CHAPTER 2 - i miss you mom

87 5 0
                                    

Bev dojechała do mieszkania bez większych przeszkód. Wystrój wnętrza był bardzo minimalistyczny, ale przy tym bardzo praktyczny i funkcjonalny, co pomogło dziewczynie w przywyknięciu do nowych realiów życia, jako że było dość proste do przyzwyczajenia się. Pilotka zamknęła porządnie drzwi na wszystkie trzy zamki, a znalazłszy się w sypialni, upewniła się, że za poduszką ma schowany pistolet.

Przezorny zawsze ubezpieczony – powiedziała do siebie i założywszy piżamę, położyła się na miękki materac.

Mimo tego, że była dość zmęczona, a jutro z samego rana miała znaleźć się w jednostce postanowiła, że położy się wcześniej, niż to ma w zwyczaju, lecz jej myśli nagle ze snu przekierowane zostały w kierunku wydarzeń z dzisiejszego dnia. Oprócz tych związanych z podróżą i innymi poważnymi sprawami plątały się po drodze te związane z poznanymi ludźmi i jej opinią na ich temat. Były proste rachunki, takie jak "lubię", czyli na przykład Bob i Phoenix, oraz "nie lubię" - Hangman, były "neutralne", jak Coyote i był jeden znak zapytania pod którym znalazł się Bradley aka Rooster. Beverly odczuwała od niego dziwną energię, którą popierała niejednoznacznymi sygnałami, które w jej stronę wysyłał. Niby był zdystansowany do niej i raczej nieufny, ale z drugiej strony postawił jej drinka i zaproponował jej podwózkę. Nie wiedziała do której grupy może go przypisać, co frustrowało ją, jako że z nikim innym nigdy nie miała problemu, żeby jednoznacznie stwierdzić swój stosunek względem niego. Bradshaw jednak zamącił nieco w jej systemie oceny... i właśnie z tą myślą kobieta odpłynęła w krainę słodkiego snu.

[...]

Jak tylko wybiła szósta budzik odezwał się mrożącym żyły we krwi dźwiękiem, który niejednego mógł przyprawić o palpitacje serca. Beverly przyzwyczajona do owego hałasu podniosła zaspaną powiekę i wyłączyła ustrojstwo. Postanowiła od razu wstać z łóżka, by nie stracić ani chwili. Jako że był to jej pierwszy dzień uznała, że dobrze będzie się godnie prezentować dlatego zrobiwszy sobie kubek czarnej kawy ruszyła w stronę łazienki by odświeżyć się po nocy. Wzięła szybki prysznic i zabrała się za suszenie średniej długości włosów popijając co i rusz gorący napar. Kiedy włosy były już suche nałożyła na nie grubą warstwę żelu by je wygładzić, a następnie spięła je w niskiego, eleganckiego koka. Gdy fryzura była dopięta ostatnią wsuwką zabrała się za makijaż. Nie było to nic wielkiego, jako iż nałożyła krem przeciwsłoneczny z spfem pięćdziesiątką, jako iż lipiec na North Island miał to do siebie, że w ciągu dnia temperatury niższej niż dwadzieścia pięć stopni nie można było oczekiwać. Oprócz kremu nałożyła pod oczy korektor i rozsmarowała zakrywając ciemne wory. Pomalowała delikatnie rzęsy, a usta potraktowała pomadką ochronną. Po wyjściu z łazienki Bev sprawiła sobie drugą kawę, ale tym razem, by ją złagodzić dodała kapkę śmietanki i ruszyła w stronę sypialni, gdzie przebrała się w mundur. Zegarek wskazywał wpół do siódmej, co znaczyło, że do wyjścia zostało jej piętnaście minut. Postanowiła nie zmarnować tego czasu i przygotować sobie szybkie śniadanie, które zje w drodze. Postawiła na kanapki z szynką, serem i pomidorami, a na przekąskę wzięła butelkę świeżo wyciskanego soku z grejpfruta. Spakowała wszystko do plecaka i skierowała się do wyjścia, gdzie zgarnęła z komody kluczyki do swojego samochodu, który już tam na nią czekać. Wyszedłszy z mieszkania zamknęła je i zbiegłszy ze schodów ruszyła ku przystankowi autobusowemu.

[...]

Następny przystanek, Wojskowa Jednostka Lotnicza – odezwał się obojętny, kobiecy głos w spikerze. Beverly wstała z miejsca i podeszła do drzwi. Parę osób się na nią spojrzało, ale zignorowała to. Mimo nazwy przystanku, miejsce, gdzie wysiadła nie było nawet trochę blisko do bazy, a ją czekały dwa, lub nawet trzy kilometry pieszej przechadzki. Dziewczyna podciągnęła plecak bardziej na plecy i wsadziwszy słuchawki do uszu ruszyła asfaltową drogą. Spojrzała na zegarek - wpół do ósmej - pewnie się spóźni, jako że autobus wyjątkowo się ślimaczył i stawał na wszystkich przystankach na żądanie. Przyspieszyła więc kroku.

"LET ME FLY" // BRADLEY BRADSHAW X OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz