Materia bardzo szybko się rozdzieliła dotarłszy do Ziemii. Jednym z osobników, który wyjątkowo szybko opuścił gromadę był Stachu. Był zafascynowany planetą. Jednakże jego bystre oko zauważyło braki w zwierzynie planety. Usiadł więc na kołku(był to wielki kołek, umiejscowiony na wzgórzu, które było widoczne przez "okno", powstałe przez rozwidlenie drzew dookoła polany, na której z jakiegoś powodu nie było roślin. Żyłz dala od innych, jednak nadal wychylał się, by inni zobaczyli jego twórczość.
Nikt natomiast nie patrzył; nie obchodziło ich to, zawsze byli zajęci swoimi sprawami. Stach jednak nie był tego świadomy i wciąż trudził się na pokaz, co było głupie, bowiem jego dzieło było proste w samej konstrukcji i można by było zrobić je o wiele szybciej. Ku jego zaskoczeniu, zwierze powstałe, było straszne. Zielony płód. Co prawda miał oczy i aparat gębowy, jednak wyglądał za oczywiście, zielone ciało pokryte twardą skórą. Wstyd przed Szmichem- płakał.
Zostawił dziada i poszedł dalej. Długo trwało znalezienie dalszych inspiracji dla twórcy. Przez parę miesięcy przemierzał gąszcz, co chwilę rozpraszając się dziwnymi tworami kwiatów. Mimo iż uznawał je za niezwykle ładne, denerwowała go ich obecność, zazdrościł kreatywności poprzednim terraninom. Nie zdawał sobie sprawy, że te wytwory były impulsywne i żadna myśl nie była w nie włożona. Często chciał uciec od wciąż zjadającej go zazdrości, jednak ona była nie unikniona. Niczym dziecię obraził się na wszystko, usiadł, patrzył, nie chciał obserwować świata. Smucił go. W tym stanie spędził dużo czasu. Ziemia była naszczęscie tak obszerna, że nikt go nie zauważył. Byłby to i tak trudne, ponieważ kryjówka, którą znalazł była w środku dołka, który z jakiegoś powodu przykryty był liśćmi.
Stachu głównie leżał w swojej norze, i oprócz zamieszania twórczego w jego głowie, mało myśli poprzez nią przepływało. Czasami jednak zatrzymywał się i chciał uświadomić sobie w jakiej sytuacji się znajduje. Wtedy podlatywał chwilowo na powierzchnię i wystawiał łeb, przeczesującwzrokiem powierzchnię, zwykle nic nie przykuwało jego oka.W dalszym ciągu wszystko pozostawało takie same, oprócz wciąż pogarszającej się sytuacji roślin i pogody. To drugie nie przejmowało Materianta jednakże, zjawisko było ciekawe. W porze zimowej bretaranin myślał o Nepetumie, śnieg przywracał dobre wspomnienia ale również pewną klęskę, dlatego w tamtej porze uspokoił się nieco z swojego natłoku myśli.
W swojej rozpaczy przypomniał sobie desperacko o jedynej rzeczy, którą faktycznie stworzył. Wstał wtedy ze swojego miejsca załamania. I przemieszczał horyzonty, zmierzając w kierunku wielkiej góry z kołkiem, a konkretnej polany, na której zostawił swój twór. Droga okazała się nie długa, mimo że siły powinien mieć stanowczo mniej, niż w drodze do dziury. Wdrapawszy się na szczyt nikogo nie ujrzał, dlatego rozpoczął poszukiwania.
Zwierze skubało wyschniętą trawę pod krzakiem. Wydawało się szczęśliwe, jednak obraz marnego tworuwymusił współczucie i smutek u niego . Usiadł z nim trzymając go na kolanie, klepiąc go po wysuszonym grzbiecie. Jaszczur wydawał się uszczęśliwiony tym faktem.
Noc tamtego dnia przychodziła powoli, a na wzgórzu widok jeszcze nie wpełni rozpalonego słońca wywołał nostalgie. Zwierzę zasnęło. Materiant podniósł je i tak jakby przybliżył w stronę światła. Jego zielona barwa stała się jaśniejsza i pomarańczowa. Właśnie tak jaszczurka stała się dwukolorowa.
Bardzo ucieszyło to Stacha. Tak majestatyczny widok nie był do wyobrażenia przez materię, Stach wiedział natomiast, że to minie wraz z zachodem. Postanowił to utrwalić, w innym wypadku nikt nie zauważyłby piękna jakie stworzył. Gdy był gotowy uznał, że stwór wygląda idiotycznie, tak bardzo pomarańczowy kolor wyglądał nienaturalnie i porównał twór do warzywa, które wcześniej zobaczył. Wiedział, że pomarańcz nie oddawała piękna słońca. Był zawiedziony.
Na następny dzień pogoda była mieszana, deszcz co rusz zalewał ściółkę roślinną i jeszcze trochę trzymające się drzewa. Czasami znacznie bardziej białe słońce odblaskiwało swe oblicze w kałużach. Kolejnym zjawiskiem które przyciągnęło stacha była tęcza. Już wcześniej ją widział, lecz teraz ona padała na jaszczurkę, a nie na niebo. Znowusz to jego przyjaciel wyglądał pięknie, jednak wiedział, że zdecydowanie się na jedną paletę kolorystyczną przysforzymu znowu stan depresyjny. Wpadł wtedy na pomysł niezwykły i rewolucyjny sam w sobie. Zamiast wybierania zwierze samo poprzez przesyłania informacji do mózgu będzie zmieniać kolor w zależności gdzie się znajduje, wiedział, że pigmenty odbijają się inaczej w zależności od światła, więc zwierz będzie wielokolorowy. Rewolucyjne- codziennie krzyczał, doprowadzając dzisiejszego kameleona do perfekcji.
Dalsze powielanie i rozmnażanie gatunku nie było trudne, zwłaszcza, że mimowolnie pomógł mu Dwudzion, któremu jako pierwszy pochwalił się. Mimo, iż kameleon był czymś małym w porównaniu do innych pomysłów, on pokazywał go i przedstawiał jako majstersztyk boga.

YOU ARE READING
Biografia Materii
Historical FictionA mimimimimimimimi Powieść historyczna, ponieważ nawet jej nie zmyśliliśmy. Wyprzedzamy wszystkich tym przedsięwzięciem. Wyprzedzamy powstanie planety ziemi, a nawet Nepetuma. Wracamy do ziemi błędów genetycznych , które potem stworzyły nas. Moją b...