To jeden z tych rozdziałów, który miałam w głowie od bardzo dawna i któremu od zawsze towarzyszył podkład muzyczny w postaci utworu w mediach: Unsteady (Erich Lee Gravity Remix) - X Ambassadors.
Naprawdę polecam wsłuchać się tekst. Pasuje zarówno do pierwszej, jak i do drugiej części rozdziału i nieco podbija jego wydźwięk:)
– Słuchasz, co do ciebie mówię?
Syriusz z całej siły musiał się powstrzymywać, żeby nie parsknąć kpiącym śmiechem. Oczywiście, że nie słuchał. Jedynym sposobem na przetrwanie kolacji przy Grimmauld Place było kompletne ignorowanie gadania matki i szorstkich uwag rzucanych od czasu do czasu przez ojca. Syriusz od początku wakacji, czyli niemal czterech tygodni nieustannie gryzł się w język, z coraz mniejszym poczuciem, że powrót do domu miał jakikolwiek sens.
Regulus, non stop był zapraszany na jakieś herbatki i podwieczorki przez swoich ślizgońskich przyjaciół i właściwie nie zwracał uwagi na Syriusza. Jedyne co udało mu się od początku wakacji osiągnąć, to kilka kłótni na temat przewijających się w Proroku informacji o napaściach na mugolaków.
– Właściwie to nie – przyznał, posyłając matce ironiczny uśmiech, co jak doskonale wiedział, zawsze okropnie ją irytowało.
– Na twoim miejscu bym się tak nie cieszyła, jeśli nie chcesz iść spać bez kolacji – warknęła Walburga, marszcząc się.
– Matka pytała, czy rozumiesz, jak masz się zachowywać, podczas jutrzejszej kolacji? – wtrącił Orion, zanim Syriusz zdążył odpowiedzieć. Właściwie to nie miał pojęcia, o czym mówili. Zwykle, kiedy do domu przychodzili jacyś goście, Syriusz zaszywał się w swojej sypialni, lub wychodził do jednego z pobliskich pubów. Absolutnie nie widział powodów, by w jakikolwiek sposób należało zmieniać ten zwyczaj.
– Tak, pójdę sobie na piwo, a wy możecie w tym czasie poprzechwalać się w towarzystwie tym lepszym synem – odpowiedział, wskazując brodą na Regulusa.
– Skoro masz poznać przyszłych teściów, to akurat tobą będziemy musieli się poprzechwalać, choć Merlin jeden wie, jak ciężkie to zadanie – stwierdził Orion, jakby miała go czekać co najmniej całodniowa orka na ugorze.
– Poznać, przepraszam kogo?
– Ludzi dość zdesperowanych, by w przyszłości oddać ci swoją córkę za żonę, pomimo twojego żałosnego zachowania w ciągu ubiegłych kilku miesięcy – doprecyzował.
Syriusz doskonale wiedział, że to jak na środku wielkiej sali dał Mulciberowi po mordzie, rozniosło się wśród przyjaciół i znajomych państwa Black i bynajmniej nie przysporzyło im popularności, co już kilkukrotnie mu ostatnimi czasy wypomniano.
– Najlepszych, jakich udało się znaleźć twojej matce – dodał Oriona wyraźną pretensją i rzucił Walburdze karcące spojrzenie.
– A to jego zachowanie to niby moja wina? Ode mnie się nauczył łajdaczenia się z mugolskimi lafiryndami?
Syriusz przez chwilę nie miał pojęcia, co miał znaczyć ten komentarz. Dopiero po chwili dotarło do niego, że określenie „mugolska lafirynda" miało się odnosić do Jacqueline i zacisnął z całej siły dłoń na widelcu, stając się wyrzucić z głowy wyobrażenia o tym, jak wbija go Walburdze w szyje.
– Urojenia to straszna rzecz. Nie rozważaliście, zamknięcia się na jakiś czas u Munga? Mogło by wam to dobrze zrobić. Choć szczerze mówiąc, nie wróżę sukcesów – stwierdził, odchylając się do tylu na krześle. Była to kolejna rzecz, którą matkę doprowadzały do białej gorączki. Właściwie to już chyba większość rzeczy, które robił, doprowadzały ją do takiego stanu.
![](https://img.wattpad.com/cover/302457035-288-k808299.jpg)
CZYTASZ
Irish (bad) Luck [Syriusz Black x OC]
FanfictionKrwawe Kłopoty w Irlandii Północnej i Pierwsza Wojna czarodziejów zaczynają się z początkiem lat siedemdziesiątych. Być może obie te wojny mają ze sobą więcej wspólnego, niż ktokolwiek się spodziewa? Oba konflikty poznaje Jacqueline O'Hara, która p...