Rozdział 14

192 23 3
                                    


- Nie jest dobrze – doktor Ivette marszczy brwi.

- Jak to nie jest dobrze? Przecież wyniki badań ma w normie. Jest mu ciepło. Ma ciszę i spokój – nerwowo wyliczam wszystkie luksusy, które zapewniłem ciężarnemu.

Kobieta unosi na mnie wzrok. Jej mina nie świadczy o tym, by podzielała mój entuzjazm.

- Poczekamy jeszcze dwa, trzy dni. Jeśli do tego czasu nie będzie lepiej, zabiorę go do szpitala.

- Do szpitala?! Ale przecież...!

- Panie Atkins, proszę się uspokoić! – zostaję ostro zrugany. – Samuel prawie nie śpi. Dzieci się na nim wyżywają. Komu to zawdzięczamy?

- Chyba nie chce pani powiedzieć, że to moja wina! – Całkowicie zszokowany nie umiem ugryźć się w język i muszę odeprzeć ten jakże niezasłużony atak.

- A czyja? – Doktor Ivette z sędziego zmienia się w prokuratora. Za chwilę spłynie na mnie wodospad bezpodstawnych oskarżeń. Bo skoro ktoś ma być winny, to z pewnością ja. O łamanie praw kobiet i globalne ocieplenie także mnie oskarży?

- Zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, żeby...

- Guzik pan zrobił! – Kobieta po raz kolejny mi przerywa, w dodatku kpiącym tonem. – Odrobina seksu i spanie we wspólnym łóżku? To wszystko na co pana stać?

- Przecież sama pani mówiła, że w ten sposób będzie mu ciepło! – zażarcie się bronię. Naiwnie miałem nadzieje, że wstydliwe tematy mamy już za sobą, ale one zawsze wracają i odbijają się czkawką.

- To było w szóstym miesiącu ciąży, a teraz jesteśmy w połowie ósmego i co?

- No właśnie... – Jestem całkowicie zbity z tropu. O co jej chodzi? Znowu nawaliłem? Przecież tak się starałem, więc nie powinna mieć do mnie pretensji. To nie ja kopię Samuela, a maluchy.

- Ma pan więź z dziećmi? Słyszy je pan?

- Tak – odpowiadam z dumą.

- Kochają pana?

Czy mi się wydaje, czy te pytania są coraz bardziej podchwytliwe?

- Tak... Bardzo mnie kochają... – przytakuję, choć konkluzja nadal jest mi zupełnie obca.

- A Samuela kochają?

O cholera... No to wpadłem...

I co teraz? Co mam powiedzieć? Świdrujący wzrok młodej ginekolog będzie mi się śnił po nocach.

- Samuela? – Powtarzam imię omegi, by zyskać chwilę czasu.

- Co dzieci o nim sądzą? – Doktor Ivette ponawia swoje pytanie.

- To zależy... Sama pani wie, jakie są dzieci. Mają dużo potrzeb i zachcianek,
a ktoś musi się im przeciwstawić, więc... – Nerwowy śmiech ma za zadanie ukryć zmieszanie, które odczuwam.

- Pańska nienawiść rzutuje na sposobie, w jaki odbierają go własne dzieci.

- Nie, to nie tak! – tłumaczę się gorączkowo. – Źle interpretuje pani...

- Panie Atkins, litości... – Ordynator opiera dłoń na czole i z niedowierzaniem kręci głową. – Sam pan nie wierzy w te bzdury, więc proszę nawet nie próbować mydlić mi nimi oczu!

- To co mam zrobić?! Przecież nie nastawiałem maluchów przeciwko omedze! Nie kocham go, to fakt, jednak uważam, że...

- Dzieci nie są głupie. Odziedziczyły po panu dominujące cechy charakteru, więc nic dziwnego, że się na panu wzorują. – Lekarka raczy mnie kolejnym medycznym wykładem.

WpadkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz