Dylan
Tuż po tym jak razem z Nathanielem torturowaliśmy Emanuela, a potem rozczłonkowaliśmy jego ciało i wysłaliśmy je do jego przyjaciół, którzy pomagali mu w tym genialnym planie, przejęliśmy władze na lotniskach. Przymierzaliśmy się już do tego od porwania Scarlett, ale zawsze było coś co stało nam na przeszkodzie. Jednak teraz, po pociągnięciu za odpowiednie sznurki, udało nam się to załatwić w dwa dni. Teraz nasi informatycy i my mamy dostęp do pasażerów i każdego samolotu który ląduje lub startuje w naszym mieście. Pracujemy jeszcze aby mieć dostęp do tego w całym stanie, uda się nam, kwestia kilku dni. Przyjaciół naszej ofiary złapaliśmy właśnie na lotnisku, pracownicy placówki dali nam znać, a my ich wszystkich złapaliśmy. Do tej pory nie wiem co Black planuje z nimi zrobić, na razie siedzą w piwnicy.
- Gdzie jest Paul? Nie mogę się do niego dodzwonić, chciałem mu powiedzieć, że ma jechać z młodymi aby odebrać dług od małolata- do mojego biura wszedł Nathaniel. Przeciągnąłem się na krześle, marszcząc brwi.
- Co ty nie wiesz?- zapytałem, chwyciłem za akty zgonów tamtych w piwnicy. Na wszelki wypadek już je wypełniłem, chuj wie co do głowy strzeli dla bruneta.
- O czym?- schowałem kartki do biurka, on jest aż tak nie ogarnięty?
- Paul moczy chuja na Karaibach czy gdzie on tam poleciał- machnąłem papierami. Następne akty zgonu, obracam się w pierdolonych nekrologach.
- Kto mu dał, kurwa urlop?- wycedził wkurwiony, wyciągał telefon gotów wykorzystać swoją władze i ściągnąć biednego Paula z wakacji, jednak moje słowa wybiły go z rytmu.
- Scarlett. Kazała jechać mu się zrelaksować, a ciebie bierze na siebie- Nathaniel wypuścił powietrze z płuc, próbując się uspokoić. Złapał za nasadę nosa i przymknął oczy.
- Osiwieje z tą kobietą, kurwa przysięgam. Do grobu mnie wpędzi- usiadł na krześle naprzeciwko mnie.
- Chcesz whisky?- zapytałem, byłem gotowy dać mu nawet tą najdroższą, na którą polowałem dwa lata, aby tylko nie mordował nikogo dzisiaj. Dopiero sprzątnęli krew z cel, a środek jeszcze nie do końca zdążył wyschnąć.
- Jestem z dziećmi- mruknął- znaczy dzieckiem- szybko się poprawił.
- Które z nich przyjechało?- zapytałem. Kochałem te dzieciaki jak swoje, ale przy odwiedzinach chłopca, było więcej roboty.
- Sophia, Scarlett poszła z Lucą na jakieś zajęcia przeciwko agresji- westchnął, złapał za butelkę wody i ją odkręcił. Nie bawił się w szklanki, pił prosto z butelki.
- Co zrobił?- jeśli kobieta podjęła tak radykalne kroki to musiało być źle.
- Jakiś chłopiec dał Sophii kwiatka, ponoć Luca uderzył go huśtawką. Ma połamaną rękę i nos.
- Rodzice wnieśli oskarżenie?
- Nie, zobaczyli Scarlett i zaczęli spierdalać. Moja żona twierdzi, że to moja wina.
- Bo to jest twoja wina- przyznałem kobiecie rację- to ty przed snem mówisz mu, że kobiety to księżniczki i trzeba o nie dbać, a w szczególności Sky i Sophia. Mały się nasłucha, a potem tak reaguje, mówisz mu, że ma pilnować siostry aby nie bawiła się z chłopcami to masz skutki tego.
- Uczę syna od małego szacunku i delikatności do kobiet- bronił się.
- A ty tą delikatność przejawiasz w którym momencie? Bo jakoś nie wyłapałem momentu- uchyliłem się w ostatniej chwili, aby nie dostać lecącą butelką.
- Jestem delikatny wobec swojej żony, nie mówię o delikatności w łóżku, ale to za zgodą obojga. Z resztą nie będę wchodził w szczegóły.
- Tato?- usłyszeliśmy cichutki głosik mojej chrześnicy, a następnie drzwi się uchyliły.
- Coś się stało, księżniczko?- brunetka potrząsnęła głową, a następnie weszła do pomieszczenia. Jej oczy rozbłysły gdy zauważyła, że jej ojciec nie jest sam.
- Wujek!- pisnęła. W następnej sekundzie już siedziała na moich kolanach wtulając się w mój tors. Na szyi nadal widniał złoty łańcuszek z wisiorkiem broni, który dałem jej parę lat temu.
- Srujek kurwa, nie wujek- mruknął cicho Black, zanim pociągnął łyka wody. Sophia była idealnym dzieckiem, miała parę przypadków, gdzie nabroiła, ale poza tym dziecko anioł. Nie można wymagać od niej za wiele skoro jej ojcem był mafioso. Po jej ubiorze mogłem stwierdzić, że ubierał ją dzisiaj mój przyjaciel. Jego żona uważniej dobiera kolory, ubrał ją w białą bluzeczkę i długie ogrodniczki w małe stokrotki. Jej włoski spiął po obu stronach białymi kokardkami.
- Dawno cię nie widziałem, dzieciaku- zwróciłem się do niej. Podniosła na mnie czekoladowe tęczówki, dokładnie identyczne jak jej ojca.
- Tęskniłam za tobą- mruknęła.
- To może pójdziemy dzisiaj na lody?
- I na plac zabaw?- zapytała szczęśliwa.
- To zły pomysł, Sophia. Może zamiast tego, pojedziemy do mojego domu i pooglądamy księżniczki?
- A jest Coco?
- Oczywiście, że jest- mała przytaknęła i zeszła z moich kolan aby podejść do ojca. Wdrapała się na jego kolana i spojrzała na niego tym swoim spojrzeniem, które było zarezerwowane tylko dla niego.
- Tato, mogę? Proszę- Nate westchnął i przytulił do siebie dziecko. Złożył buziaka na jej główce i spojrzał na mnie morderczym wzrokiem. To zdecydowanie była księżniczka tatusia, a Pan Władca nie lubił gdy jego księżniczka spędzała czas z kimś innym niż on i jej mama.
- Możesz, księżniczko. Kiedyś zginę w pieklę przez te twoje oczy, mała manipulatorko- Sophia zadowolona z osiągnięcia swojego celu spojrzała na mnie wyczekująco.
***
- Wujek, a ty masz taką mamusię?- szliśmy z Sophią w kierunku mojego domu. Mała zarządziła, że na lody idziemy spacerem, więc w drodze powrotnej musiałem ją nieść.
- Słucham? O czym ty mówisz, księżniczko?
- No tatuś ma mamusię, wujek Max ma ciocie Rose, a ty wujek?- jej pytanie zbiło mnie z tropu. Nie miałem pojęcia co na nie odpowiedzieć, jednak dziecko patrzyło się na mnie przenikliwym spojrzeniem.
- Ja nie mam nikogo, ale dzięki temu mam więcej czasu, dla mojej ulubionej księżniczki- mała nie pytała o nic więcej. Dotarliśmy do domu, dziewczynka od razu pobiegła szukać kota, a ja przebrać się z tego cholernie niewygodnego garnituru. Gdy miałem już na sobie dresy i białą koszulkę, zrobiłem małej popcorn i pokroiłem owoce w kosteczki. Nie wiarygodne co ta mała gwiazda robiła z nami wszystkimi. Postawiłem talerz i miskę na stolik w salonie. Sophia już siedziała na kanapie. Coco spała parę centymetrów od niej, gdy usiadłem obok niej od razu wtuliła się w mój bok- co jest? Nie chcesz siedzieć obok kota?
- Kotek śpi, a mamusia mówiła, że nie można naruszać jego prywatności, czy jakoś tak.
- Przestrzeni- poprawiłem ją.
- Tylko Luca tego nie rozumie, dlatego pieski śpią ze mną- włączyłem jej jedną z wielu bajek które miałem pobrane. Standardowo sięgnęła najpierw po owoce, nigdy nie sięgała po nic innego. Pomimo, że zawsze dawałem jej wybór. Mój telefon zawibrował gdzieś w momencie połowy drugiej bajki, delikatnie po niego sięgnąłem aby nie rozbudzić przysypiającej dziewczynki.
Od Black:
Pojedziesz i przypilnujesz młodych?
Do Black:
Kiedy?
Od Black:
Dzisiaj w nocy.
A już myślałem, że się wyśpię.
CZYTASZ
Taylor
ActionIdealna dziewczyna z idealnym bratem i idealnymi rodzicami. Najlepsze oceny, zajęcia pozalekcyjne, ale czy na pewno ta rodzina jest tak perfekcyjna? A co jeśli na jej drodze stanie mafiosa i bańka idealnej rodzinki pęknie? To opowieść o zastępcy ma...