Rozdział 11

3.5K 136 22
                                    

Lia

Nazajutrz w szkole, robię wszystko, by unikać Daviesa. Jego obecność sprawia, że tracę zdolność racjonalnego myślenia. Wczorajsze wydarzenie, gdy przycisnął mnie do ściany, totalnie mnie zdezorientowało.

Z ostatniej lekcji wychodzę szybko, przemierzając korytarz, ale nagle ktoś łapie mnie za rękę i ciągnie w kąt. To Kate. Jej wzrok jest pełen tajemniczego błysku.

– Dlaczego nie powiedziałaś, że spotykasz się z Kyle'em? – pyta z ciekawością.

– Bo się nie spotykam – odpowiadam zbyt szybko, a moja przyjaciółka patrzy na mnie przenikliwie.

– On dzisiaj mówił coś zupełnie innego. – Uśmiecha się psotnie.

– Co takiego? – pytam, rozglądając się dookoła. Przesuwamy się dalej na ubocze.

– Mówił, że umawiacie się na naukę. Ale zawsze tak się zaczyna, wiesz? – mówi to z przekonaniem.

– Co się zaczyna? – Czuję się lekko zdezorientowana.

– Boże! – Przewraca oczami. – Czy wam wszystko trzeba tłumaczyć od A do Z? No bycie razem – robi pałacami cudzysłów – chodzeniem na randki i tak dalej. Chłopak, dziewczyna.

– Co ty bredzisz, Kate? – prycham. – Przecież on wprosił się do mnie na naukę. Nie wiem nawet z czego!

– Pewnie z matematyki. Podobno ma kilka słabych ocen do poprawienia.

Przygryzam wnętrze policzka, rozważając nowy pomysł, który właśnie pojawił się w mojej głowie. Przyjaciółka patrzy na mnie uważnie.

– Ta mina zwiastuje coś złego.

– To może być ciekawe – przyznaję.

– Dobra, nieważne i tak mi potem powiesz, ale słuchaj! – piszczy i zaczyna podskakiwać. – Ciągnęłam cię tutaj, bo słyszałam, jak Kyle mówi coś o piątkowym meczu.

– Jakim meczu? – pytam zainteresowana.

– Chelsea...

– Gra z Tottenhamem – wtrącam, czując rosnące podniecenie.

– Ma dwa bilety VIP – dodaje przyjaciółka.

Moje oczy rozbłyskują na te słowa. Kate patrzy na mnie z uśmiechem.

– Nie rozumiem, jak możesz się tym tak ekscytować – buczy.

– To moja pasja – odpowiadam. – Zresztą, Anderson pozwolił mi trenować z chłopcami. – Nie kryję swojego zadowolenia.

– Więc będziesz masować Daviesa?

– Skąd wiesz? – dziwię się.

– Bo chodzi i się tym wszystkim chwali. Że twojego dłonie należą do niego – zbliża do mnie twarz – że ty do niego należysz.

– Co proszę? – Nie mogę powstrzymać się od warknięcia.

– Tak właśnie powiedział.

Zaciskam szczękę. Nic nie należy do niego, a zwłaszcza ja. Czuję, jak gniew wypełnia moje wnętrze.

– W takim razie, skoro dzisiaj uczysz się z Kyle'em, a test jest w piątek, mogę liczyć na twoją pomoc w czwartek? – pyta z nadzieją w głosie.

– Jasne, bez problemu. Wrócimy razem do domu po zajęciach.

– Burgery po drodze? – proponuje z entuzjazmem.

– Brzmi świetnie – zgadzam się z uśmiechem.

– Dziś rano widziałam, jak twój tata podwiózł cię do szkoły. Coś się stało? – Zmienia nagle temat

My First LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz