Rozdział 4; "Dzisiaj o 3:00"

2.4K 37 128
                                    

Wyjechaliśmy z hotelu. Jechałam z Shanem i Dylanem. Na początku jechaliśmy w ciszy, potem starszy ze znajdujących się tu braci postanowił się odezwać:

- Hailie co ci do łba strzeliło, żeby spotykać się, a potem przelizać się z Santanem?!

Nie odpowiedziałam mu. Byłam na niego obrażona.

- Odpowiedz mi. - rzekł dobitnie.

- Po chuja ci wiedzieć. - odpowiedziałam.

- Jak ty się odzywasz?

- Najpierw zmień ton, dopiero jak to zrobisz udzielę ci odpowiedzi. - powiedziałam pewna siebie.

- Jak sobie życzysz. Hailisiu moja ukochana, dlaczego spotykałaś się, a potem robiłaś buzi buzi z Adrienkiem Santankiem?  - powiedział dziecinnym głosem.

- Lepiej, ale najpierw trzeba być miłym, aby dostać jakiejkolwiek odpowiedzi.

- Mam być dla ciebie miły po tym, jak nie posłuchałaś żadnego z nas i miałaś relację z Santanem?!

- Tak, bo nerwami nic nie osiągniesz.

Resztę drogi przebyliśmy w ciszy.

Gdy dojechaliśmy pod dom Mayi myślałam, że się rozpłaczę. Jednak tego nie zrobiłam i pewna siebie podeszłam do drzwi. Tam otworzył nam wujek Monty. Przywitaliśmy się z nim i gdy weszliśmy do środka ujrzałam Mayę i Flynna... głaszczących Daktyla! Kot gdy mnie zobaczył podszedł do mnie i zaczął ocierać się o moje nogi. Od razu wzięłam go na ręce i zaczęłam głaskać.

- Hej kochana. - powiedziała Maya, po czym mnie przytuliła i szepnęła do ucha. - Bardzo mi przykro.

Chwilę witałam się z Flynnem i nawet nie zauważyłam, kiedy wszyscy mężczyżni poszli gdzieś.

- Poszli obgadywać sprawę ciebie i Adriena. - powiedziała Maya. - Chodź na górę, mam coś dla ciebie.

Na te słowa poszłyśmy w stronę schodów, po których chwilę później weszłyśmy. Poszłyśmy na balkon, gdzie usiadłam na pierwszym z brzegu leżaku. Maya jednak jeszcze zajrzała pod wielką donicę z aloesem. Wyjęła spod niej karteczkę, którą podała mi. Na kartce było napisane:

Jestem bezpieczny, nie martw się. Jak coś to pistolet możesz zatrzymać ;). Kocham cię 🩷

A.S.

Aż sama się uśmiechnęłam do kartki. Ale miałam jeszcze jedno pytanie do Mayi.

- Widziałaś się z Adrienem? - zapytałam

- Mhm, w końcu jestem jedyną osobą której mógł w tej sytuacji zaufać. Wyleciał do Pensylwanii. - odpowiedziała mi. - Jeszcze nie czytałam tego. Mogę?

Podałam jej kartkę.

- Czekaj jaki pistolet? - zapyała że zdziwieniem ciocia.

Na to pytanie chwilę się zastanawiałam czy to zrobić, jednak stwierdziłam, że Mayi mogę zaufać. Wyjęłam pistolet z kieszeni i jej pokazałam.

- Teraz to mnie zaskoczyliście. - powiedziała ze zdziwieniem w oczach. - Miej go przy sobie. Ktoś może was śledzić.

🌸🌸🌸

Pierwsze pół godziny spędziłyśmy miło. Napiłam się lampkę wina z Mayą. Śmiałyśmy się z żartu, aż ciotka odezwała się niespodziewanie:

Różowe srokrotki🌸 (hadrien)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz