Gloria
Owen zaprowadził mnie do obszernej kuchni i wskazał duże krzesło, obite welurem. Usadowiłam się wygodnie i westchnęłam. Czułam się nieswojo, ponieważ moja obecność w jego mieszkaniu była nieoczekiwana. Nie przypuszczałam, że bez najmniejszego zawahania sprowadzi mnie w to miejsce.
– Na głos – zamruczał i otworzył duże drzwi, za którymi kryła się lodówka.
– Słucham?
– To właśnie ja słucham. Mów na głos to, co myślisz, kochanie – powiedział ciepło i wyjął jakieś warzywa na blat. Jego ruchy były takie naturalne, swobodne, jakby moja obecność w ogóle go nie krępowała.
W szkole, zauważyłam, że zachowywał się podobnie. Był pewien siebie, władczy, a jednocześnie przyjazny. Zdobywał szacunek i stawał się autorytetem w naturalny, niewymuszony sposób.
– Myślę o tym, że to wszystko stało się... Szybko – wykrztusiłam.
– Sprecyzuj – zażądał i spojrzał na mnie znad deski do krojenia.
– Dotąd myślałam, że będziesz po prostu miłym przyjacielem na odległość – przyznałam. – Twoje pojawienie się w szkole zmieniło wszystko.
– Owszem, ale czy to źle? – zapytał i podrzucił w górę małego pomidorka, po czym bez trudu złapał go ustami. – Częstuj się, nic dziś nie jadłaś.
– Zjadłam śniadanie – odparłam mechanicznie.
– Ale nie jadłaś w szkole – mruknął z niezadowoleniem i podsunął mi pod nos pomidory. – Zaraz będzie gotowa reszta.
– Skąd wiesz, że nie jadłam? – zapytałam i wzięłam jednego pomidorka.
– Widziałem, jak na stołówce mieszałaś w jogurcie, ale ani razu łyżka nie trafiła do twoich ust. Później wypiłaś puszkę coli i kawę z automatu.
– Czyli jednak mnie szpiegujesz – stwierdziłam.
– Po prostu obserwuję, Kropelko – rzucił i puścił do mnie oko.
Nawet nie spostrzegłam, kiedy pokroił warzywa i mięso, i wrzucił do szklanego naczynia, po czym umieścił w piekarniku. Po chwili postawił przede mną butelkę schłodzonej wody i szklankę.
Usiadł naprzeciwko mnie i po prostu patrzył. Jakby próbował chłonąć mój widok, żeby wystarczyło mu na później. Nie krępowało mnie to, ale mimo wszystko wprawiało w jakieś dziwne uczucie.
– Opowiedz mi – szepnął i niespodziewanie pogładził mój policzek. Wzdrygnęłam się, a on zacisnął szczęki z taką siłą, że zazgrzytał zębami.
– Nie wiem co – bąknęłam.
– Jak zginęli twoi rodzice? – zapytał wprost. – Poradziłaś sobie z tym? Potrzebujesz przepracować?
– Jesteś terapeutą? – syknęłam. – Nie przesłuchuj mnie.
– Nie robię tego. Chcę o tym porozmawiać, a nie wypytywać, Glorio. Tak wyglądają normalne rozmowy. Nie będę gawędził z tobą jak kiedyś, potrzebuję konkretów. Wtedy miałaś większe pole do popisu, bo mogłaś udawać, teraz tylko szczerość.
– Nigdy nie udawałam – sprzeciwiłam się.
– Ale nie mówiłaś wprost. Gdybyś mówiła, to pewnie wiedziałbym, że masz siedemnaście lat i uczysz się w liceum, w którym przyszło mi pracować.
– Nie kontynuowałbyś znajomości ze mną, gdybyś wiedział to wszystko, prawda?
– Na pewno bym się zastanawiał, co taki staruch miałby do zaoferowania tak młodej dziewczynie, i miałbym trochę czasu, żeby poszukać innej pracy – odparł i odchylił się na krześle. Splótł dłonie na karku i znów przewiercał mnie spojrzeniem. – Nie wyglądasz na siedemnaście lat – dodał.
– A ty nie wyglądasz na trzydzieści. I nie tylko ja tak uważam, skoro całą żeńska część szkoły ślini się tak, że niedługo utoniemy – prychnęłam, kolejny raz dając się ponieść cholernej zazdrości.
Cmoknął z dezaprobatą i się zaśmiał, po czym wyciągnął do mnie rękę.
– Chodź, mała złośnico – zachęcił mnie, a ja niczym zahipnotyzowana wstałam i zbliżyłam się do niego. – Usiądź. – Poklepał się po udzie i uśmiechnął się delikatnie.
Pogładził kciukiem moje plecy, a drugą dłoń położył na moim nagim kolanie, patrzył przy tym wprost w moje oczy.
– Jesteś tutaj. Ty. Nikt inny. Dotykam ciebie. Ty siedzisz na moich kolanach i za moment zjesz ze mną kolację. Ty drzemałaś w moim samochodzie, a później też w łóżku. Ty spędzisz ze mną wieczór, noc, a może nawet cały weekend. Jak myślisz, obchodzi mnie ślina jakiejkolwiek z tych dziewcząt? – wygłosił z powagą i wsunął dłoń pod moją koszulę. Kiedy dotknął nagiej skóry, zadrżałam i westchnęłam cicho.
– Chyba nie – wyszeptałam drżącym od nagłego podniecenia głosem.
– Na pewno nie – poprawił mnie i przesunął nosem po linii mojej szczęki. – Nie wiem, co ze mną zrobiłaś, powinienem być opanowany, nie nakłaniać cię do tego wszystkiego, ale nie potrafię – wyszeptał tuż przy moim uchu. – Powinienem odwieźć cię do domu – dodał i odsunął się ode mnie.
Prędko wstałam i zagryzłam mocno wnętrze policzka. Nagłe poczucie odrzucenia uderzyło we mnie jak bezlitosna fala.
– Wrócę sama – bąknęłam, a on znów się zaśmiał i złapał mnie za rękę.
– Glorio, przestań reagować tak impulsywnie. To, że powinienem, nie oznacza, że to zrobię. Nie chcę tylko, żebyś miała jakieś problemy, jeśli nie wrócisz do domu, rozumiesz? Cholera, jestem nauczycielem, powinienem skłaniać cię do prawdomówności, tymczasem proszę cię, żebyś kłamała dla kilku chwil ze mną. Mógłbym mieć z tego tytułu problemy.
– Poproszę Hazel, żeby mnie kryła – wykrztusiłam. – A ciotce powiem, że... że przez cały weekend się uczyłam.
– Nie możesz. – Pokręcił głową. – Nikt nie może być w to zamieszany, rozumiesz? Nikt nie może wiedzieć. Jeśli wyda się, że byłaś ze mną... Nawet nie chcę myśleć o tym, jakie piekło mogłoby się rozpętać.
– Może po prostu wrócę do domu – zaproponowałam zrezygnowana. Nie chciałam, żeby wpędzał się w takie poczucie winy. Tak naprawdę w ogóle nie planowałam znaleźć się w jego domu, a już tym bardziej nie myślałam o tym, że będzie chciał, żebym została.
– Kolacja – westchnął i podniósł się z krzesła. Wyjął z piekarnika pachnącą zapiekankę warzywną i postawił na stole. W milczeniu położył na nim również talerze i sztućce.
A ja po prostu stałam i przyglądałam się temu. Już nie był taki wyluzowany jak na początku. Widać było, że intensywnie nad czymś myślał, a ja znów zaczęłam zastanawiać się, w którym momencie powie, że moja obecność jest dla niego wyłącznie obciążeniem.
– Siadaj, Kropelko – powiedział z czułością i stanął za mną. Objął mnie delikatnie jedną ręką, a drugą zgarnął moje włosy z karku, po czym złożył na nim subtelny pocałunek. – Musisz nabrać sił, bo czeka nas długa bitwa. Będziemy kłamać, kombinować, oszukiwać i udawać, a to pochłonie mnóstwo energii.
– Potrafię – przyznałam. – Umiem kłamać i udawać.
– Tym razem wymyśl jakąś koleżankę, której pomagałaś w nauce. Straciłaś rachubę czasu, jej rodzice zaproponowali, żebyś została do niedzieli. Telefon ci się rozładował, a nie znałaś numeru ciotki na pamięć – wyrecytował i wsunął dłoń do kieszeni w mojej spódnicy, po czym wyjął z niej telefon. – Wyłącz – szepnął a ja bez zawahania to zrobiłam.
– Ona mnie zabije – parsknęłam, ale autentycznie miałam w nosie, czy przyjdzie mi ponieść jakieś konsekwencje. Miałam nadzieję, że jej chwilowe zainteresowanie tym, co robię, prędko się ulotni i wróci do poprzedniego stanu kompletnego olewania mojego losu.
– Nie pozwolę na to. Nie powinienem nakłaniać cię do tego, ale...
– Ale chyba oboje tego potrzebujemy – odważyłam się dokończyć za niego i wyswobodziłam się z jego objęć. Zajęłam miejsce przy stole i dopiero wtedy poczułam, jak bardzo byłam głodna.
Zwykle dbałam o to, żeby odżywiać się zdrowo i regularnie, bo niezaprzeczalnie potrzebowałam tego, żeby mieć siły do nauki. W ostatnim czasie jednak mój organizm się buntował, jakby ogłosił strajk. Nie byłam w stanie jeść, bo żołądek wywracał mi się na drugą stronę.
Po zjedzonej, swoją drogą przepysznej kolacji, Owen uparł się, żebym poszła spać. Przygotował mi kąpiel, dał swoją koszulkę i ogromne spodnie dresowe i nakazał mi się relaksować. I oto właśnie leżałam w wannie wypełnionej pachnącą pianą, w domu mężczyzny, którego wciąż nie znałam zbyt dobrze, i który był moim nauczycielem, i po prostu napawałam się tą chwilą.
Oparłam głowę o brzeg wanny i zamknęłam oczy, a moje usta rozszerzyły się w uśmiechu. Miałam teraz coś, o co nawet nie odważyłam się prosić. Coś, czego nie oczekiwałam i nie śmiałam nawet o tym marzyć. Spokój. Czułam wszechogarniający mnie spokój. Jakby otulał mnie niczym przyjemny materiał, kojący gorąco, buchające z piekła, w którym tkwiłam.
Nie zważałam na konsekwencje. Pierwszy raz od dawna cieszyłam się tym, co dawał mi los i nie planowałam z tego rezygnować, choćbym miała utonąć we własnych kłamstwach. Nie miałam w sobie za grosz wyrzutów sumienia, ponieważ nie oszukiwałam kogoś, komu na mnie zależało. Bo gdyby tak było, to nie musiałabym kłamać, a szczerość nie zostałaby potępiona.
– Glorio? – Usłyszałam pukanie. – Wszystko w porządku?
– Tak, już wychodzę – odpowiedziałam. – Przepraszam, po prostu było mi zbyt przyjemnie – dodałam, a wtedy drzwi nieoczekiwanie się otworzyły i stanął w nich Owen.
– Przepraszasz za to, że było ci przyjemnie? – zapytał i bez skrępowania podszedł do wanny, w której wciąż leżałam. Piana zasłaniała moją nagość, więc się nie spłoszyłam. Cholera, wręcz przeciwnie. Chciałabym, żeby do mnie dołączył.
Czułam, że zwariuję od nadmiaru bodźców, nieznanych i intensywnych emocji, które uderzały we mnie jedna po drugiej. Że oszaleję z podniecenia, które potrafił we mnie wzbudzić samą obecnością. Nigdy dotąd nie miałam do czynienia z tak silnym pożądaniem, na dodatek niemal przez cały czas. To było w ogóle zdrowe?
– Przepraszam – bąknęłam lekko zawstydzona tym, że stał nade mną, tak nieziemsko przystojny, pewien siebie, męski i kompletnie nieskrępowany sytuacją.
– Znów to robisz – mruknął i podał mi ręcznik.
– To odruch – westchnęłam.
– Jak to, że zasłaniasz się i wzdrygasz, kiedy dotykam twojej twarzy? – zapytał i pochylił się do mnie. – Obserwuję, kochanie. I przyjdzie moment, w którym nie pozwolę ci dłużej udawać. Nie przede mną, rozumiesz? – powiedział twardo i pocałował mnie mocno w usta, po czym wyszedł.
Prędko wyskoczyłam z wanny osuszyłam ciało puszystym ręcznikiem i włożyłam jego koszulkę. Była tak duża, że spodnie uznałam za zbędne, ponieważ materiał sięgał mi do połowy uda. Musiałam tylko pamiętać, że nie miałam bielizny.
Mokre włosy przeczesałam palcami i spojrzałam w lustro. Oto w Rancho Palos Verdes rozpoczynała się historia, której nikt nie mógł poznać. Historia, która nie będzie mogła zostać opowiedziana i zawsze pozostanie tajemnicą. Moja historia. Nasza.
CZYTASZ
Niczyja ✔️
ChickLitGloria jest siedemnastoletnią sierotą, mieszkającą z ciotką, która traktuje ją jak zło konieczne. Dziewczyna jest całkowicie stłamszona i złamana, dlatego podczas wakacji, tuż przed rozpoczęciem klasy maturalnej, podejmuje najgorszą z możliwych decy...