ROZDZIAŁ TRZECI

2.7K 94 13
                                    

W drodze powrotnej nie odezwałam się nawet słowem. Chłopacy rozmawiali ze sobą na same luźne tematy, choć myślałam, że dowiem się trochę z życia bruneta. Może nie powinnam, ale chciałabym wiedzieć co się u niego działo przez te wszystkie lata, które przebywał w Hiszpanii. Pełno pytań buszowało po mojej głowie, ale żadne z nich nie ujrzało światła dziennego, co może nie było takie złe. Powinnam się zdystansować jeżeli chodziło o jego osobę. Nie wiem dlaczego, ale jego obecność powodowała, że całkowicie zapominałam o Noah, co powinno być lekko absurdalne, ze względu na to, że są braćmi.

Gdy w końcu podjechaliśmy pod dom, we trójkę weszliśmy do domu. Chłopacy odstawili pełne siatki zakupów na wyspę kuchenną i zaczęli je rozpakowywać. Oczywiście pomogłam im żeby było szybciej, bo nie chciałam słuchać później marudzenia Bruno, że nic nie robiłam. Brat postawił mnie przed faktem, że nawet nie wie ile będzie osób na imprezie, bo dał ogłoszenie na Instagrama, także świetnie. Zastanawiałam się jak niby to wszystko ogarnę, gdy tutaj będzie tyle ludzi, a ja będę sama z Lucy. Napisałabym też do mojego najlepszego przyjaciela, Oliviera, ale nic nie pisał, że wrócił, więc pewnie nadal siedzi gdzieś i wygrzewa swoje cztery litery z rodzicami na wyspie.

Nie chciałam przeszkadzać tym dwóm w rozmowie, więc poszłam do swojego pokoju, aby nie krzątać się niepotrzebnie między nimi. Jakoś nie czułam się przy nich tak dobrze, żeby spędzać razem czas, tym bardziej, że moja głowa pulsowała od natłoku myśli. Chłopak mnie skojarzył, więc wracamy do punktu wyjścia. Do samego początku naszej znajomości, gdy on miał dziesięć lat, a ja siedem. Alexander dokuczał mi na każdym kroku, a ja zamiast się postawić uciekałam z płaczem do pokoju.

Co najśmieszniejsze gdy on miał piętnaście lat i zaczął już jakoś wyglądać, zauroczyłam się w nim. Jako dwunastolatka pragnęłam spędzać z nim każdą chwile, aby tylko brunet zwracał na mnie swoją uwagę. Po prostu jego komentarze w moją stronę już mi nie przeszkadzały, a ja sama śmiałam się z jego durnych żartów, które kierował w moją stronę. Co prawda teraz jest nie do poznania, zresztą ja też. Zmieniliśmy się, a ja już nie byłam w nim głupio zauroczona. Nie podobał mi się. Był arogancki, uważał się nie wiadomo za kogo, co było odrzucające. Nie lubiłam jak ktoś stąpał po ziemi niczym król, a pozostałych traktował jak swoich poddanych. Wątpię, że znaleźlibyśmy jeszcze nić porozumienia, więc nawet nie próbowałam jej szukać, bo to będzie droga bez celu.

O godzinie dwudziestej zaczęły schodzić się pierwsze osoby. Tak jak myślałam, już robiły się tłumy, a ja już miałam tego po dziurki w nosie. Wszyscy byli wystrojeni, natomiast ja chodziłam w szarych dresach i czarnym topie, ale całkowicie mi to nie przeszkadzało. Nie zamierzałam się przebierać, więc zostałam w tym samym co wcześniej. Jakoś nie widziałam potrzeby wyglądać dobrze. Blond włosy związałam w kucyka, a makijażu z rana nie ruszałam, przez co mogłam wyglądać jak siedem nieszczęść. Nie zwracałam uwagi na opinie innych, choć czułam na sobie spojrzenia niektórych dziewczyn, które później szeptały coś między sobą.

Zeszłam schodami na sam dół i starałam się odszukać brata, który stał za tym wszystkim. Zdenerwowana weszłam do kuchni, przepychając się między wysokimi osobami. Niestety moje marne metr siedemdziesiąt wydawało się nie być takie wysokie jak zawsze. Na całe szczęście nie musiałam go szukać długo, bo jego krótkie, blond włosy odznaczały się wśród pozostałych. Popijał właśnie coś z plastikowego kubka, nawet się nie krzywiąc. Wywróciłam na to oczami i ignorując pozostałych, chwyciłam jabłko i z całej siły rzuciłam nim w Bruno. Pozostali się zaśmiali, nawet widziałam jak Alexander się uśmiechnął, a ja poczułam lekką satysfakcję.

- Co Ty odwalasz? - zapytał oburzony blondyn, patrząc na mnie wrogo i pocierając swoje ramię, które mogło trochę ucierpieć w wyniku mojego popisowego rzutu.

Let me breathe. (KOREKTA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz