Rozdział 18 Odłuż broń

820 32 12
                                    

( przypominam że z tego rozdziału nie wolno brać przykładu. NIE WOLNO powtarzać rzeczy w nim zawarte czy też inspirować się nimi.
Życzę miłego czytania )

Gdy usłyszałam pukanie do drzwi wstałam z ziemi.
- Proszę. - powiedziałam stojąc i patrząc w prost na drzwi.
Maja również wstała i przyczepiła się do mojego boku chcąc dalej podnosić mnie na duchu. Objęłam ją ramieniem a do mojego pokoju wszedł Montgomery.
- Co cię tu sprowadza? - zapytałam zimno.
Dalej mu nie ufałam a teraz gdy przyszedł do mojego pokoju, gdzie byłam tylko ja i Maja tym bardziej czułam że coś jest nie tak.
- Chciałem przeprosić za moje karygodne zachowanie. - odpowiedział mężczyzna z uśmiechem na twarzy.
Już chciałam odpowiedzieć że: "nie się nie stało" gdy coś przykuło moją uwagę. Zaginięcie na jugo ubraniu. Nic w tym złego gdyby nie to że wiedziałam co to znaczy. Co ten człowiek ma przy sobie.
Pokazałam Mai ręką że ma stanąć za mną. Zrobiłam również krok w tył.
- Nie zbliżaj się. - powiedziałam stanowczo.
Montgomery nie wiedziała o co chodzi ale nie zbliżał się. Uśmiech zniknął z jego twarzy.
- Czy coś zrobiłem? - zapytała.
- Wyjmij broń tak bym cały czas widziała twoje ręce. - nakazałam dość stanowczo. Poczułam jak Maja przytula się do mojej nogi i czułam jak się trzęsie.
Bałam się.
Czułam jak bym zaraz miała zostać zastrzelona. Strach w mojej piersi uciskał organy wewnętrzne.
Montgomery zrobił minę jak by nie wiedział o co chodzi ale powoli pokazując co robi wyją broń.
- Rzuć ją i kopnij w moją stronę.
Moje rozkazy była stanowcze. Jedną ręką dalej pokazywałam Mai że ma zostać za mną.
- Aniu nie ma się czego bać. Nie zrobię wam krzywdy. - powiedział.
Jego broń nie była wycelowania w nas.
Moja wręcz przeciwnie.
Szybkim ruchem wyjęłam  swoją broń i wycelowałam w niego.
- Rzuć to i kopnij do mnie.
Moje palce były na spuście na lufa wycelowania w czoło mężczyzny.
Broń naszego 'wujka' upadła nie ziemię. Nie wiem czy specjalnie ją rzucił czy wypadła mu z ręki.
- Teraz kopnij ją do mnie albo strzelę.- mój głos był groźny.
Byłam gotowa strzelić a w mojej głowie układa się plan co dalej.
Ten człowiek chciał nas zabić. Musiałam więc jakiś plan.
Musiałam uciekać.
Montgomery kopnął broń w moją stronę. Ja przydeptałam ją nogą dalej patrząc w oczy mężczyzny.
Wiedziałam co musze zrobić. Szybkim ruchem złapałam telefon i portfel leżący na szafce nocnej a tą samą dłonią co trzymałam brań chwyciłam Maje za nadgarstek i wybiegłam. Słyszałam jak Nasz 'Wujek' coś woła za nami ale to zignorowałam. Razem z Mają wbiegłam do garażu.
- Wsiadaj. - pokazałam jej czarne, sportowe auto stojące najbliżej wyjazdu. Gdy Maja usiadła w aucie ja tym czasem chwyciłam do niego kluczyki i wsiadłam na miejsce kierowcy.
- Co się dzieje? - zapytała moje siostra. Widać było że jest przerażona.
Nie odpowiedziałam. Wyjechałam z garażu a gdy wyjeżdżałam poza posesje wili Monetów widziałam jak Dylan wybiega z domu.
Wyjechałam na drogę i jechałam bardzo szybko.
- Wszystko w porządku? Nic ci nie jest? - zapytałam mojej siostry.
- Jest dobrze tylko co się dzieje? - zapytała. - I jakim cudem potrafisz prowadzić?
- Tata mnie nauczył. A teraz posłuchaj uważnie. Nasi bracia chcą nas zabić. - powiedziałam. Spojrzałam w lusterko by spojrzeć na bladą twarz moje siostry. - Teraz uciekamy i nie możemy dać się im złapać.
Cały czas patrzyłam na drogę co chwili zerkają to na moją siostrę to na tył samochodu by sprawdzić czy nikt za nami nie jedzie. Gdy upewniłam się że nikt za nami nie jedzie wzięłam telefon i zadzwoniłam do kuzyna. Dałam go na głośnik i odłożyłam telefon na fotel obok skupiając się na drodze.
- Halo? - Usłyszałam głos Kristjana.
- Kristjan pomocy. - powiedziałam szubko.
- Co się dzieje? Wszystko w porządku? - zapytał a w jego głosie był strach.
- Właśnie jadę autem z Mają. Nasz wujek miał broń. On chyba chciała nas zabić. Uciekłyśmy ale nie wiem co dalej. - powiedziałam.
- Okej. Prowadzisz samochód więc cały czas patrz na drogę i powiedz skąd wiesz że twój wujek chciał was zabić? Zranił którąś z was? - zapytał.
- Jesteśmy całe. Nie wiem czy napewno chciał zabić ale na to wiele wskazuje. Może chciał zakończyć to co zaczął mój ojciec. - powiedziałam. W tej samej chwili na drogę wyskoczył jeleń. Ja od razu i raptownie skręciłam by w niego nie wjechać. Straciłam kontrolę nad autem. Jechaliśmy w las. Usłyszałam głośne dzięki, widziałam rzeczy latające mi przed oczami asz... 

Nastała zupełną ciemność i głucha cisza.
______________________________________

Mam nadzieję że rozdział się podoba. Jak myślicie co będzie dalej?

Rodzina Monet: Bez emocjiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz