Odcinek 59

142 12 1
                                    

03.04.2011 | 12.07.2023

Mimo że miałem na sobie sweter, byłem przykryty kołdrą po pas i ogrzewany przez Naruto, który leżał na mnie, powiew świeżego, chłodnego, porannego wiatru wywołał u mnie gęsią skórkę.

Patrzyłem tępo w sufit. Moje wargi drżały, a szelest gałęzi drzew wprowadzał mnie w pewien rodzaj hipnozy.

Hipnoza... Naruto jest w niej najlepszy.

Spojrzałem na śpiącego na mojej klatce piersiowej blondyna. Jego włosy lekko falowały w tempie, który nadawał wiatr, wpadający przez otwarte okno. Jego ciało spokojnie unosiło się i opadało.

Nie śpię od czwartej, czyli już jakieś dwie godziny. Cały czas myślę... Coś jest nie tak. Czuję to w środku. Od momentu mojego przebudzenia towarzyszy mi denerwujące uczucie strachu, którego za nic nie mogę się pozbyć. Strach porównywalny do tego, który odczuwałem przed egzaminem dawno temu. Był to znaczący test, a ja nic nie potrafiłem. Oczywiście – oblałem. Ale dostałem szansę poprawy. Wtedy się udało, ale teraz to zupełnie inna sytuacja. Przede wszystkim, teraz nie znam źródła tego strachu.

Starając się nie obudzić Naruto, lekko wyślizgnąłem się spod niego. Po cichu wszedłem do łazienki, zostawiając za sobą lekko uchylone drzwi. Podszedłem do umywalki, odkręciłem wodę nabrałem w dłonie i jednym ruchem oblałem nią twarz. Tak ze trzy, cztery razy. Spojrzałem w lustro. Człowiek w rozsypce, tak bym siebie teraz określił.

Przyjrzałem się swojej szyi.

— Dwa... Cztery... Sześć... Siedem — liczyłem na głos malinki, które w nocy zrobił mi Naruto.

Bardziej przypominało to ślady walki niż delikatne pocałunki ukochanego. Usłyszałem zbliżające się kroki. W lustrze zobaczyłem odbicie Naruto. Wszedł do łazienki z samych bokserkach, drapiąc się w tył głowy. Podszedł do mnie, położył dłoń na moich biodrach i pocałował mnie w policzek.

Sięgnął po pomarańczową koszulkę, która leżała na kupce poskładanych ciuchów i wciągnął ją na siebie.

— Kawy?

— Poproszę — powiedziałem, dalej patrząc na swoje odbicie.

Naruto lekko trzasnął za sobą drzwiami. Wyszedł ze spuszczonym wzrokiem.

Czuję się teraz jakiś pusty.

Chwilę później zszedłem na dół. Rozbawił mnie widok zaspanego Jirayi, modlącego się nad kubkiem kawy.

— To będzie dziecinne, ale mam ochotę na gofry — powiedział blondyn, podając mi kubek ze świeżo zalaną kawą.

— To zrób — zaproponowałem, mocząc usta w gorącym naparze.

— Mogę? — zapytał z oczami wielkimi i świecącymi jak monety.

— Możesz — zaśmiałem się.

W czasie, gdy Naruto zajmował się goframi, sam, od podstaw, a nie kupne, czym mi zaimponował, ja przysiadłem się do Jirayi, bo ciekawiło mnie, czym był tak bardzo pochłonięty przez całą noc, że teraz ledwo żyje. Gdy zobaczyłem wszystkie wykresy i obliczenia, które przedstawił mi na komputerze i notatkach aż zakręciło mi się w głowie.

Jiraiya siedzi w ekonomii. Nigdy bym nie powiedział, że to jest jego zawód. Mężczyzna jest dla mnie zbyt... Rozrywkowy? Szalony? Może nawet niedojrzały?

Pracuje w sporej firmie razem z przyjacielem. Właściwie, nie pracuje, a ją wręcz prowadzi. I na nieszczęście jego zadaniem są wszystkie obliczenia, podliczenia, rozliczenia... Aż żal patrzeć.

pain-in-my-life by Shoko Yoshida || NaruSasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz