Cała noc kręcę się na łóżku. Nawet późniejszy spokojny oddech Nasturcji mi przeszkadza. Tym bardziej jak uświadamiam sobie ile spała w samochodzie. Nawet lądujący helikopter w ogródku jej nie obudzi.
Średnio wyspana zwlekam się do kuchni. Żałując tego już po chwili. Rodzice wyliczają ile pracy trzeba wykonać aby rudera z zewnątrz nie straszyła, a ogródek nadawał się do użytku i cieszył oko. Przy jak najniższym budżecie. Czyli dzieci się wreszcie na coś pożytecznego przydadzą. Cudownie się zapowiada. Gdzieś gdzie nawet nie chce być. Nie mam ochoty, chęci skupić się na tym. Robię szybkie kromki i idę ku wyjściu z kuchni.
- A tu gdzie się wybierasz. Rozmawiamy przecież.-Nie dobrze. Muszę wymyślić coś na szybko.
- Do pokoju zjeść śniadanie z siostrą.
- To ci zabraknie w połowie drogi tej strawy. A pustego talerza jej chyba nie dasz.
- Dobrze- Dorobiłam kromek.
- Co takie byle jakie. Ogóreczka, pomidorka i sałat dodaj. Jeszcze tata jajka ugotował. Będą przepyszne.
Wzdycham ale postępuje według wskazówek. Narobiła mi smaka.
Po śniadaniu zgodnie z siostrą udajemy śpiące. Nie reagujemy na krzątanie się rodziców i coraz głośniejszą rozmowę.
- Wstajemy, dzień was ominie. - Opieszale otwieram oczy. Mama stoi w drzwiach.-Pomożesz ojcu z karczowaniem ogródka. Jakieś narzędzia znaleźliśmy w garażu, mam nadzieję że podołają rady.- Patrzę się zdziwiona na siostrę. Ona tak samo na mnie.
- Czego?
- Gdybyście wczoraj nie spędziłyście tyle czasu w aucie, to mielibyście szansę wiedziały o czym mówię.
Niechętnie wstajemy pod pilnym matczynym wzrokiem. Lepiej nie ryzykować dalszym przeciąganiem struny. Nasturcja zanim zdąża założyć spodnie już ma cały ładną rymowankę do zrobienia. Czas bardzo szybko zniknąć mamie z oczu póki recytuje tylko siostrze. Może jednak udało mi się z tym ogródkiem. Koszulka, spodnie, buty, gumka tyle mi potrzeba do pracy.
Szukam narzędzi a przede wszystkim garażu, który jak się okazało jest częścią całej rudery. Drzwi jakiś geniusz wymyślił nie od frontu budynku i drogi. Tylko z boku od przeciwnej strony jak przyjechaliśmy. Tak żeby za praktycznie nie było. Kto w tych czasach lubi ułatwiać sobie życie.
Tata na szczęście już wszystko przygotował. Wszystkie narzędzia były w taczkach. Kiedy chwytam do ręki mały zabrudzony sekator. Od razu tego żałuje. Jest pokryte nie tylko starym kurzem ale i czymś oleistym. Dostawiając świecącą, czerwoną poświatę..
- Po jakiego grzyba, ktoś obsmarował to tym dziadostwem!- Narzędzie samo ucieka z ręki. -Mamy jakieś rękawiczki?
- Przykro mi ale nie.-Z oddali odzywa się tata.
CZYTASZ
RÓŻA
FantasyMam na imię Róża jakiś czas temu ktoś mnie nieźle poturbował. Przez co byłam śpiącą królewna na czternaście miesiące. A na pamiątkę dostała mi odbita szczęką delikwenta na ramieniu. Po zakończonej rehabilitacji wróciłam do życia. Niestety najukoch...