Rozdział 8: Mokry Black

144 13 3
                                    

Nie mogłem zasnąć. Przewracałem się z boku na bok w dormitorium, w którym panowała ciemność. I chociaż był środek nocy, sen wydawał się być nieosiągalny. W ciasnym, chłodnym pomieszczeniu moje myśli krążyły wokół spraw, które ostatnimi tygodniami sprawiały mi ból.

Nieustannie po zamknięciu oczu widziałem korytarze w lochach, Syriusza stojącego naprzeciw mnie i jego twarz wykrzywioną w lodowatym uśmiechu. Za każdym jednym razem moje płuca odmawiały prawidłowego funkcjonowania, a dziura wewnątrz mnie, zionęła coraz większą zobojętniałą pustką, choć wcześniej wyrządzała mi jedynie cierpienie.

Było coś niezwykle bolesnego w widoku starszego brata otoczonego przyjaciółmi, beztrosko śmiejącego się, jakby nic się nie zmieniło. A później, na sam koniec, patrzącego na mnie - kogoś z kim spędził najwięcej czasu - z kompletną obojętnością, jakbym nic nigdy nie znaczył w jego życiu. Może rzeczywiście tak było? Przecież Jamesa nazywał częściej swoim bratem niż mnie. Gryfon miał o wiele więcej do zaoferowania niż nasza rodzina. Niż ja.

Próbowałem sobie przypomnieć chwile, kiedy byliśmy jeszcze blisko. Jak spędzaliśmy czas, rozmawiając na jego łóżku w domu i w Hogwarcie, jak Syriusz bronił mnie przed starszymi uczniami. Te wspomnienia były teraz jak zakurzone książki na półce, których nikt nie czytał.

Słowo „niewystarczający" odbijało się od ścianek mojej czaszki, gdy po raz kolejny przewracałem się na lewy bok. Starałem się skupić na oddechu Evana, który spał spokojnie obok. Regularne wdechy i wydechy przyjaciela miały działać uspokajająco, lecz zamiast tego przypominały mi, jak niespokojne były moje własne myśli.

Mulciber i Avery dodawali więcej chaosu swoim głośnym chrapaniem. Tiberius, z głową zagrzebaną w poduszce, wydawał dźwięki przypominające warkot starej maszyny, podczas gdy Thaddeus, z otwartymi ustami, chrapał przeraźliwie, jakby próbował wyssać powietrze z całego pokoju, w którym już wystarczająco ciężko mi się oddychało. Dźwięki te wwiercały się w moje uszy, drażniąc mnie jeszcze bardziej.

- Zaraz oszaleję - wyszeptałem, próbując znaleźć wygodną pozycję, jednak każde ułożenie ciała wydawało się niewłaściwe. Jęknąłem desperacko, odwracając się na plecy. Spojrzałem w ciemny sufit, próbując wyrzucić z głowy obrazy starszego brata i Jamesa Pottera, który przerwał naszą błazenadę.

Poczułem, jak moje serce zabiło szybciej, a krew zaszumiała w uszach na wspomnienie okularnika. Miałem ochotę zgnieść go butem jak małego, upierdliwego owada. Odkąd Syriusz trafił do Gryffindoru i zaprzyjaźnił się tam z Remusem, Peterem i Jamesem, wszystko z czasem zaczynało być coraz gorsze. Z wiekiem Syriusz oddalał się od naszej rodziny, zaczął spędzać czas głównie z Potterem. Przyjeżdżał do niego na święta, na wakacje. Zostawił mnie samego w domu z...nimi.

Wziąłem głęboki, drżący oddech, przypominając sobie słowa matki, która mówiła, że muszę być silny, by spełnić oczekiwania rodziny. W głębi duszy pragnąłem tylko jednego – zrozumienia. Próbowałem wyobrazić sobie przyszłość, w której moje serce nie będzie tak rozdarte. W której nie będę musiał wybierać między lojalnością a miłością do brata.

W końcu, nie mogąc już znieść narastającego niepokoju, zdecydowałem się wstać. Wiedziałem, że nie mogłem teraz liczyć na sen, a gdybym został tu choćby chwilę dłużej, dalej wiercąc się na łóżku, kompletnie bym oszalał i powyrywał włosy z głowy.

Cicho zsunąłem się z łóżka, próbując nie obudzić pozostałych. Sięgnąłem po swoją szatę, która wisiała na oparciu krzesła, i narzuciłem ją na ramiona. Kierując się boso do drzwi, otworzyłem je z niezwykłą ostrożnością.

Zerknąłem ostatni raz na śpiących Ślizgonów, sprawdzając czy aby na pewno żaden z nich się nie przebudził, po czym wyślizgnąłem się na chłodny kamienny korytarz, zamykając za sobą bezszelestnie drzwi.

Sekret Czarnej Krwi • Jegulus •Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz