V. Światełko w tunelu

5 0 0
                                    

Grayson

Gdy usłyszałem, że mamy udać się do szpitala, mój oddech nieznacznie przyspieszył, a serce delikatnie zakuło, jakby mój własny organizm przypomniał mi o niezagojonych ranach. To właśnie w placówce medycznej byłem zapewniany o tym, jak wszystko będzie dobrze, a ja wrócę do domu z mamą obok. Nigdy to nie nastąpiło. Przestałem ufać lekarzom za dawanie ludziom złudnej nadziei.

Mimo własnych doświadczeń nie mogłem jej odmówić, nie gdy patrzyła na mnie oczami przepełnionymi strachem. Musiałem się ogarnąć. Dlatego teraz byliśmy w drodze do szpitala.

Po jej słowach o byciu dłużniczką nic więcej nie powiedziała. Jednak co rusz zerkałem na dziewczynę, widząc jej przejęcie. Nerwowo się rozglądała, jej noga podskakiwała, a ręce delikatnie drżały. Zauważyłem, że mimo bladej cery była jeszcze bledsza.

-Hej, nie wiem co, się stało, ale musisz się trochę uspokoić, bo zaraz zemdlejesz z tego stresu.

-Nie rozumiesz — odparła, spuszczając wzrok na swoje dłonie.

-Więc pozwól mi zrozumieć — powiedziałem i mimo gonitwy myśli w mojej głowie delikatnie położyłem swoją dłoń na jej kolano.

Rudowłosa od razu na mnie spojrzała, lekko przerażona, jednak nie odtrąciła mojej ręki, a nawet jej noga ustała w miejscu a palce przestały drżeć.

-Chodzi o moją babcię — zaczęła szeptem — tylko ona mi została, a teraz dowiaduję się, że miała zawał

-Jeśli jest w szpitalu to na pewno z nią lepiej — mówiłem, licząc, że ją jakkolwiek pociesze.

-Jest chora, ma alzheimera, więc dla niej ten zawał może być o wiele gorszy w skutkach.

-Rozumiem, jednak nie wiesz, jaki jest jej stan, może nie warto martwić się na zapas. Wiem, że łatwo mi mówić, ale nie chcę by tobie jeszcze coś się stało — to ostatnie słowa wypowiedziane między nami po nich zapadła głucha cisza. Tyle że nie była wcale niekomfortowa.

Mając pogląd na całą sytuację, przyspieszyłem, chcąc dowieść dziewczynę na miejsce jak najszybciej.

Po dwudziestu minutach dotarliśmy na miejsce. Ruda jednak nie wyglądała, jakby miała się ruszyć z miejsca wręcz przeciwnie, wyglądała, jakby biła się z własnymi myślami. Po chwili do moich uszu doszedł jej cichy szept.

-Wiem, że mogę prosić o wiele, ale czy poszedłbyś ze mną? - nagle poczułem, jakby ktoś odciął mi dostęp do tlenu, jednak bez wahania jej odpowiedziałem.

-Pewnie.

Po moich słowach od razu ruszyliśmy do środka wprost do recepcji.

-Dzień dobry chciałabym się dowiedzieć gdzie leży Mary Brown?

-Sala dwieście pięć, drugie piętro. Wychodząc z windy od razu na lewo. - poinstruowała nas pielęgniarka.

Nie czekając dłużej, wpadliśmy do windy, chcąc jak najszybciej znaleźć się na górze. Podchodząc do sali, ruda wpadła w ramiona nieznanej mi kobiety. Wyglądała na bliską pięćdziesięciu lat. Krótkie blond włosy wymieszane z siwymi miała spięte spinkami. Jednak zdecydowanie wzrok przykuwały jej oczy, z których biło ciepło.

-Olivia, co z nią? Jak się czuje? Co się stało? - dziewczyna wyrzucała z siebie kolejne nurtujące pytania.

-Ma dobrą opiekę. Jej stan jest stabilny, więc wszystko jest już pod kontrolą — odparła starsza kobieta, na co młodsza odetchnęła z ulgą — Aurora jednak to nie wszystko.

          

Aurora. To jej imię.

Wyszeptałem je pod nosem, a na mojej twarzy od razu zagościł uśmiech. Takie delikatne i tak dobrze brzmiące w moich ustach. Idealne.

-Jak to nie wszystko? - zapytała dziewczyna lekko zdezorientowana.

-Obawiam się, że jej stan pogorszył się przez wizytę komornika.

-Komornika? - zapytała Aurora z niedowierzaniem oraz wyczuwalnym lekkim wstydem w głosie.

-Kochanie powiedział, że zbyt długo zwlekałyście z opłatami. Tłumaczył, że wszystkie postępowania były zawarte w listach, ale nic to nie dawało. Powiedział, że mimo wydłużonego terminu nie pozostaje mu nic innego. Musicie się wyprowadzić, macie dwa tygodnie.

-Boże to niemożliwe — ruda zaczęła się osuwać na ziemię, na co natychmiastowo zareagowałem. Złapałem i posadziłem ją na jednym z krzeseł, sam siadając obok.

-Słoneczko czemu nic nie mówiłaś, przecież bym wam pomogła — powiedziała Olivia.

-Co miałam powiedzieć — zaczęła dziewczyna podniesionym głosem — że od dwóch miesięcy nie mam żadnych dochodów, bo nie mam pracy czy może, że wszelkie oszczędności nam się skończyły? Nie powiem, że nie mogę zapewnić babci godnej opieki, ale jestem zbyt egoistyczna, by wysłać ją do jakiegoś ośrodka, na który i tak nas nie stać. Jak myślisz, co miałam powiedzieć. Oświeć mnie, jak niby miałabyś mi pomóc — po jej policzkach strumieniem płynęły łzy, a jej ciało było roztrzęsione.

Raz podziałało więc i teraz chwyciłem jej drobną dłoń w swoją, na co faktycznie nieco się uspokoiła.

-Aurora na pewno znalazłoby się jakieś rozwiązanie, ale musisz dopuścić...

-Tak dopuścić pomoc, tyle że ja jej nie chcę. Muszę zadbać o to sama. Myślę, że możesz już iść — odparła ruda szeptem.

-Kochanie — powiedziała Olivia, dotykając jej ramienia.

-Zostaw mnie, proszę — dziewczyna odrzuciła rękę starszej kobiety, po czym weszła do sali, w której leżała jej babcia.

-Zajmę się nią, może pani spokojnie wrócić do domu — pierwsze słowa opuściły moje usta.

-Życie zbyt bardzo ją poturbowało i zbyt szybko kazało dorosnąć. Długo była sama albo po prostu trafiała na złych ludzi, przez to odrzuca pomoc, bo się boi. Oby tobie udało się pokazać, że istnieje jeszcze dobro na tym świecie.

-Skąd pewność, że nie jestem zły? - zapytałem zaciekawiony.

Kobieta podeszła bliżej, chwytając moją dłoń.

-Jesteś synem Jasmine Lee?

-Tak, ale skąd pani...

-Znałam ją, a ty jesteś zbyt podobny, by się nie domyślić, że jesteś jej dzieckiem. Powiem ci też, że nie uwierzę, byś mógł być zły, mając taką matkę. - odparła, po czym zaczęła się oddalać, jednak na odchodne rzuciła do mnie — a nawet jeśli jesteś i się co do ciebie mylę, to pomyśl, że jesteś pierwszym mężczyzną od ośmiu lat, który ją dotknął i nie wywołał przerażenia, tylko ją wręcz uspokoił.

Z tą informacją kobieta zostawiła mnie na korytarzu lekko zdezorientowanego.

Nigdy nie zrozumiem, jak bardzo świat jest niesprawiedliwy. Dlaczego ja mam wszystko, a ona to traci. Co musiało się stać w jej przeszłości, że dzisiaj boi się tak bardzo. Kto ją skrzywdził na tyle, by ona nie potrafiła prosić o pomoc.

Nagle drzwi od sali się otworzyły, a ja stanąłem twarzą w twarz z rudą.

-Przepraszam, że musiałeś być tego wszystkiego świadkiem

-Nic się nie stało, nie ma za co przepraszać

-Dlatego chciałam się jak najszybciej ulotnić od ciebie. Moje życie to jeden wielki syf, tylko jakiś głupiec chciałby znać kogoś takiego — powiedziała, patrząc wprost w moje oczy.

-Co, jeśli ci powiem, że ja jestem tym głupcem — odparłem zgodnie z prawdą, na co dziewczyna lekko zachichotała.

-To bym ci nie uwierzyła. Nie wyglądasz na kogoś, kto jest głupi — tym razem to ja się zaśmiałem

-Jak babcia? - zapytałem, zmieniając temat.

-Stan stabilny za kilka dni ją wypuszczą, więc mam czas coś wykombinować — powiedziała, a jej uśmiech stał się tylko nikłym cieniem.

-Możemy wykombinować coś razem — niepewnie zaproponowałem.

-Bardzo ci dziękuję, ale już wiele dla mnie zrobiłeś, teraz muszę to jakoś ogarnąć — poczułem lekkie rozdrażnienie w jej głosie, co dało mi jasno do zrozumienia, że lepiej nie brnąć w to dalej.

-Dobrze pod warunkiem, że dasz się odwieść do domu.

Po odwiezieniu Aurory postanowiłem zajechać na cmentarz do mamy. Po drodze kupiłem świeże kwiaty. Ruszyłem alejką, która znam na pamięć, po czym dotarłem nad odpowiedni grób. Poczułem lekkie ukłucie w sercu, gdy spojrzałem na jej zdjęcie, na którym jest uśmiechnięta. Żałuje, że nie ma jej obok. Wiedziałaby co mi doradzić w sprawie rudowłosej. Bo oczywiście nie może wyjść z mojej głowy. Szczerze to nie byłem pewny co dalej, ale mam wrażenie, że dla niej muszę się ogarnąć. Aurora potrzebuje oparcia, więc nie mogę zawalić. Zapewne jakaś część mnie kieruje się tym, że rodzicom nie pomogłem, więc muszę jej. Jednak czuję, że nie pojawiła się w moim życiu przez przypadek.

Mama kiedyś mi powiedziała, że w życiu nie ma rzeczy przypadkowych a wszystko dzieje się po coś. I tak wpadłem na pomysł. Szalony, głupi, być może lekkomyślny, ale ma potencjał.

Od razu poszedłem do samochodu, jadąc wprost do mieszkania dziewczyny.

Zapukałem do drzwi, które już po chwili się uchyliły.

-Grayson co ty tu robisz? - zapytała.

-Zamieszkajcie ze mną.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: mar 30, 2024 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Be the first to comment 💬

Zgaszone gwiazdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz