05.08.2023 rok.
Do moich uszu doszedł dźwięk otwieranych drzwi, kroki i...konfietii poleciało w góre, wszyscy zaczęli krzyczeć, a nawet zapaliły się sztuczne ognie, których nie było w planach i przez, które się teraz martwię, że może spłonąć dekoracja.
Ale najważniejsza jest mina solenizanta, który kompletnie się tego nie spodziewał.Właściwie przez myśli przeszło mi pytanie "Dlaczego ja to robi". To proste jesteśmy razem i go kocham. Mimo, że po ostatnich wydarzeniach unikamy siebie na wzajem. Tak UNIKAMY. Przez tydzień żadno z nas nie w chodzi sobie w drogę. Zero kontaktu słownego jak i fizycznego.
-Wow, dziękuje wam - powiedział Pablo.
-Podzękuj Chrisi ona wszystko zorganizowała - powiedziała na głos Skay na co się uśmiechnęłam.Chłopak spojrzał na mnie po czym podszedł i złożył kurtki pocałunek na moich ustach.
O i jeszcze nie wspomniałam, że każdy myśli, że się pogodziliśmy i to już dawno. Niech sobie tak narazie myślą. Co prawda boli mnie to co teraz od walamy z Pablem, ale ostatnią sytuacja wkurwiła mnie na maksa. Z czasem nam przejdzie i znowu zaczniemy być parką papużek nie rozłączek tak jak wcześniej.
-Dobra fistaszki, a teraz czas na imprezę!!+++++
Po kilku godzinach tańczenia, jedzenia, picia i śpiewania padłam na łóżko. Śpiewania, hahha. Było karaoke to w zasadzie był konkurs
KTO NAJLEPIEJ ZAŚPIEWA no i oczywiście wygrałam ja. W moim pokoju w Londynie podkreślam, znajduje się wiele pucharów i medali. Niektóre są własnie z konkursów wokalnych. Zawsze śpiewałam jako solistka i szło mi to dobrze.Usłyszałam czyjeś kroki i dźwięk zamykanych drzwi. Muzyka natychmiastowo ucichła.
-Chrisi, musimy pogadać.
-To słucham - odpowiedziałam z większą chęcią niż się spodziewałam.
-Nie możemy się pogodzić, już mnie to męczy.
-Mnie też - racja racja.
-Dlaczego ciągle przytakujesz?
-Dla twojej świadomości nadal jestem zła, ale też nie chcę się już kłócić. Jest mi zimno w nocy, a nie mam się do kogo przytulić - odparłam z uśmiechem.
-Bardzo śmieszne - odpowiedział zirytowany.
-Wiem - zaśmiałam się cicho.
-Tak ci do śmiechu?Natychmiastowo przewrucił mnie tak, że leżałam teraz na plecach i zaczął łaskotać przez co zaczęłam się głośno śmiać.
-Hahaha, przestań! - krzyknęłam próbując odepchnąć jego ręce - zostaw!
-A co za to dostanę?
-Bilet na Jowisza.
-Zła odpowiedź - i znów zaczął mnie łaskotać.
-Bo cię zepchnęł z łóżka, haha!
-Tylko sprubuj, a dostaniesz po dupie.
-Czyż by to była przemoc domowa?
-Chodziło mi o co innego - powiedział.
-Jesteś nienormalny - odpowiedział bo zaczęłam się domyślić o co mu chodzi.
-I tak mnie kochasz.
-Takiś pewien?
-Oczywiście.Wsunął mi jedną rękę pod koszulkę, a druga uniusł moje ręce do góry tak, że nie miałam żadnej możliwości ruchu nimi. Złączył nasze usta w krótkim, ale przyjemny pocałunku. Zaczął błądzić dłonią po moich ciele. Płomyk podniecenia nagie się we mnie rozpalił. Ale musiałam to przerwać, nie dzisiaj. Kobiece sprawy.
-Nie dzisiaj Pablo.
-Możemy i jutro, północ za nie całął godzinę.
-Za tydzień.Po usłyszeniu tej wiadomości mina mu zrzedła. Ja wiem wiem, spodobało mu się ostatnio. Ale ja nic na miesiączke nie poradzę. Już i tak przetrwałam dzisiejszy dzień na tabletkach.
-Dobrze.Japierdole no. Kocham tego faceta. Pamiętam jak mój były naciskał na mnie, że to już pora coś tam coś tam. Zawsze się wykręcałam oczywiście. Ale on nie reagował na to jak Pablo. Pablo się nawet nie kłucił i nie pytał dlaczego, uszanował moje zdanie. Nie chcę to nie. A tamten raz to się na mnie wydarł, że mam okres i to mu przeszkadza w bzyknięciu mnie, jak by to była kurwa moja wina. Masz kobietę to się pogudź z tym, że masz i okres.
Położył się obok mnie i przyciągnął do siebie.
-Będziesz spać? - zapytał.
-Chyba tak, jestem padnięta.Stoczyłam się z łóżka i wyciągnęł z szafy różową piżamke.
Poszłam do łazienki rozebrałam się i wskoczyłam w różowiutkie cudo.
Związałam włosy w niski kucyk i zmyłam makijaż. Prysznic wezmę jutro bo dzisiaj to już nie ma sensu.Powędrowałam spowrotem do pokoju, ale tam zastałam mnie nie miła nie spodzianka. Mianowicie Pedro siedział na moim miejscu.
-Spieprzaj - rzuciłam.
-Nie.Chwyciłam lampę, która stała na komodzie koło drzwi i, która w tym momencie była idealnym przedmiotem do zastraszania ludzi.
-Dobra dobra już idę sobie.Wstał z mojego miejsca na, które się wślizgnęłam spowrotem wtulając się w chłopaka.
-Ale zazdrosna.
-Czy ja po arabsku mówie? Won mi z pokoju!Przewrucił z rozbawieniem oczami i wyszedł zamykając za sobą drzwi.
-No nareszcie.Płeć przeciwna obok mnie cicho się zaśmiała i naciągnęła na nas kołdrę.
06.08.2023 rok.
Czyjeś kroki przywróciły mnie do świata żywych tak samo jak chłopaka obok. Boże, która jest godzina i kto się chrząta po domu. Sięgnęłam po telefon na, którym wyświetliła się piąta kurwa nad ranem. Odłożyłam telefon i położyliśmy się spowrotem spać, ale nie było nam to dane ponieważ dźwięk stłuczonego szkła zerwał nas na nogi.
Wstaliśmy i niemal biegiem zeszliśmy na dół.
Ale...syf.
Ja tego nie sprzątam nie ma takiej opcji. Mogę ewentualnie pozbierać ten wazon, który leży teraz potłuczony na podłodze. No i tak chyba zrobię. Wzięłam z jednej z szafek zmiotkę i zaczęłam zamiatać szkło.
-Ktoś mi powie ci tu się odwaliło? I dlatego moja kuchnia o tej godzinie jest pełna osób?
-Nie chcieliśmy was obudzić, zeszłam na dół tylko po jakieś tabletki od bólu głowy, a ten musiał za mną przyjść. A wazonu nawet nie dotykaliśmy ktoś musiał go wczoraj krzywo postawić i dzisiaj zleciał.
-Wszystko wina Gonzaleza - nie mogłam się powstrzymać.
-Ty nie leprza - wypalił.
-Schlebiasz mi, a teraz dobranoc.Wyrzuciłam wszystko co zmiotłam na szufelkę. Pujdę znowu spać wstanę jak już wszystko będzie posprzątane bo ja nie mam zamiaru tego sprzątać.
-Nie nie nie, pomagasz nam sprzatać - powiedział czarno włosy.
-W przeciwieństwie do ciebie ja mam na jedenastą do pracy, więc chcę się wyspać.To i tak nie będzie możliwe bo zostało mi tylko nie całe sześć godzin, a Kate chciała żebym była jeszcze trochę wcześniej. Nie ma jakieś tam pracownicy bo jest na zwolnieniu i muszę pomóc w czymś tam. Już nie pamiętam w czym.
-O której kończysz?
-Dzisiaj o dwudziestej.
-To odbiorę cię jak będę wracał z treningu.
-Jasne, o i jeszcze jutro wychodzę z Kate na kawę. Zna taką super kawiarnie w centrum miasta i chcę mnie tam zabrać.
-A ja to już zdania nie mam na ten temat? A może ja nie chcę żebyś szła? - odpowiedział trochę zazdrosny.
-Nie jesteś moim mężem ani narzeczonym żeby mi czegoś zabraniać. A jak chcesz mnie zabrać na randkę to mi powiedz, zazdrośniku.
-Nie jestem zazdrosny.
-Jesteś - wytknęła mu Skay.Chłopak spojrzał na swojego kolegę w oczekiwaniu na wsparcie moralne, ale ten uniusł tylko ręce w geście obronnym.
-Jesteś.Witajcie kochani. Mam nadzieję, że rozdział się spodobał. Do następnego☺️🙂😊
CZYTASZ
If could go back... | Pablo Gavi |
RomanceZAWIESZONA DO ODWOŁANIA!!!!!! A gdyby mogła zmienić, swoją historię, gdyby mogła cofnąć się w czasie i wszystko zmienić. Nie stety tak się nie da...