Część 25. Trzydziesty grudnia. Dzień przed Sylwestrem. Natalia

56 10 3
                                    


Natalia

Wstałam z decyzją, że nie może być tak, jak zaplanował ojciec i matka Amelii. Po prostu nie może.

Zmiana planów, siostra. Impreza będzie u mnie, napisałam płucząc zęby. Ile osób będzie? Albo nie pisz. Wolę nie wiedzieć.

Ten marniutki żart to był szczyt moich możliwości i wydobyłam go z siebie, bo ona miała tak samo kiepski nastrój. Miałam jednak w rękach sposób, żeby to naprawić, w jej przypadku.

Amelia od razu zadzwoniła.

- Iiiii! – pisnęła prosto w moje ucho.

Odłożyłam komórkę i ustawiłam tryb głośnomówiący.

– Nie żartuj. Naprawdę? – cieszyła się dalej Amelia.

- Naprawdę. Podaj ludziom mój adres. I o czternastej jesteś u mnie. Weź od razu ciuchy, w których chcesz wystąpić na imprezie.

- Po co tak wcześnie? – zapytała, już pochłonięta tym planem.

- Obiecałaś kiedyś, że będziesz u mnie sprzątać.

Amelia sapnęła z niedowierzaniem, a potem błyskawicznie się zorientowała, że jej pozycja negocjacyjna jest co najmniej przeciętna.

- Eee, no... no dobra.

- Nie – zlitowałam się nad nią. – Posprzątacie po imprezie. Dzisiaj jest czysto.

- U ciebie zawsze jest czysto – podchwyciła Amelia. Potem odegrała teatralnie ulgę: - Już myślałam, że naprawdę będziesz mi kazała...

Przerwałam jej:

- Musimy zrobić zakupy i przygotować coś do jedzenia.

Temu przytaknęła z większym entuzjazmem i obiecała pomoc swoich znajomych przy robieniu sałatek, koreczków i kanapek na gorąco, w których byłam specjalistką.

- Ale sypialnia jest niedostępna - zastrzegłam. - Żadnego seksu w moim łóżku. Ani rzygania. W ogóle, nie możecie pić alkoholu ani palić.

Amelia zaniemówiła.

- Żartujesz, tak? To moja osiemnastka!

Uśmiechnęłam się pod nosem.

- Po prostu nie zniszcz mi mieszkania, okej? Jak narozrabiacie, to sami gadacie z policją.

Zaraz po tych słowach poczułam chłód w żołądku, bo skojarzenia z wybrykiem Antka były oczywiste.

- Jak będzie problem z policją, zadzwonię do taty – powiedziała beztrosko moja siostra.

Poczucie dyskomfortu jeszcze bardziej wzrosło.

- Mela, jeśli to będzie coś więcej, niż zbyt głośna muzyka, to nawet telefon do taty ci nie pomoże – zwróciłam jej uwagę.

- Nie wygłupiaj się. Myślisz, że nie wykorzystałby swoich wpływów?

Zmarszczyłam brwi i pozwoliłam tym dziwacznym słowom zagościć w moim umyśle.

– Ale fajnie, Tuta! Już myślałam, że dla nikogo moje urodziny nie są naprawdę ważne. Nic nie zepsujemy. Nie martw się. Ja w ogóle mogę przyjechać zaraz.

- „Zaraz" wychodzę do pracy – powiedziałam skupiona na malowaniu rzęs. – Muszę być do trzynastej trzydzieści, potem zmieni mnie mama.

- Mogę pożyczyć twoje złote buty?

Próbowałam sobie przypomnieć, czy się ich czasem nie pozbyłam.

- Jak je znajdziesz, są twoje.

- Tuuuuta... - jęknęła marudnie Amelia. – Jak tak mówisz, to znaczy, że już ich nie masz.

DRŻĄCE GWIAZDKIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz