Rozpiąłem górny guzik od wojskowej marynarki, po czym z ciężkim westchnięciem oparłem się o wykwitnie poskręcaną barierkę balkonu nad wewnętrznym zamkowym dziedzińcem. Był środek nocy i nie mogłem po prostu spać, a żadne zioła na wyciszenie mi nie pomogły. Valon zaproponowała więc małą sesję treningową, na którą z chęcią się zgodziłem. Jednak po godzinie oboje musieliśmy się poddać, nie będąc już wstanie poprawnie trzymać mieczy w swoich dłoniach. Mimo zyskanego zmęczenia, nadal nie mogłem nawet pomyśleć o złożeniu głowy na poduszce.
– Dalej tu sterczysz? – usłyszałem zza siebie, co oznaczało, że przyjaciółka zdążyła już uprzątnąć nasz sprzęt.
– Jak widać – mruknąłem, nawet na nią nie patrząc, mimo że stanęła obok mnie w odległości zaledwie kilku centymetrów. – Mam nadzieję, że przynajmniej on może spokojnie spać.
– Obawiam się, że żadne z nas nie może, skoro negocjacje idą tak... mozolnie – stwierdziła słusznie, wahając się nad ostatnim słowem. – Bardzo ciekawi mnie, co się stało, że tak nagle spowolniły. W końcu niemalże z dnia na dzień para cesarska stała się bardzo nieprzychylna i nie pozwala wam ze sobą współpracować, mimo że książę Feng wyprawia manipulacyjne cuda.
– Bo się jeszcze w nim zakochasz – sarknąłem, próbując sam dla siebie jakoś rozładować napiętą atmosferę, niestety niewiele to pomogło.
– Nie jest w moim typie – odparła, też próbując brnąć w lżejszy temat. – Wolę lepiej zbudowanych...
– Takich jak Gabriel?
Zostałem po tym pytaniu trzepnięty jej dłonią w potylicę, na co się cicho zaśmiałem, ale szybko wrócił do mnie posępny nastrój. Schowałem twarz w dłoniach, pragnąc obecnie tylko jednego – zagarnąć Shi w swoje ramiona i upewnić się, że nic złego się z nim nie działo. Niestety od kilku dni byłem od tej możliwości odcięty, co wcale dobrze na mnie nie wpływało. Valon najwyraźniej wyczuła, że potrzebowałem czułego dotyku i przytuliła mnie od tyłu, ale szybko się odwróciłem, by uścisnąć ją od przodu. Oparłem skroń o jej bark, a kobieta przesunęła delikatnie palcami po moim karku, dając mi chłonąć kojące ciepło od swojego ciała. Wiedziałem, że pozwalała mi na taką bliskość ze względu na naszą niemalże rodzinną relację i dlatego, że nie interesowały mnie kobiety, a tym samym mogła zachować swój profesjonalizm jako moja ochroniarz.
– Valon... – odezwałem się, aby powiedzieć cokolwiek i przerwać ciężką ciszę, ale w tym momencie otworzyły się drzwi na taras.
Odsunęliśmy się od siebie, spoglądając na strażnika, który ukłonił się mi i zbliżył się z jakimś papierem w dłoni.
– Poproszono mnie, abym dostarczył to księciu rano, ale skoro pan nie śpi, mogę to od razu panu dać – oznajmił, wręczając mi coś, co okazało się kopertą.
– Od kogo to? – zapytałem, otwierając niezaklejone pismo.
– Nadawca powiedział, że będzie pan znał jego tożsamość.
Rozłożyłem kartkę, wczytując się w jej krótką zawartość, przez co moje oczy otwarły się szerzej.
Przepraszam, Egonie
Przepraszam za to, co czynię, ale to najlepsze wyjście z tej patowej sytuacji. Mam nadzieję, że pocieszy cię chociaż informacja, że raczej żyję, kiedy czytasz to pismo. Próbowałeś nauczyć mnie walczyć, ale to sprawiło tylko, że popełniłem straszliwy błąd i sprowadziłem na nas klęskę. Mogę cię teraz tylko prosić, abyś wzniósł za mnie modły u Floriama i że będzie nam dane spotkać się znowu po śmierci przy jego czułym boku.
Kocham cię, Shi
– Cholera – wyraziłem głośno swoją frustrację, wzbudzoną przez wiadomość.
– Co się stało? – zainteresowała się Valon, ale tylko potrząsnąłem we wściekłości i zmartwieniu głową.
– Sprawdzić pokój Shi – rozkazałem twardo, na co strażnik szybko się oddalił, ale przyjaciółka dalej żądała ode mnie wyjaśnień. – Mam nadzieję, że jeszcze nie zdążył zwiać.
– Jak to zwiać? – rzuciła, biegnąc za mną, ponieważ wypadłem z balkonu na korytarz, aby samemu dostać się do sypialni Liuxianczyka.
– On chce uciec. Kuźwa, uciec! Bardzo zły moment sobie na to wybrał, to jeszcze wszystko pogorszy.
Zamilkłem zaraz po tym, spiesząc się do gościnnego skrzydła zamku. Gdy tylko dotarłem pod odpowiednie drzwi, te okazały się otwarte, a w środku już trwała niezła krzątanina gwardzistów. Przekroczyłem szybko prób, wpadając w to zamieszanie, w którym ewidentnie brakowało Shi. Jego łóżko było rozścielone ujawniając stos poduszek i porzuconą koszulę nocną. Rozjuszony nieobecnością ukochanego dopadłem do jednego z trzech liuxiańskich służących, chwytając go brutalnie za poły krótkiego kimona.
– Jakim cudem pozwoliliście mu uciec?! – warknąłem ku przerażeniu tamtego, po czym puściłem go prędko, gdy nie udzielił odpowiedzi. – Jakim cudem ktokolwiek pozwolił mu zwiać?! – wrzasnąłem już na wszystkich obecnych, co ewidentnie wytrąciło strażników z rezonu.
– Nikt nie wychodził z tego pokoju – powiedział jeden z nich.
– No to Shi musiał w takim razie stąd wyparować – sarknąłem, obrzucając ich nad wyraz nieprzyjemnym spojrzeniem. – Co tak stoicie?! Już powinniście go szukać... Przeszukać w tej chwili zamek! Gdzieś musi być, przecież się nie teleportował!
– Ale jak niby stąd zniknął? – odważył się odezwać jeden ze służących, przez co się na nim skoncentrowałem.
– Na razie mam to głęboko gdzieś... Wy również szukajcie, w końcu to pod waszą „opieką" się on znajduje, czyż nie? Jeśli nie chcecie poznać do czego jestem w ostateczności zdolny, lepiej szybko go znajdźcie – mruknąłem, zniżając głos do niebezpiecznego szeptu wraz z rozszerzaniem się w przestrachu źrenic chłopaka, który wcześniej zdjął swoją białą maskę.
Cała trójka Liuxianczyków umknęła wraz ze strażnikami na korytarz, zostawiając mnie tu samego z Valon, która położyła dłoń na moim ramieniu, niemalże przytrzymując mnie w jednym miejscu.
– Uspokój się – syknęła do mnie, zanim zdążyłem się chociażby do niej odwrócić. – Zanim zrobisz cokolwiek, uspokój się. Jesteś niewyspany i rozdrażniony. Kierując się emocjami, w niczym teraz sobie ani nam nie pomożesz. Opierdzieliłeś wszystkich i wystarczy już nam twardej ręki. Teraz ochłoń, bo obiecuję, że cię stąd nie wypuszczę, póki się nie uspokoisz.
Wypuściłem wstrzymane powietrze, wiedząc, że przyjaciółka miała świętą rację. Gdy się rozluźniłem, jej dłoń zniknęła z mojego barku.
– A teraz myślimy – oświadczyła, więc w końcu na nią spojrzałem. – Jakim cudem Shi stąd zniknął? Najlepiej pomożemy wszystkim, jak wykorzystamy moc naszych szarych komórek. Wtedy najszybciej go znajdziemy.
Rozejrzałem się po pokoju w niemej zgodzie i zacząłem krążyć, przypatrując się wszystkiemu wokół. Przez drzwi nie wyszedł, bo korytarz był pilnowany przez strażników, a ci by nikogo nie przepuścili. Pokój nie był wyposażony w żadne sekretne przejścia, więc jedyną drogą ucieczki pozostawały okna lub balkon. Podszedłem więc do szklanych drzwi i pociągnąłem klamki wszystkich z nich. Oczywiście okazały się zatrzaśnięte, ale nie mogłem pozbyć się wrażenia, że tylko przez nie mój ukochany mógł się wydostać. Otworzyłem sobie balkon, aby obejrzeć je z zewnątrz i zerknąłem w dół, choć w mroku niewiele było widać.