Rozdział 7 - Adrenalina

2.4K 128 42
                                    

Nie miałam pojęcia, co się dzieje. Rozmawiali o mnie, ale to nie była zwykła ocena obcej dla nich osoby. Każde słowo jak gdyby miało drugie dno. Byli zdenerwowani, teraz już oboje. Ich wzburzenie przerwała nagła cisza.

- Inez, przyjdziesz już do nas? - Usłyszałam głos, który sprawił, że się wzdrygnęłam. Na szczęście chwilę wcześniej odsunęłam się od drzwi, spodziewając się takiego obrotu spraw.

—Muszę pracować — burknęłam, potrzebowałam czasu, żeby zebrać myśli.

— Chodź chociaż na chwilę, poznasz Vere. — Posłał mi maślane oczy, które coraz mniej na mnie działały, przez ostatnie wydarzenia.

— Parę minut — rzuciłam, zrobiłam to tylko po to, żeby zbadać zachowanie kobiety.

Ruszyłam z powrotem do salonu. Kobieta siedziała na kanapie ze spanikowanym wyrazem twarzy. Usiadłam obok niej zakładając nogę na nogę, czym chyba wprawiłam ją w jeszcze większe zakłopotanie.

— Pójdę do sklepu po jakieś ciastka. — To zdecydowanie był spisek, który dokładnie sobie zaplanował.

— Nie! — Vera praktycznie pisnęła.

— Najpierw powiedz swojej koleżance żeby przestała się mnie bać, bo inaczej zejdzie tu na zawał — powiedziałam to z wyraźnym przekąsem.

— Uspokój się terrorystko. — Caio popatrzył na mnie z rozbawieniem i sięgnął po biały t-shirt. — Jakoś przeżyjecie, wrócę za trzy minuty.

Inscenizacyjnie wybiegł z domu, a ja zostałam sam na sam z kobietą. Patrzyła na swoje lekko drżące dłonie, ułożone na kolanach. Co tu się do cholery działo? Mężczyzna zrobił mi przysługę, dając czas sam na sam z nowo poznaną.

— Długo się znacie? — przerwałam ciszę.

— Z Caio? — zapytała z nieśmiałością, na co skinęłam głową. — Chodziliśmy razem do klasy w liceum.

— Przyjaźnicie się, a może jesteście parą?

— Przyjaźnimy się. -— Na policzki dziewczyny wypełzły rumieńce, w końcu jej blada cera nabrała jakichś kolorów.

— Rozumiem. — Vera podniosła drżącą dłoń żeby poprawić włosy. — Dlaczego tak się denerwujesz?

— Stresują mnie rozmowy z obcymi. — Wbiła wzrok w podłogę.

— Nie prawda, to ja cię stresuje wyjątkowo mocno, tylko nie wiem dlaczego. — Powiedziałam to nieco ostrzej niż planowałam.

— Przepraszam. — Podniosła się z kanapy, chciała uciec.

— Vera, spójrz na mnie. — Delikatnie ujęłam jej przedramię, a ona uniosła na mnie wzrok, żeby po chwili znowu wbić go w podłogę.

— Caio... - wyszeptała. — Dawno nie był taki szczęśliwy i tyle się nie śmiał...

Te słowa sprawiły, że stanęłam wryta w ziemię. Przez oczy przebiegł mi obraz ciągle uśmiechniętego mężczyzny. Był towarzyski i wiecznie wesoły, a kobieta stojąca przede mną stwierdziła, że to wyjątkowa sytuacja. Nie mogłam tego pojąć.

— Dlaczego dawno tego nie robił? — zapytałam mocno zmieszana.

— Bo cię tutaj nie było. — Uśmiechnęła się z jakimś dziwnym bólem wymalowanym na twarzy.

Poczułam ukłucie w okolicy skroni. Dopiero co zaczęłam próbować odnaleźć się w tej sprawie, a już byłam okropnie skołowana. Każde słowo skrywało jakąś nutę tajemnicy.

Usłyszałyśmy trzaśnięcie drzwi i nieco się od siebie odsunęłyśmy. Caio wszedł do salonu z torbą ciasteczek. Znowu miał na twarzy uśmiech, to sprawiało, że nie wierzyłam w obraz poważnego chłopaka.

Anioły mieszkają w piekleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz