Rozdział 1. Rodzina Lestrange.

369 35 210
                                    

          Mały Severus z ogromnym podziwem przyglądał się mijanym ulicom Londynu. Miasteczko, w którym mieszkał wraz z rodzicami było przy stolicy niczym plac zabaw. Wszystko wyglądało tu inaczej, ulice, domy, ludzie. Nie było tak szaro, jak w biednej dzielnicy Cokeworth, w której spędził całe wcześniejsze życie.

          Jego matka wyglądała, jakby doskonale znała miasto, albo przynajmniej wiedziała dokładnie dokąd zmierza. Severus dzielnie wyciągał kroki, aby dorównać tempu kobiety. W pewnym momencie Eileen zatrzymała się gwałtownie, przez co Severus prawie zderzył się z jej plecami.

          – Bądź grzeczny i nie odstępuj mnie nawet na krok, dobrze? – Zwróciła się do syna. – I nie zadawaj tysiąca pytań.

          – Oczywiście, mamo – potwierdził wzdychając ostentacyjnie. Przecież zawsze jest "grzeczny".

         – Właśnie o tym mówię – spojrzała na niego wymownie i pchnęła drzwi do budynku, przy którym się zatrzymali.

          Już chwilę później zorientował się, że miejsce, do którego weszli to bar. Nigdy wcześniej nie był w barze. Rozejrzał się ukradkiem po pomieszczeniu. Drewniane stoliki i drewniane krzesła. Duża grupa ludzi rozmawiających ze sobą przyciszonymi głosami, co zlepiając się w jeden dźwięk, powodowało niezrozumiałą dla Severusa plątaninę różnych głosów i śmiechów.

          Czy to była jego niespodzianka na urodziny? Wizyta w londyńskim barze? Nawet na Spinner's End był bar. Być może nawet mniej brudny od tego, w którym właśnie się znajdowali.

          Eileen skierowała się od razu w stronę baru. Za drewnianym blatem stał łysy, jak kolano mężczyzna w średnim wieku. Zupełnie nie zwracał uwagi na to, co dzieje się w jego lokalu. Zacięcie polerował brudne szklanki jeszcze brudniejszą szmatką, co (jak przypuszczał Severus) nie przynosiło żadnych rezultatów.

          – Przepraszam – odezwała się kobieta, chcąc zdobyć uwagę mężczyzny stojącego za barem.

          Mężczyzna podniósł głowę, aby spojrzeć na kobietę, ale wciąż uparcie rozcierał smugi na szklance. Przechylił lekko głowę, jakby się nad czymś intensywnie zastanawiał, a chwilę później trzepnął ścierką o bar i roześmiał na cały regulator.

          – Na brodę Merlina! – Zawołał, nie zwracając uwagi na to, że przyciągnął uwagę wszystkich obecnych. – Eileen Prince.

          – Dzień dobry, Tom – przywitała się z lekkim uśmiechem.

          – Kopę lat! Co słychać w domu Princeów? Twój ojciec też już nie przychodzi, odkąd twoja matka... No, wiesz – rozgadał się mężczyzna. – Coś do picia? Coś mocniejszego? Uprzedzam, sok dyniowy się skończył i dla dzieciaka będzie tylko herbata. A to straszna lura, przyznaję się bez bicia.

          – Nie zabawimy długo – wtrąciła Eileen, wykładając łokieć na bar. – Potrzebuję, żeby ktoś otworzył mi wejście na Pokątną.

          – A gdzie ty masz różdżkę, dziewczyno? – Zdziwił się mężczyzna.

          – Zostawiłam w domu – zaśmiała się nerwowo.

          Severus zdziwił się lekko, ale nie miał odwagi skomentować słów matki. Osobiście był przy tym, jak ojciec złamał różdżkę jego matki, gdy przypadkiem odnalazł ją na strychu. Skoro taką wersję chciała przedstawić... W sumie co jego to obchodzi? Miał być grzeczny, więc starał się jak najlepiej. Zacisnął usta w wąską linię i ponownie rozejrzał po sali bujając się na piętach.

I Patrz UważnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz