MAYA
Obudziłam się pierwsza przeciągając się w łóżku Ferrana. Ręką dosięgłam swojego telefonu i spojrzałam na zegarek, który wskazywał 8.30. Kurwa ja za pół godziny mam egzamin. Z tych nerwów telefon spadł mi na ziemię i zaczęłam wiercić się na łóżku szukając swoich rzeczy.
- Co się dzieje?- zapytał zaspany Ferran.- Wojna idzie czy co?
- Mam egzamin za pół godziny.- powiedziałam w nerwach i szybko się ubierałam.- Muszę na niego zdążyć! Więc wstawaj!
- A która jest?- zapytał i usiadł na łóżku.
- 8.30.- powiedziałam i źle nadepnęłam nogą na ziemi, przez co przewróciłam się.
Od razu usłyszałam śmiech Ferrana. Podniosłam się do siadu i poprawiając włosy, spojrzałam na niego.
- Radzę ci się już zacząć ubierać.- powiedziałam i rzuciłam w niego koszulką.- Musisz mnie zawieźć na uczelnię.
- Dobra.- powiedział i nim się obejrzałam on już był gotowy do wyjścia.
Musiałam jeszcze na szybko wejść do swojego mieszkania po swoją torebkę. Wszystko robiłam w pośpiechu co mi się nie zdarza zbyt często, dlatego nie jestem pewna czy czegoś nie zapomniałam. Ale już trudno będę musiała bez tego przeżyć.
Zbiegłam schodami do samochodu Ferrana, który szybko zawiózł mnie na uczelnię. Mam nadzieje, że Gloria kupi mi jakąś kawę, bo bez niej nie wiem jak napisze ten egzamin. Kiedy tylko Ferran podjechał pod uczelnię wyskoczyłam z samochodu, mówiąc mu tylko szybkie cześć. Związek związkiem ale cholera mój egzamin jest dla mnie ważny i chce w końcu skończyć te studia.
Wbiegłam do budynku, gdzie pod salą stało już pełno osób z mojego kierunku. Na szczęście nie pomyliłam się co do Glorii, która śmiała się ze mnie, ale w dłoni trzymała dwa kubki kawy. Wzięłam od niej jeden i wypiłam go prawie jak piwo. Byłam spragniona a jednocześnie podenerwowana.
- Widzę, że udana była... noc.- powiedziała i wzięła łyk swojej kawy.- Wyglądasz... no właśnie... tak.
- Można tak powiedzieć.- powiedziałam.- Że była udana. Przynajmniej kolacja z rodzicami wypaliła.
- I ciekawe jak ty teraz biedna napiszesz ten egzamin.- powiedziała wzdychając jak po maratonie.
- Normalnie.- powiedziałam.- Długopisem, którego.... kurwa nie wzięłam.
Szlag! Wiedziałam, że o czymś zapomniałam. Szkoda, że akurat trafiło na długopis.
- Od czego ma się przyjaciółki.- powiedziała Gloria i podała mi jeden ze swoich długopisów.
Podziękowałam jej i powoli wykładowcy wpuszczali nas do sali. Jako, że moje nazwisko było na literkę C to weszłam do sali przed Glorią. Wylosowałam swoje miejsce, które okazało się pod oknem. Usiadłam i czekałam aż rozpocznie się 3 godzinny egzamin.
Gdy w końcu się rozpoczął skupiłam się na tyle ile mogłam i zaczęłam go rozwiązywać. Sądziłam, że okaże się trudniejszy, ale szło mi całkiem... dobrze. I teraz nie wiem czy to dobry znak czy jednak nie i wszystko robię źle. To niestety okaże się, gdy otrzymam wyniki. Jednak jestem dobrej myśli. Przecież uczyłam się tego wszystkiego. Więc musi mi pójść dobrze.
FERRAN
Zawiozłem Mayę na uczelnię i wróciłem do mieszkania z którego od razu pojechałem do... stadniny koni. Mam pewien pomysł, który nie ma opcji, że nie wypali. Bo się chyba popłaczę. Właśnie od kilku dni myślę jak wykorzystać 40% udowodnienia Mayi, że ją kocham. No i wymyśliłem.
Mój dobry znajomy pożyczył mi białego konia, którego mam mu zwrócić wieczorem. Obiecałem, że na pewno to zrobię, bo po jaką cholerę mi koń w mieszkaniu? Na łeb nie upadłem aby go na chama tam wciskać.
Po zabraniu konia podjechałem do wypożyczalni strojów i wypożyczyłem... zbroję rycerza. W takim oto wydaniu na koniu przez całe miasto pędziłem pod uczelnię Mayi. I ciągle w myślach powtarzałem, że ten plan jest genialny. W końcu tego ona oczekiwała a ja właśnie to spełniam.
Trochę się nastałem pod jej uczelnią, kiedy w końcu wyszła. Od razu rozpoznała mnie Gloria, która szturchnęła ją ręką. Większość ludzi gapiło się na mnie i na to co ja odwalam. Na koniu. Kurwa na koniu!
Maya spojrzała się w moją stronę i nie umiała uwierzyć, że to co widzi jest prawdziwe. Oddała rzeczy Glorii i podeszła do mnie.
- Ferran?- zapytała niepewnie.- Co... ty... wyprawiasz?
- Chwila.- powiedziałem i zszedłem z konia.- Jestem twoim księciem na białym koniu. Na niego właśnie czekałaś, więc jestem.
Nie spodziewałem się, że ta zbroja rycerza jest taka.... sztywna. Ledwo umiałem w niej zrobić jakikolwiek krok. W końcu jednak mi się udało i stanąłem przed Mayą, trzymając jedną ręką konia a drugą podając jej papier. Była tak zszokowana, że ledwo wystawiła rękę po tą kartkę.
- Przeczytaj.- powiedziałem.
W końcu jednak wzięła ją ode mnie i zaczęła czytać.
- Ja niniejszym podpisany Ferran Torres oświadczam, że niżej wymienione punkty są już nie aktualne, gdyż z ręką na sercu mogę przysiąc, że się ZAKOCHAŁEM. I to bez pamięci w najpiękniejszej dziewczynie na tym świecie. P.S odłóż kartkę i spójrz na mnie.- przeczytała moją kartkę, po czym wykonała to co tam napisałem.
A ja już klęczałem z pudełeczkiem w którym znajdował się pierścionek zaręczynowy.
- Wiesz dobrze, że ja kocham ciebie i ja wiem, że ty kochasz mnie a oboje wiemy, że pasuje do siebie jak nikt inny do siebie tak bardzo nie pasuje.- powiedziałem.- Więc uczynisz mi ten królewski zaszczyt i wyjdziesz za mnie?
Maya zakryła rękoma buzię a z jej oczu popłynęły łzy. Patrzyła na mnie dosyć długo i obawiałem się, że powie mi NIE. Ale ona na szczęście powiedziała przeciwieństwo tego słowa.
- Tak wyjdę za ciebie.- powiedziała.- Oczywiście, że wyjdę.
Zaczęła się cieszyć jak nastolatka. Ja właściwie też. Moje zaręczyny na pewno zapamięta do końca życia, bo żaden inny by ich nie wykonał w takim stylu jak ja. Po prostu jej się te zaręczyny należały.
Założyłem jej pierścionek na palec i zdjął rycerski hełm, po czym objąłem ją i pocałowałem. Wszyscy którzy stali przed budynkiem zaczęli bić brawo i gwizdać. Już teraz mogę powiedzieć, że zrobiłem to w królewskim stylu. No i udowodniłem jej, że ją kocham.
- 20% to moja zbroja i koń a kolejne 20% to pierścionek.- powiedziałem do Mayi.- Co razem daje 40% a w sumie 100% udowodnienia ci, że cię kocham.
- Nie zmarnowałeś tego zakładu.- powiedziała.- I bardzo się z tego cieszę. Od teraz już nie jesteś moim chłopakiem tylko narzeczonym.
- A z tego to ja się cieszę najbardziej.- powiedziałem i uśmiechnąłem się do niej.
Maya odwzajemniła mój uśmiech i spojrzała na swoich znajomych.
- Wychodzę za mąż!- krzyknęła a jej koleżanki zaczęły piszczeć.
Cieszę się, że to zrobiłem. Nie żałuje niczego a już nie mogę się doczekać naszego wspólnego życia, które nas czeka. Wiem, że będziemy najlepszym małżeństwem i pobijemy tym samym Pedriego i Laurę.
''Wspólnie wyruszamy dzisiaj na niezwykłą przygodę, gdzie każdy dzień będzie jak czarodziejska opowieść, którą będziemy pisać każdym naszym działaniem.''
CZYTASZ
Wszystko na niby |Ferran Torres
Fanfiction''Wymyślmy sobie wszystko Co całkiem niemożliwe Bo miłość niesie wtedy Gdy trochę jest na niby...'' MAYA CARSON to rodowita amerykanka, która postanowiła rozpocząć studia w słonecznej Barcelonie. Wszystko idzie po jej myśli, dopóki nie okazuje się...