Prolog

31 2 3
                                    

Wiatr niósł zapach spalenizny i wilgotnej ziemi. Ravena klęczała nad śladami stóp odciśniętymi w błocie – ledwie widocznymi, zmywanymi przez deszcz, który spływał po jej kapturze i skapywał na ziemię. Wokół rozciągały się dzikie lasy Edionii, ciemne i milczące, jakby świat wstrzymywał oddech.

Wiedziała, że jest blisko.

Podniosła głowę, jej bursztynowe oczy przeczesywały las, szukając ruchu, najmniejszego śladu obecności. Zmęczona, głodna i przemoczona, Ravena była jednak zdeterminowana. Obiecała sobie, że odnajdzie ich – tych, którzy spalili jej wioskę, tych, którzy odebrali jej wszystko.

Nagle coś poruszyło się w krzakach po prawej stronie. Ravena zamarła, jej dłoń powędrowała do sztyletu przy pasie. Nie była wojownikiem, nie miała żadnego wyszkolenia. Ale strach, jaki nosiła w sobie, stał się gniewem, a gniew był jej jedyną bronią.

– Wychodź – rzuciła, starając się, by jej głos brzmiał pewnie. – Wiem, że tam jesteś.

Odpowiedział jej śmiech. Niski, gardłowy, z nutą drwiny. Z cienia wyłoniła się postać – wysoki mężczyzna o bliznach na twarzy i oczach zimnych jak stal. Za jego plecami pojawili się kolejni, uzbrojeni i groźni.

– Cóż za odwaga – powiedział pierwszy, rozkładając ręce w geście udawanego podziwu. – Ale wiesz, dziewczyno, odwaga nie ratuje życia.

Ravena zacisnęła zęby, a jej palce mocniej chwyciły rękojeść sztyletu.
– Nie szukam ratunku. Szukam zemsty.

Śmiech ucichł, a mężczyzna zrobił krok w jej stronę.
– Zemsty? – powtórzył. – A na kim, jeśli można wiedzieć?

– Na was – syknęła, jej głos był zimny i pełen gniewu.

To jedno słowo wystarczyło, by wywołać w nich rozbawienie. Ale Ravena nie czekała. Skoczyła naprzód, wiedząc, że nie ma szans, że może umrzeć tego dnia. Ale liczyło się jedno – walczyć do końca.

Mężczyzna złapał ją w locie, wykręcając jej rękę. Sztylet upadł na ziemię z głuchym stukotem.
– Głupia dziewczyna – wyszeptał jej do ucha. – Myślisz, że możesz coś zmienić?

Nie odpowiedziała. Bo w tej chwili coś dziwnego zaczęło się dziać. Ziemia pod ich stopami zadrżała, a powietrze wokół nabrało dziwnego, niemal elektrycznego napięcia. Ravena spojrzała na swoje dłonie – promieniały delikatnym, złotym światłem.

Mężczyzna cofnął się, zszokowany.
– Co do...

Nie dokończył, bo z ziemi wystrzeliły korzenie, oplatając jego nogi i przewracając go na ziemię. Reszta bandytów rzuciła się do ucieczki, ale las zdawał się żyć – gałęzie zatrzymywały ich, a wiatr świstał z nieludzką siłą.

Ravena klęczała na ziemi, przerażona, nie rozumiejąc, co się właśnie stało.

A wtedy usłyszała głos – cichy, niemal szept.
– To dopiero początek, dziecko. Twoje przeznaczenie jeszcze się nie wypełniło.

Ravena spojrzała w górę, szukając źródła głosu, ale widziała tylko ciemne niebo i wątłe przebłyski gwiazd.

Tego dnia Ravena zrozumiała jedno – była kimś więcej, niż kiedykolwiek sądziła. Ale to, co ją czekało, było znacznie większe i bardziej przerażające niż zemsta.

Królowa królówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz