Wróciliśmy do pana Farazowskiego i oddaliśmy mu jego zgubę. Podziękował nam z całego serca, po czym przypieczętował nasze nadgarstki, a my mogliśmy ruszyć po rzeczy z listy. Wiele rzeczy znaleźliśmy bardzo szybko, bo były — tak szczerze — kiepsko ukryte, ale z dwoma miałam zagwozdkę. Lysander jednak wpadł na jedno z nich, a dokładnie na odcisk.
— Odcisk można uzyskać w pewien sposób — rzekł, przykładając do drzewa kartkę i chwytając do prawej ręki ołówek — Jeśli się potrze grafit z ołówka o kartkę przy korze to otrzymamy jej odcisk — zrobił to, co poskutkowało wzorem kory drzewa.
— Sprytne to — zauważyłam — Jeszcze został nam mieszkaniec lasu. Na pewno nie chodzi im o żywe zwierzę, bo skoro dziewczyny próbowały złapać wiewiórkę i im tego nie zaliczyli to nie jest dobry trop.
— Może jakaś figurka? Chyba coś już podobnego widziałem... — mruknął, zastanawiając się przez parę chwil.
— Wiem! Widziałam chyba małego królika przy tym dużym drzewie, gdzie wpadłam za Amber po tą cholerną pieczątkę! Chodź, wracamy tam! — chwyciłam go za rękę i ruszyliśmy w uzgodnionym kierunku.
Moje przypuszczenia się potwierdziły. Zabraliśmy figurkę królika, po czym wróciliśmy do nauczyciela. Ucieszył się na nasz widok i zatwierdził nam wszystkie rzeczy. Potem zaprowadził nas do ostatniego etapu, o którym powiedział nam Dajan — uczeń z innej szkoły, który uczestniczył w przygotowaniach do tego biegu. Wystarczyło znaleźć wyrytych pięć liter i ułożyć z nich słowo, po czym wrócić do chłopaka z hasłem, co było biletem na wyjście z lasu i zakończeniem całego biegu.
Oczywiście szybko znaleźliśmy te litery, które układały się w nazwę stolicy Francji. W międzyczasie minęliśmy się z Natanielem i Kastielem, którzy już też kończyli całość i wracali z lasu. Kiedy ruszyłam za nimi, nagle Lysander szturchnął mnie w ramię i powiedział:
— Nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł iść tą samą ścieżką co oni. Musimy pójść na skróty. W ten sposób uda nam się ich wyprzedzić.
— Jesteś pewny?
— Pewnie! Chodź — tym razem to on złapał mnie za rękę i poprowadził w przeciwną stronę.
Niestety, wędrowaliśmy już od kilku minut po lesie, nie widząc żadnego wyjścia. Wszędzie było pełno drzew i krzewów, lecz nic nie wskazywało na to, byśmy opuścili to miejsce. Miałam wrażenie jakbyśmy kręcili się w kółko, ale choć ja też próbowałam wysilić swoją intuicję (zauważoną i pochwaloną przez NIEGO), lecz na nic się to zdało. Zaczęło się ściemniać, gdy wreszcie zatrzymaliśmy się na leśnej, niedużej polanie.
— Chyba to nie był dobry pomysł. Przepraszam cię, nie wiem, co mnie poniosło...
— W porządku. Prędzej czy później na pewno ktoś nas znajdzie. Bądźmy dobrej myśli.
Nagle usłyszeliśmy hałas dobiegający zza drzew za nami.
— Co to? Szukają nas czy jakieś dzikie zwierzę próbuje nas zaatakować? — spytałam, nieco drżąc ze strachu, bo nie chciałabym, aby spełniła się druga opcja.
— Wątpiłbym w to. Niedźwiedzia na pewno nie musisz się tu spodziewać — zaśmiał się cicho, gdy nagle pojawiła się łania.
Byłam może z dwa razy w lesie, ale nigdy nie widziałam żadnej na oczy, a tym bardziej z tak niewielkiej odległości. Księżyc oświetlał jej całą posturę, a ona zaintrygowana nami, uważnie się nam przyglądała. Była przepiękna! Wysunęłam łagodnie dłoń, by ją dotknąć. Zwierzę zbliżyło się do mnie, wąchając moje palce, po czym musnęła mnie lekko pyszczkiem.
CZYTASZ
Let me get to know you ⦁ Lysander Ainsworth ✔
FanfictionSienna Banks to jedna z uczennic popularnego liceum Słodki Amoris, która rozpoczęła ostatni rok nauki. W porównaniu do znajomych z jej klasy - wyróżnia się na swój sposób. Jest skryta, małomówna i zawsze stara się trzymać na uboczu. Jednak chcąc być...