Rozdział V

147 10 1
                                    

-Zrobiłem to dla Twojego dobra. Wiesz o tym dobrze. Nie ma się co dziwić, że zemdlałaś skoro straciłaś masowe ilości krwi.
-Skąd wiesz co jest dla mnie dobre?
-Kiedy ostatni raz coś jadłaś?
-Bo ja wiem...
Gabriel położył się obok niej, a w zasadzie to za nią. Objął ją rękami w brzuchu. Potem obrócił się do pozycji siedzącej tak, że Nathalie siedziała na jego kolanach, plecy miała na jego klatce piersiowej, a głowę oparła mu na ramieniu. Projektant uniósł jej delikatnie twarz i pocałował ją w policzek. Może i coś poczuła tam głęboko w środku, bo spojrzała na niego z szerzej otwartymi oczami i takim jakby błyskiem w oczach. Po chwili jednak błysk ten zniknął.
-Zjesz coś? - spytał podając jej talerz z kanapkami. - Zrobiłem je specjalnie dla Ciebie.
Kobieta wzięła kanapkę z talerza i bez słowa zjadła. Potem wzięła talerz i podała go Gabrielowi, mówiąc:
-Teraz Ty coś zjedz.
Projektant uśmiechnął się.
-W porządku.
Kiedy skończyli śniadanie Gabriel siedział tam jeszcze długi czas i głaskał leżącą na nim kobietę z wielkim uczuciem troski. Ona trzymała go za rękę, a później zasnęła.

Po kilku godzinach postanowiła się przejść. Zeszła na dół do kuchni gdzie akurat Gabriel rozmawiał z synem. Teraz starał mu się poświęcać więcej czasu. Bał się, że przez jego ignorację Adriena spotka to samo co Nathalie. Kobieta bez słowa weszła do kuchni i nalała sobie wody. Po czym wyszła tak szybko jak weszła. Gabriel wybiegł za nią z pomieszczenia.
-Zaczekaj. Potrzebujesz może czegoś?
-Czy ja wiem...
-A jak się czujesz?
-Ciągle tak samo.
-Zanim sobie pójdziesz, chcę tylko, żebyś wiedziała, że jestem przy Tobie i obiecuję, że zawsze będę. Jeśli chciałabyś o czymś porozmawiać, albo nawet po prostu nie musimy nic robić, możemy sobie posiedzieć w ciszy, to ja tu jestem i możesz mi ufać, tak?
Kobieta skinęła głową. Gabriel chciał ją jeszcze przytulić na odchodne, jednak ona nie chciała. Powstrzymała go ręką.
-Nie trzeba, naprawdę. Wiem, że to co robisz i mówisz, to tylko Twoja reakcja na moje zachowanie. Wcale tego nie czujesz. Więc, proszę Cię, nie próbuj na siłę udawać, że mnie kochasz. Wiem, że to tylko taka obrona, bo się boisz. Ale niepotrzebnie. To nie Twoja wina. Ale doceniam i to bardzo, że się starasz. I dziękuję Ci za to. Ty chyba jedyny. Dzięki Tobie na chwilę miałam poczucie, że może jestem jednak kimś. To miłe, że dajesz mi nadzieję. - Projektant chciał coś powiedzieć, jednak ona mu przerwała. - Wiem, że będziesz chciał teraz wszystkiemu zaprzeczyć. Nie trzeba. Daj sobie spokój. - To mówiąc udała się znów do swojego pokoju. Gabriel niezwłocznie poszedł za nią.
-Nie. Nie dam Ci spokoju. Będę tu trwał przy Tobie. - to mówiąc usiadł obok niej. Ona złapała go za rękę. Siedzieli tak kilkanaście minut w ciszy. Potem Gabriel zasnął. Kobieta położyła go w łóżku, ucałowała w policzek i poszła do łazienki.

Stała dłuższą chwilę przypatrując się sobie w lustrze.
-Kocha mnie... co to znaczy "kochać"? Czy ja go nadal kocham? Przestało mi już na wszystkim zależeć... ale jednak czuję do niego coś takiego... coś co sprawia, że chcę tu zostać, jednocześnie chcąc stąd zniknąć raz na zawsze. To chyba przez jego zachowanie... ale doskonale widzę, że to jest tylko chwilowe, to jest jego reakcja na lęk przed nieznanym, przed tą nową sytuacją, która go spotkała. A co jest jej przyczyną? Oczywiście ja... No i widzisz, Nathalie kim się stałaś... próbując go uszczęśliwić, jeszcze bardziej go unieszczęśliwiłaś. Nienawidzę się. Ale nie mam już siły, by się mścić sama na sobie... jestem za słaba nawet na to. Pozostaje mi jedno wyjście. - pomyślała i zaczęła działać. Usiadła w wannie, odkręciła strumień wody i czekała na śmierć. Woda spływała po jej głowie a ona zsuwała się coraz niżej. Chciała się utopić. Kiedy znalazła się już pod wodą, czuła jak powoli zaczyna tracić przytomność. Woda wlewała się jej do ust. Jedyne co miała przed oczami to rozmazane wspomnienie twarzy Gabriela. Potem nic już nie widziała, nic już nie czuła, nic nie słyszała.
-To koniec. - to była jej ostatnia myśl. Później jej lekkie ciało bezwładnymi ruchami zaczęło unosić się w wodzie.

W międzyczasie Gabriel zdążył się obudzić, po krótkiej drzemce. Zerwał się na równe nogi kiedy doszło do niego, że Nathalie zniknęła. Czym prędzej wybiegł z pokoju. W głowie kłębiły mu się rozmaite myśli, ale nie chciał dopuścić do tej najgorszej. Nagle zobaczył światło dochodzące z łazienki. Zapukał nerwowo. Cisza. Ponowił próbę. Dalej nic.
-Nathalie? Nathalie?! Nathalie, wiem, że tam jesteś, otwórz drzwi, inaczej wejdę!
Niestety dalej brak jakiegokolwiek odzewu. Nie myśląc za wiele pociągnął za klamkę. Na jego szczęście, kobieta zapomniała zamknąć łazienkę na zamek. Z hukiem wpadł do środka. Ten widok zapamiętał na całe życie. Jego własna asystentka pozbawiła się życia w najokrutniejszy z możliwych sposobów - próbując się utopić w jego własnym domu. Jego ciało trzęsło się niczym galareta. Nie potrafił wykonać żadnego ruchu. Cały drżał. Do oczu napłynęły mu łzy. Jednak to trwało zaledwie parę sekund. Szybko doszedł do siebie i wyłowił kobietę. Złapał ją za ramiona i wyciągnął z wanny na podłogę. Wszędzie były plamy z wody i krwi, gdyż bandaż, który kobieta miała przez cały czas na ręce rozmókł się całkowicie pod wpływem wody.
-Nathalie! Nathalie! - krzyczał, próbując ją obudzić. Jednak to nic nie dawało. - Adrien! Przyjdź tu szybko! - wrzasnął do syna. Po chwili w progu pojawił się chłopak. Był równie przerażony co ojciec. - Dzwoń na

pogotowie! Natychmiast!
Chłopak wykręcił numer. Gabriel w międzyczasie próbował zrobić jej sztuczne oddychanie i masaż serca oraz zatamować ranę, z której na nowo lała się krew. Oczy wciąż miała zamknięte, z ust lała jej się woda. Jednak ku jego zaskoczeniu krew tryskała nie tylko z jej ręki, ale i z jej brzucha. Odsłonił jej golf, a jego oczom ukazała się ogromna rana, z której krew tłoczyła się strumieniem.
-Skąd ona miała... - nagle go olśniło. I z poczuciem lęku i przerażenia spojrzał na kosz, który stał w łazience. - Zapomniałem o tamtych odłamkach po poprzednim lustrze...
Mężczyzna złapał ją za brzuch swoją ręką, tak by zatamować krew, a potem obwiązał ją ręcznikiem. Był cały mokry z krwi i łez. Położył jej głowę na swoim ciele i wyszeptał:
-Proszę Cię, wytrzymaj. Nie zostawiaj mnie samego. Pogotowie zaraz będzie, moja droga... - gorzka łza spłynęła z jego twarzy i kapnęła na jej policzek.

"PRÓBY SAMOBÓJCZE" (Miraculous Gabenath)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz