, ten raz był wyjątkowo trudny.

– Trafisz już sama? – spytał, a ślizgonka jedynie skinęła głową. Nie mam pięciu lat, pomyślała. – No dobrze. Ktoś z Zakonu skontaktuje się z tobą tak szybko, jak Dumbledore się zgodzi na twój pobyt u nas.

Ślizgonka rzuciła niemrawe pożegnanie w stronę byłego nauczyciela, byle tylko ulotnić się stamtąd jak najszybciej. Było już ciemno i jedyne o czym myślała to powrót do swojej nowej, mało przyjemnej sypialni. Wszystko było lepsze, niż ten dzień. Gdy tylko weszła do mieszkania, które współdzieliła z bratem, zrozumiała że wcale nie będzie dane jej odpocząć.

– Na brodę Merlina! – donośny głos Aarona Murphy'ego powitał ją jak tylko przekręciła klucz w zamku. – Gdzieś ty się podziewała?!

Diana szybko zamknęła za sobą drzwi i rozejrzała się po mieszkaniu. Było nadal takie samo, jak kilka godzin temu, z tą różnicą że tym razem znajdował się w nim znajomy puchon, który wcale nie powitał jej z entuzjazmem. Na jego twarzy malowała się nuta ulgi, ale ślizgonka dostrzegła również niemałą złość.

– Aaron? Co ty tu robisz? – spytała zmęczonym głosem. – Gdzie Kieran?

– Kieran, moja miła, lata teraz po całej okolicy szukając twoich czterech liter – odparł blondyn zupełnie poważnie. – Teraz najprawdopodobniej myśli już, że nawet nie są całe.

Dziewczyna zaklęła w myślach. Przez całe to zaaferowanie związane z Fredem i Zakonem, zupełnie zapomniała poinformować brata o tym, że wychodzi z domu. Momentalnie zrobiło jej się głupio. Choć nie robiła nic niebezpiecznego, Kieran miał pełne prawo pomyśleć inaczej.

– Czy ty sobie wyobrażasz w ogóle co my tutaj przeżywaliśmy? – spytał Murphy, kręcąc głową z niedowierzaniem. – Wracam sobie do domu z treningu, aż tu nagle twój brat do mnie dzwoni na telefon i oznajmia mi, że zniknęłaś!

– Na tele.. co? – spytała głupio, nie mogąc znaleźć dobrej wymówki na swoje wytłumaczenie.

– Telefon – Aaron przewrócił oczami. – Mugolski wynalazek. Macie tutaj jeden, mogłabyś nauczyć się go obsługiwać. Ma też świetną funkcję sekretarki głosowej, pozwala ci zostawić wiadomość dla innych, tak żeby nikt przypadkiem się o ciebie nie martwił!

Słowa wypowiedziane | Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz