Minęły dwa dni, zanim Pomfrey pozwoliła Harry'emu opuścić Skrzydło Szpitalne - cóż, raczej nie miała wyboru. Harry wciąż czuł się trochę zmęczony i słaby, ale ogólnie było już lepiej. Czuł się tak, jakby grał w Quidditcha przez kilka godzin. Z wyjątkiem tego, że zmęczenie nie ustępowało tak szybko, jak powinno.
Ale Pomfrey nie mogła nic zrobić, by zatrzymać Harry'ego, ku jej frustracji. W ciągu kolejnych dwóch dni, kiedy przebywał w Skrzydle Szpitalnym, jego przyjaciele odwiedzili go raz. Przyciszonymi głosami opracowali swoje plany. Mieli zacząć dopiero, gdy Harry wyjdzie z ambulatorium, ku niezadowoleniu Draco.
- Daj spokój, Potter - narzekał Draco. - Nie sądzisz, że Umbridge jest na tyle bystra, by domyślić się, że żarty zaczęły się, gdy opuściłeś Skrzydło Szpitalne? Lepiej zacznijmy teraz.
Chociaż Draco miał rację, Harry nie chciał tego robić w ten sposób. Nie powiedział pozostałym o swoim rozumowaniu, ale nie było trudno je rozgryźć. Po prostu nie chciał, by to na nich spadła odpowiedzialność, gdyby stało się coś złego. Umbridge bardziej zaatakowałaby Hermionę niż Rona. A Draco miał własne problemy z byciem widzianym z nimi.
Harry wiedział, że Draco wiele poświęca, przebywając w ich towarzystwie. Inni Ślizgoni mogliby go zaatakować lub wysłać wiadomość do jego ojca. Harry nie był pewien, jak Malfoy Senior zniósłby fakt, że jego syn zaczął przyjaźnić się z Harrym Potterem.
Nie, jeśli mieli zostać odkryci, to lepiej, żeby cała wina spadła na barki Harry'ego. Był zdeterminowany, by trzymać resztę z dala od kłopotów - zwłaszcza po tym, jak zobaczył, co potrafi Krwawe Pióro.
Musieli zrobić to dobrze. Harry wciąż nie wyjawił pozostałym ostatniej części swoich planów, ponieważ wiedział, że będą próbowali przekonać go, by tego nie robił. Chciał dojść do punktu, z którego nie będzie odwrotu. Zamierzał zrobić coś szalonego, coś, czego zdecydowanie nie było w Historii Hogwartu. Ale kiedy skończy, był pewien, że zostanie to zapisane na jej stronach na całą wieczność.
Po tym, jak pozostali zebrali swoje pomysły na walkę, Harry ponownie został sam w Skrzydle Szpitalnym. Pozostała dwójka nadal nie wybudziła się ze śpiączki wywołanej przez Krwawe Pióro. Ich widok rozpalił determinację Harry'ego.
Musiał wypróbować tylko jedno zaklęcie. Jeśli uda mu się wykonać zaklęcie, jego plan się powiedzie. Jeśli nie, wszyscy zostaną wydaleni.
W porządku, bez presji. Harry starał się nie myśleć o tym, że w obecnym momencie nie jest w stanie wykonać nawet prostego Wingardium Leviosa.
Gdyby udało mu się ją rozbroić, mogliby ją usunąć. Ale najpierw słodka zemsta.
Rankiem, gdy został wypuszczony, Harry wyszedł z ambulatorium, jego kroki były wolniejsze niż zwykle. Mimo że próbował ćwiczyć swoją magię, nie robił żadnych postępów. Dzisiaj jednak ignorował to. Nie zamierzał myśleć o tym, że nie jest w stanie używać magii. Jego umysł skupiał się na jednej rzeczy: dać Umbridge posmakować jej własnego lekarstwa.
Jedyną rzeczą, która obniżyła dobry nastrój Harry'ego, był fakt, że Snape nie odwiedził go przez ostatnie dwa dni. Po tym, jak jego różdżka eksplodowała, nie widział mężczyzny. W jego sercu pojawiło się stare zmartwienie. Nie mógł powstrzymać się od krótkiego zastanowienia, czy powodem, dla którego mężczyzna go unikał, była zmiana jego magii.
Oczywiście, to było głupie. Ale ta myśl wciąż krążyła mu po głowie. Spędził zbyt wiele lat w otoczeniu Dursleyów. Myśli o wątpliwościach prawdopodobnie zawsze będą go dręczyć przez resztę życia.
CZYTASZ
Jeden z tych dni - One of Those Days
FanfictionJedno pechowe trafienie dziwnym zaklęciem. Tyle wystarczyło, by zmienić bieg życia Harry'ego - i wszystkich wokół niego. Harry Potter i Severus Snape muszą nauczyć się dogadywać lub zginąć próbując. Ale w najtrudniejszych czasach można nauczyć się r...