Rozdział 10

7 2 3
                                    

Walka cz. IV

Wrócił do starego mieszkania, które kiedyś zajmował z Wairuą oraz Inną. Od tamtego czasu nic się nie zmieniło, opłacał nawet osobę, która miała dbać o to, aby mieszkanie nigdy nie upadło. Wrócił tu razem z białowłosą, Inna spała u siebie, a Sam siedział na swoim łóżku i patrzył na zdjęcie Elaine. Był tak cholernie rozdarty, bał się tego, że ta dziewczyna go zostawi, że wróci do tego cholernego czarodzieja, który ją skrzywdził. Z drugiej strony kilka kroków od niego, po drugiej stronie kuchni była osoba, za którą tęsknił. Chciał, aby Wu znowu na nim usiadł, znowu go pocałował, znowu poszedł do klubu, znowu napił się wódki, znowu poszedł z nim w teren, wykonał kilka zleceń od szefa. Chciał, aby było tak jak kiedyś, ale nie mógł, ponieważ obiecał chronić Elaine Roderick za wszelką cenę. Musiał być jej wierny, musiał powstrzymać swoje pożądanie i nie pozwolić na to, aby Wairua go uwiódł.

Był hipokrytą – doskonale o tym wiedział, ale nie myślał o tym, nie myślał, że w ten sposób podchodząc do jego związku z rudowłosą dziewczyną, jeszcze bardziej ją zrani. Czuł się totalnie rozdarty między tym, co obiecał, czego obiecywał, a tym, co czuł i jak bardzo pożądał białowłosej dziewczyny pochodzenia rosyjskiego. Pamiętał dzień, w którym jego szef kazał mu się nią zająć. Pamiętał, że oczekiwał chłodnej zabójczyni, która nie będzie skora do rozmów, a zastał w domu dziewczynkę, która mieszkanie ozdabiała kwiatami, która wpadła w panikę na jego widok, ponieważ nie spodziewała się, że spotka mężczyznę. Dopiero później poznał Wu, dopiero później zrozumiał, że będzie miał do czynienia raz z bezwzględnym mordercą, a w następnej chwili słodką, uroczą kwiaciarką. Inna naprawdę świetnie radziła sobie z kwiatami tworząc z nich wymyślne bukiety, rozpoznała jej rodzaje i nie raz pomogła mu stworzyć truciznę, jak musiał upozorować naturalny zgon.

Na ekranie telefonu, gdzie oglądał uśmiechniętą twarz swojej dziewczyny, pojawiło się powiadomienie, że dostał wiadomość od:

SZEF: Demon wrócił?

Krótkie pytanie, a w żołądku Samuela pojawiła się małpa skacząca na trampolinie, robiąca fikołki. Nie chciał znowu wciągać Inny w mafijne porachunki, ale wiedział, że jego szef ma swoje sposoby na dowiadywanie się o takich rzeczach. Wairua był jego ulubionym pracownikiem, dbał o jego psychozę, aby nigdy z niej nie wychodził. Dbał też o to, aby Inna czuła się dobrze, swobodnie i ukończyła szkołę – tak jak o tym marzyła. Gdy Wu bez słowa zniknął, jego Szef był mocno wkurwiony, a Samowi oberwało się najbardziej, bo zniknięcie Wu uznano za jego porażkę. Samuel był jednak cenionym pracownikiem, więc nie poniósł zbyt dużych konsekwencji, ale został wynajęty do ochrony Elaine. Nie wiedział, jakie Szef miał powiązania z młodą czarownicą, ale Sam poczuł z nią więź. Dziewczyna ze wszystkimi problemami radziła sobie jak za dotknięciem magicznej różdżki, a wiedział, że magia nie miała, aż tak potężnej mocy, aby troski znikały z życia człowieka.

Dziewczyna wywołała u niego tyle pozytywnych uczuć, że nic dziwnego, iż się z nią związał mocniej. Szef nie był zadowolony, ale w końcu odpuścił – Samuel nie do końca wiedział, dlaczego, ale uznał to za dobry sygnał.

SZEF: Willow Street 4/22, dzisiaj. Weź Demona. <3

Pojawiła się druga wiadomość. Jego Szef był dziwnym człowiekiem. Trząsł całym półświatkiem, powodował, że ludzie na dźwięk jego imienia srali po nogawkach, ale wiadomości od niego dostawał z mnóstwem słodkich emotek, które wysyłają do siebie pojebane nastolatki. Podniósł się z łóżka z ciężkim westchnięciem, wszedł do kuchni z częścią jadalnianą i spojrzał na drzwi pokoju, za którymi spała Inna. Wszedł do środka bez pukania, oparł się o framugę i patrzył na drobne ciało zakryte mnóstwem koców i kołder. Innie zawsze było zbyt zimno, zawsze ubierała grube swetry, ciepłe spodnie i nie ruszała się bez swojego czarnego szalo – koca.

Spodoba ci się także

          

— Skurwysynu, Szef nas wzywa. – powiedział, przeczesując swoje włosy. Wiedział, że demon nie spał, on nigdy nie znikał, nigdy nie tracił czujności i zawsze podsłuchiwał. Dziewczyna powoli poruszyła się pod kocami i chwilę później mógł patrzeć na jej delikatną twarz wykrzywioną w demonicznym i chorym uśmiechu. Jej oczy zaszły obłędem, usta odkrywały proste, białe zęby. Sam nie lubił tego widoku, sprawiał, że czuł na karku gęsią skórkę i obawę podobną do tej, gdy budzisz się w środku nocy przez niezidentyfikowany dźwięk. Przywykł jednak do tego widoku i czasami nawet czuł satysfakcję, gdy jego wrogowie patrzyli z przerażeniem na drobną dziewczynkę. Strach był zawsze dobrą bronią.

— Będę mógł zabić? – zapytał, a jego głos był głosem Inny, ale bardziej zachrypniętym niż normalnie, a w akcencie było słychać bardziej rosyjskie nuty niż wcześniej.

Samuel nie odpowiedział, tylko odwrócił się i opuścił pomieszczenie. Wiedział, że Wu od razu się zbierze, a nie chciał, aby ten zaczął zamieniać się kuszącego diabła. Zgarnął kluczki od motocykla i zszedł na dół. Wu pojawił się kilka sekund później, usiadł za nim i objął go w pasie, nisko nad kroczem, zarechotał przy tym głośno i złośliwie. Jechał szybko, uwielbiał adrenalinę prędkości, ulice o tej godzinie były wręcz puste, ludzi na chodnikach nie było, tylko od czasu do czasu minął ich jakiś samochód. Zaparkował niedaleko wskazanego adresu i bez słowa ruszył do budynku.

— Kochanie, nie będziesz się teraz do mnie odzywać? – zapytał Wu, przylegając do jego ramienia niczym niewinna panienka bojąca się podróżować samotnie po ulicach wielkiego miasta. Wairua uwielbiał prowokować, znęcać się nad Samuelem, nie wiedział, dlaczego go wtedy zostawił, ale coś mu kazało. Coś wewnątrz niego kazało uciekać z okolic Piekielnej Otchłani, a teraz kazało wrócić. Coś się miało dziać, coś złego i Wairua nie mógł się tego doczekać. Cały czas czuł cholerne podniecenie, jakby jakaś dziwna energia wypełniała jego ciało. Czuł się potężniejszy niż wcześniej.

Samuel spojrzał na niego z delikatną pogardą w oczach i bez słowa ruszył do budynku, nim wszedł do środka, dostał kolejną wiadomość od Szefa:

SZEF: Uwaga dzieci, pedofilia.

W żołądku Sama coś się przewróciło. Jego szef zawsze pisał hasłami, krótko, zwięźle i na temat. Sammy nigdy do końca nie wiedział, czy będzie miał ukarać kogoś za to, że zjebał handel narkotykami, czy zgwałcił niewinną dziewczynę. Tym razem miał rozwikłać problem tak podły, że sam diabeł pewnie by podpalił cały ten budynek, gdyby istniał. Wairua zerknął na wiadomość i skrzywił się nieznacznie.

Był demonem, który chciał zniszczyć całą ludzkość, ale bez ludzkości nie mógł istnieć, więc żył w paradoksie, z którego nie mógł wyjść, ale to, co niektórzy ludzie robili sobie nawzajem, sprawiało, że miał ochotę zostać jedyną żywą istotą na tym świecie.

Samuel był człowiekiem z mocą ciemności, która objawiła mu się, gdy miał pięć lat. Jego ojczym katował go i wyżywał się na nim za swoje niepowodzenia. W ciemności czuł się bezpiecznie, lubił być nią otoczony, gdyż wtedy nikt nie mógł go dostrzec. Szybko zorientował się, że mógł robić z jasno oświetlonego pomieszczenia czarną dziurę, a potem sprawić, że każdy, kto mu zagrażał, ginął ze strachu. Wairua zawsze powtarzał mu, że jest jak on, że jest jego człowieczym demonem. Sam nie do końca potrafił wyjaśnić kim był, swojego prawdziwego ojca nigdy nie poznał, a matka za bardzo się nim nie interesowała. Chciał rozwikłać tą zagadkę, ale nigdy nie potrafił zdobyć się na tyle odwagi, aby drążyć ten temat. 

Dlatego tak świetnie współgrał z Wairuą, który również operował strachem i niszczył ludzi ich własną wyobraźnią. Inna była ich przeciwieństwem, która często pomagała im znaleźć światełko w tym, czym się otaczali.

Samuel naciągnął na twarz białą maskę kościotrupa, a Wairua w podskokach wbiegł do budynku. Szybko znaleźli odpowiednie drzwi i bez zbędnych ceregieli weszli do środka. Mieszkanie składało się z kilku zamkniętych pomieszczeń i jednego głównego, gdzie siedział gruby, zadowolony mężczyzna i liczył pieniądze. Wu wyczuł, że w miejscu tym była podła aura, która przytłaczała nawet jego. Uśmiechnął się demonicznie, a widząc strach w oczach grubego mężczyzny, poczuł satysfakcję. Uniósł się delikatnie nad ziemię, bo chodzenie było w tym momencie zbędne, podniósł ręce ku górze, a potem skierował je gwałtownie w kierunku grubasa. Pomieszczenie zaszło mgłą, a grubas zaczął krzyczeć w niebogłosy.

Grubas patrzył na dziecko, które stało przed nim, na małą dziewczynkę, na której zarobiłby mnóstwo pieniędzy. Nagle szyja dziecka zaczęła się wyciągać, twarz się zdeformowała, ukazując szereg ostrych, podobnych do rekina zębów, oczy zrobiły się ogromne i przeraźliwe. Grubas zsikał się pod siebie ze strachu, patrząc na stwora, który rósł przed nim. Wairua tworzył stwory z wyobraźni przeciwnika, to dziecko, ten obraz był największym lękiem grubego kutasa.

W tym czasie Samuel sprawdzał pomieszczenia i zabijał każdego dorosłego, obleśnego człowieka, który się tam znajdował. Dzieci, które tam były natychmiast chowały się w kątach. Sam otaczał każdego mężczyznę ciemnością, zabijał lękiem i bronią. Raz po raz pojawiał się wystrzał z pistoletu, a szumowiny z tego świata ginęły w sprawiedliwości, którą on mógł wydać. Czuł się jak Anioł Zbawienia, który wymierzał swoją karę. Przy życiu został, tylko zadręczony Grubas i biedne, przerażone dzieci. Grubas musiał wylądować u jego szefa, a dziećmi zaopiekują się odpowiednie osoby.

* * *

Po południu poszedł pod pracę Elaine, aby zrobić jej niespodziankę i poczuć pewność, że dziewczyna jest jego, że nie traci kontroli nad swoim życiem. Przez okno restauracji dostrzegł jednak obraz, który wywołał u niego burzę wściekłości. Miał ochotę wybić je i wpaść do środka niczym mściciel, rozwalając Parsleya czymkolwiek, co miałby pod ręką. Widział Roderick, która siedziała przy stoliku z Anthonym, jego serce zamarło na kilka sekund, a zazdrość zalewała każdy zakamarek jego ciała. Zacisnął dłonie w pięści i minął tę nieszczęsną restaurację. Zauważył, że Elaine nie była zadowolona z wizyty czarodzieja, ale nie mógł znieść myśli, że mogłaby go zdradzić, porzucić, że ten podły, stary dziad mógłby ją znowu omamić, a on nie miałby nic do powiedzenia. Nienawidził, gdy inni decydowali o tym, czy coś się w jego życiu kończy, czy też nie. Chciał sprawować kontrolę nad swoim losem.

Kilkanaście minut później znalazł się u starej Znachorki, potężnej wiedźmy, która pracowała dla jego szefa. Wszedł szybko do niewielkiego sklepu z ziołami i magicznymi kryształami. Zapach w środku był ciężki, ziołowy i duszący. Za ladą siedziała stara, pomarszczona kobieta o długich siwych włosach. Rzucił plik pieniędzy na blat przed nią i spojrzał na nią chłodno.

— Potrzebuję zaklęcia, uroku, eliksiru, czegokolwiek, co sprawi, że moja ukochana nie będzie mogła mnie zdradzić. Coś, co sprawi, że będzie wierna tak długo, aż ja jej nie pozwolę odejść. – Czuł się podle z powodu tego, co chciał zrobić swojej dziewczynie, osobie, która była też jego przyjaciółką, ale nie mógł znieść myśli, że ta go zdradzi. Znachorka już kiedyś mu proponowała, że może dla niego coś takiego stworzyć, ale wtedy był pewny, że nic jego kontroli nie zaburzy.

— A jednak się zdecydowałeś. – Powiedziała, lekko drżącym głosem, który można było porównać do rechotania żab nad jeziorem. Samuel zbył jej słowa, a kobieta zaczęła przygotowywać coś za ladą. Po chwili dostał niewielki kamyk i woreczek z ziołami. – Zaparz jej te zioła, wrzuć do środka kamyk i swoje włosy. Sam też musisz wypić ten wywar, ale bez kamyka i z kosmykiem jej włosów. Czar będzie działać, dopóki sam będziesz jej wierny, a słabnąć będzie z każdą twoją niepewnością względem uczuć do niej. – Sam zgarnął od niej przedmioty i opuścił sklep.

Piekielna OtchłańOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz