Kolejny dzień mijał raczej normalnie. Nudziłam się właśnie na jednej z ostatnich lekcji, a zostało mi jeszcze dwie, nie licząc tej, na której właśnie byłam. Marzyłam, aby móc już wyrwać się z sali lekcyjnej i iść na tą taneczną. Rysowałam jakieś bazgroły w zeszycie, nie zwracając zbytniej uwagi na to co w tle mówiła nauczycielka.
Od pewnego czasu coraz częściej łapałam się na tym, że byłam strasznie zmęczona. Jednak tłumaczyłam to sobie tym, że przetrwam jeszcze w ten sposób maj, a po mistrzostwach będą już wakacje, na których w końcu odetchnę. Kochałam taniec, ale bywały chwile, w których presja była ogromna. W głowie cały czas przytaczałam sobie słowa Jake'a, które jako jedyne podnosiły mnie na duchu.
"Jesteś silną, wytrzymałą i bardzo utalentowaną dziewczyną"
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi, a gdy te otworzyły się, stanął w nich znany mi chłopak.
O wilku mowa.
- Patrz, twój Romeo po ciebie przyszedł. - szepnęła Iris, szturchając mnie łokciem w ramię.
- Skąd wiesz, że przyszedł po mnie? - popatrzyłam na nią z politowaniem, a gdy spojrzałam na bruneta, sama zaczęłam zastanawiać się po co tak właściwie się tu pojawił.
- Dzień dobry. - przywitał się, pokazując nauczycielce swój perlisty uśmiech.
Pani Kowalsky, była jedną z nauczycielek, które uwielbiały Jake'a Taylora. Sama nie wiedziałam dlaczego. Może dlatego, że brał udział w paru konkursach i zawsze pokazywał się od strony "dobrze wychowanego chłopca", otwierając im drzwi, albo pomagając w czymś kiedy tej pomocy potrzebowały.
Naprawdę nie wiedziałam co było tego przyczyną, ale wystarczyło jedno słowo tego chłopaka i krótki uśmiech, a one zgadzały się na wszystko o co poprosił. - Mógłbym prosić Norę Williams? - zapytał, ale ani na moment nie spojrzał w moim kierunku.
- Myślę, że nie będzie problemu. - odparła z równie szerokim uśmiechem. - Ale jeśli mogę wiedzieć, dlaczego chcesz porwać z lekcji moją uczennicę? - popatrzyła na niego podejrzliwym wzrokiem, jednak czuć było, że kryje się w nim jakieś rozbawienie.
- Pani Thomson chciała porozmawiać z nią na temat zawodów. - wyjaśnił szybko, ale kto go chociaż trochę znał widział, po sposobie w jaki to powiedział, że nie było to prawdą.
- Dobrze... a ty skąd to wiesz, skoro nie masz zajęć z Panią Thomson? - moje mięśnie momentalnie się spięły. Nie wiedziałam co kombinuje ten imbecyl, ale obiecałam sobie, że urwę mu głowę za to, że na własne życzenie ładuje się w kłopoty.
- Szedłem korytarzem i spotkałem Panią Dorothy, która mnie zaczepiła i zapytała o Norę. - wybronił się, skubany. Tyle, że on też...
- A Pan nie powinien być teraz na zajęciach, Panie Taylor? - podniosła brew.
No właśnie.
- Skończyłem dziś wcześniej. - cała klasa wsłuchiwała się w ich rozmowę.
- Dobrze, idźcie już. - machnęła ręką. - wracamy do lekcji. - oznajmiła reszcie uczniów.
- Weźcie mnie ze sobą... - usłyszałam przy uchu. - Albo nie. Lepiej nie. - powiedziała po chwili, na co szturchnęłam ją łokciem i pokręciłam głową. - No co? Może nie chce widzieć jak się...
- Pa Iris, napisze później. - ucięłam, po czym założyłam plecak i wyszłam z sali.
Chłopak zbliżył się do mnie i ujmując moją twarz w dłonie, złożył krótki pocałunek na moich ustach.
- Co ty kombinujesz, Taylor? - zapytałam, patrząc na niego spod przymrużonych powiek.
- Stęskniłem się. - wzruszył ramionami.
- I właśnie wyciągnąłeś mnie z lekcji pod pretekstem rozmowy z moją trenerką, tylko dlatego, że się za mną stęskniłeś? - zapytałam z niedowierzaniem. Jake przytaknął ruchem głowy.
- Wiesz... jeśli wolisz towarzystwo Pani Kowalsky, to zawsze możesz jeszcze tam wrócić. - wskazał na drzwi za mną.
- Nie ma takiej opcji. - odparłam stanowczo.
- A więc, chodźmy. - złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia ze szkoły.
- Ucieczka ze szkoły? Demoralizujesz mnie chłopcze. - parsknęłam śmiechem, gdy chłopak otworzył mi drzwi swojego samochodu.
- Raczej dbam o twoje zdrowie. - odparł.
- Gdzie jedziemy? - zapytałam patrząc na jego profil.
- Tak w sumie, to sam nie wiem. - oznajmił. - Moim planem było wyrwać cię z lekcji. Nie sądziłem, że to się uda i że ty tak szybko stamtąd wyjdziesz, nie mówiąc nic na temat treningu, na który przeze mnie nie pójdziesz.
Uświadomiłam sobie właśnie, że faktycznie przez jego pomysł, nie zrobię dzisiejszego treningu w pojedynkę. Odetchnęłam.
- I tak znowu siedziałabym sama na sali. Chyba mogę sobie odpuścić jeden dzień. - nie byłam przekonana do tego czy ucieczka ze szkoły była dobrym pomysłem, ale potrzebowałam chwili oderwania.
Będzie co będzie.
- I takie podejście mi się podoba. - oznajmił, po czym poczułam jego dłoń, która opadła na moje kolano. W moim brzuchu momentalnie powstał skurcz, a ja niewiele myśląc, przykryłam jego dłoń swoją.
- Mam ochotę na kawę. - powiedziałam.
- A więc, jedziemy do kawiarni.
☀ ☀ ☀
Gdy siedzieliśmy już przy stoliku w mojej ulubionej kawiarni, popijając kawy, poczułam, że tego potrzebowałam. Spokoju i normalności. Wolnego czasu, w którym mogę zrobić co tylko chce.
- Jakie jest twoje marzenie? - zapytał nagle chłopak, skanując mnie wzrokiem.
- Mam wiele marzeń. - upiłam łyk karmelowego latte.
- Na przykład? - zastanawiała mnie ta jego ciekawość, ale nie skomentowałam tego.
- Wygrać mistrzostwa. - wzruszyłam ramionami.
- To jest dosyć oczywiste, oklepane. Ja pytam o takie marzenie, które by mnie zaskoczyło.
- Jesteś dziwny, Jake. - parsknęłam śmiechem. - Sama nie wiem...
- Nie wiesz jakie masz marzenia, czy nie wiesz, które by mnie zaskoczyło? - myślałam, że żartował, ale na jego twarzy nie widziałam ani cienia rozbawienia.
Naprawdę go to ciekawiło...
Może to ze mną było coś nie tak, ale gdy zdałam sobie z tego sprawę, poczułam motyle w brzuchu.
- Raczej to drugie. Nie mam żadnego marzenia, które jest w jakiś sposób zaskakujące.
- Na pewno masz. Ja, kiedy byłem mały, miałem takie.
- Serio? Jakie? - zbliżyłam się do niego, kładąc przedramiona na stole.
- Moim marzeniem było, zdobyć jakąś supermoc, która sprawiłaby, że zostanę bohaterem. Wiesz, jak Iron Man, Kapitan Ameryka, albo Spider-man. - zaśmiał się, wspominając.