Dobry uczynek (BwL)

11 1 0
                                    

"Za mną odezwał się czyjś głos.

- Oto młody człowiek z mnóstwem kłopotów.

Odwróciłem się i zobaczyłem Dionizosa. Nadal miał na sobie czarny garnitur.

- Chodź ze mną - powiedział.

- Dokąd? - spytałem podejrzliwie.

- Na ognisko - odparł. - Zacząłem się czuć lepiej, więc uznałem, że możemy porozmawiać. Ty jednak zawsze zdołasz mnie zirytować.

- No, dzięki.

Szliśmy przez las w milczeniu. Zauważyłem, że Pan D. stawia kroki w powietrzu: jego lśniące czarne buty unosiły się parę centymetrów nad ziemią. Uznałem, że pewnie nie chce ich zabrudzić.

- Mamy mnóstwo zdrajców - powiedział. - Sytuacja nie wygląda pomyślnie dla Olimpu. A jednak ty i Annabeth uratowaliście ten obóz. Nie bardzo wiem, jak ci za to podziękować.

- To był zbiorowy wysiłek.

Wzruszył ramionami.

- Nieważne. Myślę, że to, co wy dwoje zrobiliście, było znośnie sensowne. Pomyślałem, że powinieneś wiedzieć... To nie była totalna porażka.

Dotarliśmy do teatru i Dionizos wskazał na ognisko. Clarisse siedziała ramię w ramię z potężnie zbudowanym Latynosem, który opowiadał jej jakiś żart. Był to Chris Rodriguez, ten heros, który oszalał w Labiryncie.

Odwróciłem się do Dionizosa.

- Uleczyłeś go?

- Szaleństwo to moja specjalność. To było dość proste.

- Ty... zrobiłeś coś miłego. Czemu?

Uniósł jedną brew.

- Bo ja jestem miły! Miły całym swoim jestestwem, Perry Johanssonie. Nie zauważyłeś tego?

- Yyy...

- Może to z żalu po śmierci syna. A może uznałem, że ten Chris zasłużył na drugą szansę. W każdym razie humor Clarisse wyraźnie się poprawił.

- Czemu mi to mówisz?

Bóg wina westchnął.

- Och, żebym ja wiedział, na Hadesa. Ale pamiętaj chłopcze, że dobry uczynek bywa równie potężny jak miecz. Jako śmiertelnik nigdy nie byłem wielkim wojownikiem, sportowcem ani poetą. Tylko wytwarzałem wino. Ludzie w mojej wiosce śmiali się ze mnie. Mówili, że nigdy niczego nie osiągnę. A spójrz na mnie teraz. Czasami małe rzeczy mogą stać się naprawdę wielkie.

Zostawił mnie samego z tymi przemyśleniami. A kiedy patrzyłem na Clarisse i Chrisa śpiewających głupią ogniskową piosenkę i trzymających się za ręce w ciemności, gdzie - jak sądzili - nikt nie mógł tego zobaczyć, nie potrafiłem powstrzymać się od uśmiechu."


Bitwa w Labiryncie, strona 343-345

Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy : Moje ulubione momenty i cytaty 📚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz