1.3

5 1 2
                                    

Skoro to Liga Akademicka, to nie może być tak źle, prawda?...

***

— Wstawać, no już! — wrzasnął mężczyzna, a Jadwiga jak najszybciej podniosła się z podłogi, przecierając zaspane oczy.

Wczoraj wraz zresztą nowych niewolników została przyprowadzona do Ligi, gdzie pokrótce wytłumaczono im ich nowe obowiązki. Pokazano pomieszczenia, w których od następnego dnia mieli zacząć pracować, i wspomnieli, w jaki sposób mają to robić.

Tym, co zmartwiło dziewczynkę, był fakt, że miała pracować kompletnie inaczej, niż spodziewała się po Lidze Akademickiej. Przecież każdy wiedział, że w takiej Lidze pracuje się raczej, pomagając przy prowadzeniu badań, roznosząc różne podręczniki, sprzątając... Ogólnie rzecz biorąc, wykonując raczej codzienne czynności na rzecz wyżej od ciebie postawionych ludzi. Okazało się jednak, że prawda wygląda kompletnie inaczej.

Jadwiga przerwała wspominanie wczorajszego dnia, kiedy pozostali dookoła niej ruszyli szybkim krokiem we wczoraj wskazanym im kierunku. Była głodna i niewyspana, ale od śmierci mamy Irenki przynajmniej częściowo przywykła do takiego stanu. Ruszyła wraz z niewolnikami, którzy widocznie musieli tu żyć znacznie dłużej od niej, bo doskonale znali drogę na miejsce pracy. Na początku i końcu szło dwóch mężczyzn, którzy mieli za zadanie nadzorować pracę reszty.

Po kilkunastu minutach szybkiego marszu dotarli na plac budowy.

Jak Jadwinia wraz zresztą nowych niewolników dowiedziała się wczoraj, miała tu teraz pracować prawdopodobnie do końca swojego krótkiego żywota.

Spokojnie, przecież to tylko praca fizyczna. Dziewczynka pracowała już fizycznie nie raz i nie dwa, zatem powinna sobie poradzić i tutaj, prawda?

***

Dziewczynka zatrzymała się na chwilę, by dać choć krótką ulgę obolałym mięśniom. Słońce już od jakiegoś czasu paliło niemiłosiernie, była cała zlana potem, ręce i nogi jej drżały. Nigdy nie była jakimś szczególnie słabym dzieckiem, ale czuła, że to zdecydowanie ją przerastało.

Kiedy przyjdzie pora na jedzenie?, zapytała błagalnie w myślach już chyba po raz setny tego dnia. Przecież muszą ją tutaj jakoś karmić, jest ich siłą roboczą, nie mogą pozwolić, żeby umarła z głodu, prawda?

Słysząc wściekły okrzyk wzdrygnęła się gwałtownie i natychmiast wzięła do rąk kolejny wór surowców, który miała przenieść tego dnia, jednak nie była w stanie utrzymać go w rękach. Już po chwili wyślizgnął jej się, a dziewczynka zatoczyła się i niemal upadła.

Kiedy przetarła zmęczone oczy, została gwałtownie pchnięta. Upadła i zaryła ciałem o ziemię. Odwróciła głowę i ujrzała nad sobą wściekłą kobietę. Była ubrana troszkę lepiej od Jadwini i wyglądała na lepiej odżywioną od większości niewolników. Patrzyła na nią wściekłym wzrokiem.

— Spróbuj tylko jeszcze raz migać się od pracy — wycedziła. — Tylko. Spróbuj.

— Ja nie... — zaczęła wciąż leżąca Jadwinia, chcąc się wytłumaczyć, kiedy kobieta kopnęła ją w brzuch.

Dziewczynka wrzasnęła i zgięła się w pół.

— Przeproś — syknęła kobieta. — Przeproś za mówienie w ten sposób do lepszych od siebie.

— Nic nie zrobiłam — rzuciła Jadwinia ze łzami w oczach, kuląc się na ziemi. W odpowiedzi otrzymała kolejnego kopniaka. Krzyknęła, ale zamiast wyczekiwanej ulgi spotkały ją za to kolejne kopniaki. — Przestań! Proszę, przestań! Proszę...! — krzyczała coraz ciszej i ciszej, aż w odpowiedzi na kolejne ciosy z jej gardła wydobywał się tylko cichy szloch.

W pogoni za błękitnym ptakiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz