Rozdział 18

78 6 0
                                    

Rozpiąłem górny guzik od wojskowej marynarki, po czym z ciężkim westchnięciem oparłem się o wykwitnie poskręcaną barierkę balkonu nad wewnętrznym zamkowym dziedzińcem. Był środek nocy i nie mogłem po prostu spać, a żadne zioła na wyciszenie mi nie pomogły. Valon zaproponowała więc małą sesję treningową, na którą z chęcią się zgodziłem. Jednak po godzinie oboje musieliśmy się poddać, nie będąc już wstanie poprawnie trzymać mieczy w swoich dłoniach. Mimo zyskanego zmęczenia, nadal nie mogłem nawet pomyśleć o złożeniu głowy na poduszce.

– Dalej tu sterczysz? – usłyszałem zza siebie, co oznaczało, że przyjaciółka zdążyła już uprzątnąć nasz sprzęt.

– Jak widać – mruknąłem, nawet na nią nie patrząc, mimo że stanęła obok mnie w odległości zaledwie kilku centymetrów. – Mam nadzieję, że przynajmniej on może spokojnie spać.

– Obawiam się, że żadne z nas nie może, skoro negocjacje idą tak... mozolnie – stwierdziła słusznie, wahając się nad ostatnim słowem. – Bardzo ciekawi mnie, co się stało, że tak nagle spowolniły. W końcu niemalże z dnia na dzień para cesarska stała się bardzo nieprzychylna i nie pozwala wam ze sobą współpracować, mimo że książę Feng wyprawia manipulacyjne cuda.

– Bo się jeszcze w nim zakochasz – sarknąłem, próbując sam dla siebie jakoś rozładować napiętą atmosferę, niestety niewiele to pomogło.

– Nie jest w moim typie – odparła, też próbując brnąć w lżejszy temat. – Wolę lepiej zbudowanych...

– Takich jak Gabriel?

Zostałem po tym pytaniu trzepnięty jej dłonią w potylicę, na co się cicho zaśmiałem, ale szybko wrócił do mnie posępny nastrój. Schowałem twarz w dłoniach, pragnąc obecnie tylko jednego – zagarnąć Shi w swoje ramiona i upewnić się, że nic złego się z nim nie działo. Niestety od kilku dni byłem od tej możliwości odcięty, co wcale dobrze na mnie nie wpływało. Valon najwyraźniej wyczuła, że potrzebowałem czułego dotyku i przytuliła mnie od tyłu, ale szybko się odwróciłem, by uścisnąć ją od przodu. Oparłem skroń o jej bark, a kobieta przesunęła delikatnie palcami po moim karku, dając mi chłonąć kojące ciepło od swojego ciała. Wiedziałem, że pozwalała mi na taką bliskość ze względu na naszą niemalże rodzinną relację i dlatego, że nie interesowały mnie kobiety, a tym samym mogła zachować swój profesjonalizm jako moja ochroniarz.

– Valon... – odezwałem się, aby powiedzieć cokolwiek i przerwać ciężką ciszę, ale w tym momencie otworzyły się drzwi na taras.

Odsunęliśmy się od siebie, spoglądając na strażnika, który ukłonił się mi i zbliżył się z jakimś papierem w dłoni.

– Poproszono mnie, abym dostarczył to księciu rano, ale skoro pan nie śpi, mogę to od razu panu dać – oznajmił, wręczając mi coś, co okazało się kopertą.

– Od kogo to? – zapytałem, otwierając niezaklejone pismo.

– Nadawca powiedział, że będzie pan znał jego tożsamość.

Rozłożyłem kartkę, wczytując się w jej krótką zawartość, przez co moje oczy otwarły się szerzej.


Przepraszam, Egonie

Przepraszam za to, co czynię, ale to najlepsze wyjście z tej patowej sytuacji. Mam nadzieję, że pocieszy cię chociaż informacja, że raczej żyję, kiedy czytasz to pismo. Próbowałeś nauczyć mnie walczyć, ale to sprawiło tylko, że popełniłem straszliwy błąd i sprowadziłem na nas klęskę. Mogę cię teraz tylko prosić, abyś wzniósł za mnie modły u Floriama i że będzie nam dane spotkać się znowu po śmierci przy jego czułym boku.

Książę z porcelanyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz