Rozdział 12 ALBERTO

489 13 0
                                    

To nie był mój dzień.

W przeciągu zaledwie kilku godzin, musiałem zwolnić dużo nie kompetentnych osób z mojej firmy, za których głupotę musiałem zapłacić. Mało tego okazało się, że mam wśród ludzi kreta. A wisienka na torcie to skradzione trzy kontenery z koką. Nie chciałem wracać do domu, ale stwierdziłem, że najlepsze miejsce na wybuch złości jest tam. Jednakże zapomniałem, że w domu mamy jeszcze jednego nowego lokatora. A raczej lokatorkę.

Owszem miewam ataki złości dość mocne. Mamy z Mią umowę, że gdy wchodzę, nie odzywam się i idę od razu do biura ona ma zakaz przychodzenia do mnie przez najbliższą godzinę. Dla jej bezpieczeństwa. Często nie umiem nad sobą zapanować.

Wchodząc do domu nie panuje nad siłą w rękach. Trzaskam wszystkim czy popadnie. Moje biuro zamieniłem w ruinę. Wszystko co jakkolwiek dało się rozwalić, rozwaliłem. Usłyszałem delikatny dźwięk otwieranych drzwi. Wiedziałem, że to ona. Mia stosuje się do zasad.

- Radzę ci stąd wyjść. - powiedziałem. Próbowałem nad sobą panować, najlepiej jak potrafiłem.

- Czy wszystko w porządku? Jeśli potrzebuje pan pomocy jestem do dyspozycji. - odparła cichym głosikiem. Bała się. Jej głos charakterystycznie drgał.

- Powiedziałem wyjdź.

- Jeśli chce pan się wygadać to...

- Powiedziałem do kurwy nędzy, że masz wyjść! - wykrzyknąłem jej prosto w twarz i złapałem za ramiona. - Czy nie umiesz zrozumieć prostego polecenia? Rozumiem, że cały czas w głowie do tej pory miałaś tylko mielenie kawy, ale to jest chyba proste polecenie! - zacząłem krzyczeć. Tak przestałem się kontrolować. - Zabrakło ci nagle słownictwa?!

-To boli... - Usłyszałem cichy głos a wtedy zobaczyłem jej oczy. Załzawione i przerażone. Lubię ten widok u innych ludzi, podnieca mnie. Lecz jej łzy, jej strach zaczyna mnie boleć. Puszczam ją, a ona upada na kolana. Przegiąłem i wiem. Ale nadal jestem nabuzowany.

- Zrozumiesz teraz co masz zrobić? - zapytałem trochę mniej ciężkim głosem i odwróciłem się w kierunku rozwalonego biurka. Ona podniosła się z wielkim trudem i udała w kierunku drzwi. Jednak nie usłyszałem zamykania drzwi, a huk. Odwróciłem się i zobaczyłem, że Emily leży na ziemi nieprzytomna.

Nie rozumiałem, dlaczego w tamtym momencie złość uleciała, a nagle pojawił się strach. Podbiegłem do dziewczyny najszybciej jak potrafiłem i zacząłem ją dokładnie oglądać.

- Emily? Kurwa mać. - wyciągnąłem swój telefon z kieszeni i zadzwoniłem do Antonia. Jest on naszym lekarzem.

- Halo?

- Potrzebuje cię u mnie, teraz natychmiast. Dostaniesz więcej niż zawsze, ale masz tu być w przeciągu dziesięciu minut, a najlepiej krócej.

- Zaraz będę.

Spojrzałem na dziewczynę jeszcze raz i nawet nie wiem dlaczego z moich ust wypadło słowo:

- Przepraszam.

-----------------------------------------------------------------------

Antonio zbadał dokładnie dziewczynę, na tyle ile potrafił.

- Cóż obstawiam przemęczenie. Mówiono ci o jakichkolwiek chorobach, schorzeniach bądź zażywanych lekach?

- Nic mi nie wiadomo. Ostatnio była ranna to już wiesz.

- Napewno jest za chuda. Powinna więcej jeść i pić wody, a najlepiej brać witaminy. Pobrałem krew zbadam ją w laboratorium i prześlę ci wynik.

- Dzięki.

- Niebawem powinna się obudzić.

Lekarz opuścił pokój, a ja usiadłem na łóżku obok dziewczyny i chwyciłem jej dłoń. Ucałowałem jej wierzch i jeszcze kilka razy po cichu przepraszałem za to co zrobiłem. Wiem, że to ja do tego doprowadziłem. Przestraszyłem ją i zdenerwowałem. Podniosłem delikatnie rękawy jej bluzki i znalazłem to czego tak bardzo się obawiałem. Siniaki. Złapałem się za głowę. Znów miałem ochotę coś rozwalić.

- Tato! Widziałeś gdzieś Emily? - usłyszałem za drzwiami. Muszę coś szybko wymyślić. Mia nie może teraz zobaczyć Emily. Szybko wyszedłem z pokoju i udałem się w stronę dziewczynki.

- Emily poszła spać. Była zmęczona, czego potrzebujesz skarbie?

- Trzeba włączyć nowy odcinek. - odparła. Ja spojrzałem na telewizor. No tak Scooby Doo. Zaśmiałem sie pod nosem i włączyłem dziewczynce bajkę.

Ja natomiast wróciłem do pokoju Emily. Zastanawiałem się jak wynagrodzić dziewczynie to co jej zrobiłem. Jest bardzo wrażliwa widać to po niej, ale czyżby była taka tylko przy mnie? Nie bała się stanąć oko w oko z płatnymi zabójcami z bronią, żeby ochronić moją córkę, a mnie się boi?

Nagle usłyszałem jęk dochodzący z łóżka. Dziewczyna zaczęła się budzić.

Otworzyła te swoje piękne oczy i popatrzyła na mnie. Chwile to zajęło, ale niestety w jej oczach ponownie ujrzałem strach.

- Nie bój się mnie. Nic ci nie zrobię. - ale to jest żałosne, dopiero co jej zrobiłeś idioto - wiem, wiem co zrobiłem i bardzo tego żałuję. Przepraszam. Tak bardzo cię przepraszam. - odparłem łapiąc jej dłoń i przykładając do ust. Dziewczyna próbowała coś powiedzieć. - Zanim coś powiesz wiedz, że zrobię wszystko abyś nie zostawiła Mii. Ona jest w tobie zakochana po uszy i nie wypuszczę cię.

- Nie chce zostawiać Mii. - odparła zachrypniętym głosem, a mnie aż drgnął kutas. Kurwa nie teraz.

- A mnie? - co za debilne pytanie. Miałem ochotę strzelić sobie teraz w twarz, co ja palnąłem.

Najgłośniej krzyczy serceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz