Rozdział 8

1.4K 46 9
                                    





- Kocham wiśnie. - powiedział i mrugnął do mnie zawadiacko, po czym tym wyszedł.

Początkowo nie wiedziałam co miał na myśli, ale później przypomniałam sobie, że przed naszym pocałunkiem na ustach miałam balsam o smaku wiśni...

*******

Ostatnie dni mijały mi na nudzie. Z James'em widziałam się tylko kilka razy na korytarzu, ale on nawet na mnie nie patrzył. Kompletnie go nie rozumiałam. Najpierw mnie całuje i mówi takie rzeczy na imprezie, a później bezczelnie mnie unika. Zdecydowałam, że będę musiała z nim pogadać, ponieważ nie dam się tak traktować. James myśli, że może robić ze mną co chce, ale się myli.

Siedziałam właśnie na kanapie oglądając wraz z Liz ,,obecność". Myślami jednak byłam przy pewnym irytującym, bezczelnym i egoistycznym dupku.

- No i po cholerę tam idziesz?! Nie odwracaj się ty idiotko! - emocjonowała się. - Kurwa, mówiłam żebyś się nie odwracała! - w tym momencie podskoczyła.

Liz była idealną kompanką do oglądania horrorów. Kochałam to, jak mówiła sama do siebie i starała się zmienić bieg wydarzeń, niestety na marne. Podczas oglądania z nią horrorów, uwagę bardziej przyciąga ona sama i jej strach, niżeli bohaterowie w filmie.

- Kurwa 3:07! Coś się stanie! Kurwa warczy coś! - zaczęła zasłaniać się swoimi blond włosami i moim ciałem. - Beth weź mnie stąd! Ja nie chcę! - krzyczała, a ja zaczęłam się z niej śmiać.

- Spokojnie, przecież to tylko film. - mówiłam dalej się śmiejąc.

- On jest na faktach! - powiedziała

- U nas jedyną osobą, która może cię zaatakować jest nasza mama, kiedy nie umyjesz naczyń. - odpowiedziałam i obie zaczęłyśmy się śmiać.

To akurat była prawda. Nasza mama miała bzika na punkcie czystości, a kiedy nie posprzątałyśmy pod jej nieobecność domu była w stanie wydzierać się na nas przez kilka następnych dni.

- Ja pierdolę w końcu koniec. - powiedziała Liz, kiedy film się skończył. - Jak można oglądać takie coś dla przyjemności? Nie rozumiem takich ludzi. - narzekała.

- Niektórzy mają skłonności samobójcze. - zaśmiałam się.

Włączyłam telefon i sprawdziłam wiadomości. Kilka od April i ani jednej od osoby, która musi mi coś wyjaśnić. Odpisałam szybko April i poszłam na górę.

W pokoju czekał na mnie mój kot : Percy. Leżał sobie na moim krześle i wpatrywał się we mnie. Podeszłam do niego i zaczęłam tulić. Był bardzo milusi w dotyku, więc zawsze przychodziłam do niego, kiedy miałam gorszy dzień. Wiele ludzi mówi, że to pies jest najlepszym przyjacielem człowieka, lecz ze mną tak nie było. Miałam wrażenie, że kiedy mówię, Percy mnie słucha i rozumie. Stał się moim najlepszym przyjacielem, od kiedy dostałam go na trzynaste urodziny. Od tego czasu zawsze potrafił wyczuć mój słaby humor i przychodził się poprzytulać. Bez wątpienia z tym kotem miałam lepszą relację, niż z niejednym człowiekiem.

Spojrzałam na moją szafę i stwierdziłam, że przyda się w niej posprzątać. Nie byłam typem osoby, która robiła to z przyjemności, ale czasem miałam na to ochotę. Otworzyłam więc szafę, a ja stałam się wielką górą ubrań. Zapowiadało się długie kilka godzin.

Nagle w szafie zauważyłam coś co przykuło moją uwagę. W pewny momencie, myślałam że się przewidziałam, ale to było tam naprawdę. Na półce pod stertą ciuchów znajdowała się śliczna bransoletka utrzymana w kolorach niebieskiego, złotego i brązowego. Przypomniała mi ona bardzo dawne, ale i przyjemne wspomnienie o pewnym małym chłopczyku i dziewczynce.

One more time, pleaseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz