XIV. Najgorsza lekcja alchemii

23 4 14
                                    


Słońce osiągnęło szczyt na overworld'zkim niebie gdy grupa podróżnych dotarła wreszcie na bagna Rimoutham. Ogarniająca całą okolicę zieleń i jeziora równie zielonej, cuchnącej wody były widokiem niezwykłym lecz nie zachęcało to poszukiwaczy przygód na pozostanie dłużej w tym regionie. Gigantyczne muchomory mieszały się wraz z dębowymi drzewami porośniętymi dzikim bluszczem, a błękitne orchidee nadawały koloru w tej jednolitobarwnej okolicy. Na powierzchni jezior zielonkawej wody o paskudnym zapachu, który wszystkich, a zwłaszcza Alię, przyprawiał o mdłości, bulgotały bąble, które po pęknięciu wydzielały z siebie jeszcze więcej ochydnej woni. Jedynie niewielkim żabom i ropuchom nie przeszkadzał odór gnijących liści i rozkładającej się materii organicznej unoszony przez bagna.

Ścieżka którą się przemieszczali jedynie miejscami była całkowicie sucha i prosta w przejściu. Z każdej strony bowiem na drogę co raz bardziej nachodziło okropnie lepkie błoto, muł, torf, a z czasem ścieżkę zaczęła zakrywać także i woda. Każdy uważnie stawiał swoje kroki by tylko nie utkwić po kostki w bagnistej powierzchni.

Ranboo zdawał się być najbardziej zaniepokojony, a przy tym skupiony na przemieszczaniu się, aby tylko nie dotknąć ani kropli wody. Jednak nie przewidział, że kolejny bąbel na powierzchni bagna wyrzuci kilka kropel w jego stronę tuż po pęknięciu. Kropla cuchnącej wody trafiła akurat w najbardziej czuły punkt na ogonie endermana. Cichy krzyk wydobył się z jego ust zatrzymując przy tym pozostałych. Ranboo chwycił w dłonie swój ogon, rozmasowując przy tym jego zakończoną puszkiem końcówkę, z trudem powstrzymując łzy. Alia podeszła do niego bliżej omijając przy tym okoliczne kałuże.

– Mogę? – zapytała chcąc przejąć ogon chłopaka, który po chwili odsłonił przed nią obolały ogon.

Smocza hybryda przyjrzała się pokrytej puchem czarno-białej skórze dostrzegając wreszcie małą, ale na pewno bolesną ranę. Bez wahania wyrwała ze swojej dłoni liniejącą łuskę i po rozłupaniu jej nałożyła zawarty w niej płyn na ranę, która po chwili zniknęła. Enderman spojrzał w perłowe oczy księżniczki z wdzięcznością zabierając od niej swój ogon. Wzrok jego wyraźnie mówił "Dziękuję", a spojrzenie Alii odpowiadało na to "Nie ma za co".

– Jak skończyliście to chodźcie – odezwał się za plecami smoczej hybrydy Tommy. – Nie chcę wdychać tego smrodu dłużej niż to konieczne.

Słowa blondyna przypomniały im o cuchnących bagnach na których się znajdowali co o mały włos nie wywołało u księżniczki odruchu wymiotnego. Szybko obróciła się w kierunku pozostałych i wraz z endermanem za sobą ruszyli dalej w drogę przez bagna Rimoutham w poszukiwaniu Niki.





★★★





Droga stawała się dla nich coraz trudniejsza do przejścia, zwłaszcza dla Ranboo. Ścieżkę teraz całkowicie zakrywało błoto w które przy jednym złym ruchu od razu mogli wpakować się po kostki. Phil idący na przodzie sprawdzał najpierw kijem w którym miejscu błoto jest najbardziej płytkie, a reszta szła tuż na jego śladami.

Problem zaczął się dopiero wtedy kiedy błotnista droga skończyła się, a tuż przed nimi rozlało się ogromne jezioro śmierdzącej, zielonej wody. Unosiło się nad nim mnóstwo cuchnących oparów, a gdzieniegdzie znad powierzchni wystawały pary małych, żabich oczu uważnie obserwujących poczynania grupy.

– I co teraz? – zapytała Alia wychodząc na przód by móc lepiej przyjrzeć się tafli wody.

Tuż obok nich zaś znajdowała się łódka, którą dokładnie sprawdzał teraz Will. Wrócił po chwili zrezygnowany opuszczając ręce.

The Heir to the throne (Ranboo x OC story)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz