Rozdział VII

5 1 0
                                    

Następnego dnia w szkole było słychać tylko szepty, albo rozmowy zaciekawionych czy nawet zaniepokojonych uczniów.

Cały czas gadali o zaginięciach.

Przechadzałam się jak zwykle po szkolnym korytarzu, czekając na dzwonek na lekcje. Zauważyłam Luka który gadał z jego gadania kumplem.

Zwyczajny emo boy.

- Widziałeś, ile jest tych zaginięć? - zapytał się Victor Luka.

- Ta, widziałem. - odpowiedział Luke.

Coś mówili, ale nie zwróciłam na to uwagi. Patrzyłam cały czas z uwagą na mojego brata.

Nagle w głowie zaczęłam mieć różne głosy i prześwity.

Widziałam moją mamę, wtedy, kiedy umierała.

Z powrotem w głowie miałam jej głos, który mówił, żeby nikomu nie ufać, bo świat bywa okrutny, dla takich jak my.

Odsunęłam się z lekkim przerażeniem i chwyciłam się za głowę, zamykając przy tym powieki.

Nie, nie, nie, nie, nie! Nie mogę zaufać temu demonowi! Ona mnie może do czegoś wykorzystać, tak jak ojciec mamę!

W mojej głowie pojawiło się tysiąc myśli.

Nie wiedziałam co o tym myśleć.

Co robić.

Co się ze mną do cholery dzieje?!

Nagle poczułam się gorzej. W głowie zaczęło mi wirować i czułam się co raz gorzej.

Straciłam grunt pod nogami. Przewróciłam się i upadłam na kafelki szkolnego korytarza. Moja głowa bolała coraz mocniej. Nie mogłam się podnieść. Kiedy otwarłam oczy, wszystko było rozmazane przede mną.

Zamknęłam je. Nie mogłam wytrzymać już tego całego bólu.

Chyba zemdlałam. Nie wiem. Nie pamiętam.

Obudziłam się w gabinecie pielęgniarki. Byłam zdziwiona, kiedy się tam obudziłam.

- Gdzie ja jestem?! - wykrzyczałam z siebie z całej siły mojego gardła.

- Cicho bądź. - powiedział damski głos. Obróciłam oczy. Była to Luna, znowu. - Zemdlałaś na korytarzu.

- To co ja tu robię?!

- Znalazłam cię? Trochę logiki kobieto.

Przez chwilę trwała cisza, aż nie usłyszałam szelestu.

- W ogóle, co ty masz w tej torbie? - powiedziała, przybliżając się do mojej, prywatnej torby.

- Nie dotykaj mi tego!

- Spokojnie, tylko chciałam sprawdzić.

- Nie sprawdzaj i nie sprawdzisz! Nie twoje, to kurwa nie dotykaj!

- Jezu, ale ty się gorączkujesz. Bez takich histerii kobieto.

Nagle rozległ się dźwięk dzwonku na korytarzu. Luna wyszła i zostawiła mnie samą w pustym gabinecie szkolnej pielęgniarki.

Akurat się ciebie będę słuchać, pff. Nie ma takiej opcji.

Próbowałam wstać, na każdy możliwy sposób.

Nawet podnoszenie powoli głowy nic nie dało, bo miałam straszne zawroty.

Zajebiście! Będę musiała jeszcze leżeć tutaj przez następną godzinę!

                                                                                   * * *

Rozległ się dźwięk dzwonka.

Akt TrzeciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz