Rozdział 51

301 27 5
                                    

Isabelle

Siedziałam z Leą w salonie i czułam się nie swojo. Niby mój dom, mieszkałam tu ale jednak coś mi nie odpowiadało. Może siedziało mi z tyłu głowy że były tu inne dziewczyny? A może po prostu byłam  przewrażliwiona?

Chcąc oderwać myśli od ciągłego zamartwiania się zadzwoniłam do babci. Odebrała po kilku sygnałach i jej głos rozbrzmiał w słuchawce.

-Tak słucham?

-Hej babciu, przepraszam że wczoraj nie zadzwoniłam.

-Jakoś przeżyłam. Ale pamiętaj by dzwonić. I jak tam u Katie?

-Dobrze chyba.

-Jak chyba? Co Ty nie rozmawiałaś z nią?

-Rozmawiałam ale nie długo. Jestem u siebie w domu, jeśli tak można powiedzieć.

-Pogodziłaś się z Tonym?

Mój brak odpowiedzi Ella skwitowała westchnięciem. Nie była już pozytywnie nastawiona do niego po tym co się stało i stroniła od tego bym się z nim spotykała.

-Przyjedź z nim. Musimy porozmawiać.

-Przyjadę...-Gula w gardle nie pozwalała mi na więcej niż kilka słów.- Muszę kończyć, zadzwonię później.

Rozłączyłam się nie czekając na odpowiedź babci. Podciągnęłam kolana po brodę i oparłam na nich głowę. Kilka łez opuściło moje kanaliki łzowe a Lea patrzyła na mnie z dywanu zaciekawiona. Mimo że miała niespełna dziesięć miesięcy kumała dużo i umiała wyczuć jak coś było nie tak.

-Mama?

-Co tam?

-Am, am.

Wzięłam dziewczynkę na ręce i udałam się z nią do kuchni. Usadziłam w foteliku i przygotowałam kaszę którą mała wchłaniała w ekspresowym tempie. Upaćkała przy tym nie tylko buzię ale też cały śliniak i końcówki włosków które wydostały jej się z koczka.

-Jestem!

Tony wszedł do domu z czterema pełnymi siatkami zakupów. Położył je na wyspie i uśmiechnął się do Lei która wyglądała jakby właśnie wylała na siebie miskę kaszy.

-Tata!-Wyciągnęła do niego rączki.

-Przybyłem i kupiłem ci coś.

-Nie jest nauczona dostawania wszystkiego. Wolałbym żeby tak zostało.

-Ale to Monet. Musi być choć trochę rozpieszczana.

-Nie musi. Do przedszkola też pójdzie publicznego mimo że stać cię na prywatne. Nie chce by wyrosła na rozpieszczoną księżniczkę jak rzekomo jej matka.

-Ty? Rozpieszczona księżniczka? Kto ci tak powiedział?

-Siostra i tata ale to nie ważne. Przygotuję jedzenie.

Już miałam wstawać z krzesła przy blacie gdy Tomy zjawił się przy mnie i złapał za ramię przytrzymując.

-Kiedy?-Zapytał mało przyjemnym głosem na co się spięłam.

-Dawno, zresztą nie ważne. Nie potrzebnie zaczynałam temat.

-Isa. Kiedy Cię tak nazwali? I czy widzieli się z Leą?

Widzieli. Ale czy ja musiałam mu o tym wspominać? To nie była miła konfrontacja a jednak chciałam to popołudnie spędzić w spokoju a nie z wkurwionym Anthonym Monetem na karku.

-Nie, nie widzieli się z nią.- Skłamałam.

-To dobrze. Lepiej by tak zostało. A do tematu prywatnego przedszkola wrócimy.

Dwie miłości, jedna historia-Rodzina Monet [Zawieszona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz