Kwadrans później Lynch dobijał się do mnie, w końcu zrezygnowany usiadł pod drzwiami. Ronan i Nolan wyszli. Wpuściłam go po godzinie.
- Moja wina, wiem, moja wina, sam Cię nakłaniałem, nie sądziłem, że...
- To nie Twoja wina, to ja bez sensu uwierzyłam, że może mu na mnie zależeć, że może pokochać kogoś takiego jak ja, śmiertelną w dodatku mieszańca.
- On tak nie myśli, założę się, że też cierpi, po prostu uznał, że Twoje bezpieczeństwo...
- Mam gdzieś moje bezpieczeństwo! Może mnie przemienić jeśli chce, jeśli to jedyny sposób być ze mną to proszę bardzo, ale on mnie nie chce.
- Bzdury opowiadasz.
Nie byłam pewna czy miałam rację, ale i Lynch nie podał żadnego innego argumentu, by podeprzeć swoje podejrzenia, więc nie drążyłam tematu.
Przez kolejne dni, byliśmy sami, wpadał tylko Ronan, ale nie pytałam o niego, nie byłam gotowa na wieści o tym co z nim.
10 stycznia cieszyłam się, że wracam do szkoły, liczyłam, że w końcu zajmę czymś myśli, przestanę się zadręczać i miałam rację. Po przybyciu do szkoły otrzymaliśmy wyniki sesji, zdałam z całkiem przyzwoitym wynikiem, tak samo jak Lynch i reszta klasy.
Od Ronana dowiedzieliśmy się, że władze uczelni skorzystały z pomocy Alvisa, by dowiedzieć się o ewentualne istnienie podobnych mnie mieszańców. Okazało się, że jestem jedyna. Nie mogłam poczuć się gorzej, teraz byłam przekonana, że będę pod bacznym okiem nie uczelni, ale i władz magicznego społeczeństwa, które po najdrobniejszym incydencie z moim udziałem z pewnością zostaną o tym niezwłocznie poinformowane.
- Ronan, ale nie ma chyba żadnego Azkabanu czy innego więzienia dla magicznych?
- Nie. Ci, którzy zejdą na złą drogę, są po prostu eliminowani.
- Masz na myśli...?
- Tak, prawo co do takich osób jest bardzo surowe, jeśli o mieszańcach mowa, dla pozostałych są inne drogi prowadzące do tego, by po popełnionym błędzie na niekorzyść ludzi czy magicznego społeczeństwa, mogli wrócić w łaski.
- Jakie – dopytał Lynch, pomiędzy przygryzaniem jabłka w drodze do akademika.
- Coś jak prace społeczne, pracują jak niemagiczni, bez magii, która jest im blokowana za pomocą eliksirów, ponoć magiczny czuje się wtedy nie bardzo, jest osłabiony, a jego ciało reaguje jak na chorobę, wiecie, dreszcze, ból, rozdrażnienie i te sprawy.
- Mało humanitarne.
- Skuteczne, a to najważniejsze.
Dni mijały spokojnie, nie widywałam Nolana, jedynie raz czy dwa dostrzegłam go z oddali, ale nie próbowałam nawiązać z nim kontaktu. Lynch nauczył się nie wspominać o nim przy mnie na moją prośbę. Zdawało się, że wszystko wracało do normy, ale ja czułam się podle, byłam zła na siebie i nagle nauka magii przestała być tak fascynująca jak do tej pory, zaczęłam spędzać więcej czasu wolnego w stajni, gdzie spotykałam Fee, która namówiła mnie na bliższe poznanie się z Orionem. Zaczęłam od otwierania i czyszczenia jego boksu, pod nieobecność konia, kończyłam, gdy był przyprowadzany, w końcu przeszłam do pielęgnacji konia. Przecierałam go gumowym zgrzebłem, czyściłam szczotkami, wykonując ruchy pod włos, wyczesywałam jego grzywę i rozczesywałam ogon w delikatny sposób. Na sam koniec nauczyłam się czyścić jego kopyta i masować go. Oczyszczałam nos oraz chrap za pomocą zwilżonej wodą gąbki.
Cała pielęgnacja wymagała delikatnego podejścia, spokoju, wyciszała mnie i pozwalała nie myśleć o niczym.
- Pasujecie do siebie.
CZYTASZ
Owldark
Teen FictionŻycie osiemnastoletniej Vivienne zmienia się o 180 stopni gdy otrzymuje zaproszenie do tajemniczej akademii Owldark.