49

238 18 3
                                    

Pani Martin zabrała córkę do domu i my też mieliśmy się zbierać, ale chciałam jesczcze pogadać z druidem.

- Jedźmy do domu Emily. - powiedział zmęczony brat i uwiesił mi się na ramionach. - Chcę spać.

- Jedźcie ze Scottem. - powiedziałam zdejmując jego ręcę ze swoich barków. - Chciałabym pogadać z Deatonem, wrócę taxi lub po kogoś zadzwonię.

- O czym? - nagle chłopak się rozbudził.

- O czymś co ciebie nie dotyczy. - powiedziałam i spojrzałam na nich. - Wracać do domu. Raz, raz. Jestem starsza.

- Zostajemy. - powiedział znowu brat brnąc w swoje.

- Scott, zabierzesz go stąd, proszę? - zapytałam chłopaka robiąc maślane oczy. - Powiem wam o wszystkim, jak będę już wiedziała co i jak. Dobrze?

- Okej. - powiedział McCall i zabrał mojego brata stąd, który próbował jeszcze się wyrywać, ale na marne.

- O czym chcesz rozmawiać Emily? - zapytał mężczyzna.

- Poczekaj chwilkę. - powiedziałam. - Scott, jeśli podsłuchujesz, to przysięgam, że cię wykastruje i nigdy nie będziesz miał małych wilczków.

- Myślisz, że to podziała? - zapytał weterynarz śmiejąc się.

- Nie sądze, ale warto spróbować. - powiedziałam i wzruszyłam ramionami siadając na stoliku. - Wszyscy wiemy, że dobrze się znasz na istotach nadprzyrodzonych. W Eichen, Valack powiedział mi coś dziwnego. Coś co nie daje mi spokoju.

- Co takiego? - zapytał zaciekawiony druid.

- Powiedział, że mi też chętnie zrobił by trepanacje bo mam wielki dar, ale nie wiem o co mu chodziło. Może ty coś na ten temat będziesz wiedział.

- Mogę sprawdzić twoje oczy? - zapytał podchodząc do mnie z latarką, na co się zgodziłam. - Nie widzę nic nadzwyczajnego. Czy jakieś inne symptomy? Szybkie leczenie, bądź coś takiego.

- Może nie szybkie, ale szybsze. - powiedziałam po chwili zastanowienia. - Najpierw było poparzenie pół wilkołaka pół meduzy. Wyleczyło się na drugi dzień, ale myślałam, że to przez maść od Mellisy. Potem po jadzie kanimy, wyleczyłam się szybciej niż Stiles. I teraz w Eichen. Valack poraził mnie prądem i po chwili mogłam już wstać.

- Kiedy ostatnio byłaś przeziębiona? - zapytał doktor.

- Tak dawno, że nie pamiętam. - odparłam po zastanowieniu.

- Ktoś w rodzinie miał nadprzyrodzone mocę? - zapytał Deaton.

- Nic mi o tym nie wiadomo. - odpowiedziałam coraz bardziej zestresowana.

- Okej, a coś mówione na ten temat między słowami? Na przykład w opowieściach na dobranoc?

- Jak byliśmy mali, mama opowiadała nam jedną legendę, którą szczególnie zapamiętałam. - powiedziałam przypominając sobie. - O pewnej rodzinie, w której tylko kobiety zostając magikami. Co dwa pokolenia...

- Jakie było nazwisko panieńskie twojej babci? - zapytał szybko Deaton.

- Grindewald... - odpowiedziałam nie wiedząc o co chodzi a weterynarz popatrzył na mnie ze strachem, ale równieczesnie i z ekscytacją. - Już wiesz co mi jest?

- Grindewaldowie to najpotężniejsze nazwisko w historii magii i czarodziejstwa. - odpowiedział mężczyzna. - Faktycznie, tylko kobiety mogą zostać czarodziejkami. Co dwa pokolenia. Twoja mama nie była, więc przypada to na ciebie.

Córka Szeryfa || Jordan Parrish [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz