Emily
Matilda jest na mnie wściekła. To dzięki jej staraniom mogłam mieszkać w tym domu. Kiedy jeden ze znajomych jej chłopaka pochwalił się, że wyjeżdża na ponad pół roku, moja przyjaciółka zasugerowała mu, że rozsądnie byłoby wynająć komuś dom na ten czas. Oczywiście tym kimś byłam ja. Mimo początkowej niechęci właściciel dał się przekonać. Zależało mu tylko na tym, by jego domem zajął się ktoś porządny i godny zaufania.
Cóż nie popisałam się...
Biorąc jednak pod uwagę całokształt mieszkało mi się tu całkiem dobrze. To była moja kryjówka przed światem. Matilda wymyśliła sobie, że przez to pół roku będę miała czas na to by w końcu wziąć się w garść i wrócić do dawnego życia. Ja jednak wiem, że to niemożliwe. Ostatnie miesiące dały mi nieźle w kość. Najpierw pożar, kończący mój francuski sen. Potem śmierć ukochanej babci. To wszystko mnie zniszczyło. Czuję... w zasadzie to nic już nie czuję. Jestem jak wydmuszka, krucha i pusta w środku. Odjeżdżając spoglądam przez krótką chwilę w lusterko, choć mam świadomość, że najwyższy czas zacząć patrzeć przed a nie za siebie.
Wracając do Jacoba, myślę, że niepotrzebnie wszystko wyolbrzymił. A z kolei ściąganie tu Matildy było już kompletnym przegięciem. Moją jedyną winą było to, że przed wyjściem z domu wypiłam butelkę wina. Boli mnie głowa, nie wiem czy to już kac czy może naprawdę uderzyłam się podczas upadku.
- Powinnyśmy jechać do szpitala – proponuje Mati.
- Wiem, że jesteś na mnie wściekła, ale nie musisz mnie aż tak bardzo karać – mówię błagalnym tonem, zaczynam się denerwować.
Po pożarze spędziłam w szpitalu kilka tygodni. Koszmarnych, bolesnych tygodni. Na sam dźwięk tego słowa doznaję ataku paniki. Dziś już dość dołujących mnie rzeczy się wydarzyło. Wizyta w szpitalu tylko pogorszy sprawę.
- To nie jest żadna kara. Ktoś powinien zobaczyć twoją głowę – mówi już spokojniejszym tonem.
- Nic mi nie jest, przysięgam. To tylko otarcie – wskazuję na moją skroń.
- Okej, niech Ci będzie, ale obiecaj, że zadzwonisz, jeśli się gorzej poczujesz – włącza kierunkowskaz i zmienia pas.
- Obiecuję – uśmiecham się cierpko, co za ulga.
- To może w końcu się dowiem, co się wydarzyło? – spogląda na mnie, gdy zatrzymuje się na czerwonym świetle – Jak Ty się w ogóle tam znalazłaś?
Biorę głęboki wdech. Nie mam ochoty o tym rozmawiać, ale skoro zepsułam Mati wieczór należą jej się jakieś wyjaśnienia.
- Kiedy zobaczyłam moje nowe mieszkanie zrobiło mi się tak strasznie smutno. Wypiłam trochę wina. A potem nagle mnie oświeciło – wymamrotałam.
- Zostawiłaś pudło w garderobie? – zgaduje.
- Yhym, kiedy pół roku temu się tam wprowadzałam wepchnęłam je w najciemniejszy kąt jaki znalazłam.
- Rozumiem...
- Nie mogłam go dosięgnąć, więc położyłam na krzesło poduchy – skrzywiłam się – konstrukcja wyglądała na stabilną.
Jednak im dłużej tam stałam tym bardziej zapadałam się w moim niestabilnym podłożu, jakbym ugrzęzła w ruchomych piaskach. W końcu jednak udało mi się przesunąć to cholerne pudło na brzeg półki. Już miałam z nim schodzić, gdy nagle poczułam jak grunt całkowicie zapada mi się pod stopami i coś ciężkiego uderza mnie w głowę.
- Ale nie była. Mogłaś zrobić sobie krzywdę! – mówi z wyrzutem.
- Z tego Jacoba straszny palant – zmieniam temat.
- Za to Ty wywarłaś idealne pierwsze wrażenie. Poręczyłam za Ciebie – mówi z wyrzutem.
- Och, co za różnica. Przecież już go więcej nie zobaczymy.
- Ty go więcej nie zobaczysz, ja owszem! Muszę go jakoś udobruchać, mam nadzieję, że nie zrobi mi czarnego PR – martwi się.
- Wtedy będzie miał ze mną do czynienia! – robię groźną minę – Chętnie mu przyłożę. Powiedział, że moja twarz jest paskudna.
- No to wszystko jasne – wzdycha z ulgą, patrzę na nią pytająco – Twoje dziwne zachowanie. Teraz już wiem, dlaczego byłaś taka niemiła.
- Zrobiło mi się trochę przykro to fakt, ale z drugiej strony muszę w końcu nauczyć się jakoś z tym żyć – przejeżdżam dłonią po policzku – w końcu się przyzwyczaję – wzdycham.
- A ja głupia chciałam mu się przymilać. Co za dupek. Już ja mu wygarnę!
- To naprawdę nie jest konieczne. Po raz kolejny zniszczyłam Ci wieczór. Adam bardzo się wkurzył?
- Nie bardziej niż zwykle.
Po śmierci babci moja przyjaciółka opiekowała się mną jak małym dzieckiem. Była przy mnie zawsze, gdy jej potrzebowałam. A ja już zawsze będę jej za to wdzięczna. Jednak niańczenie mnie odbiło się na jej związku. Wcale nie dziwię się Adamowi, że wściekał się na Mati, gdy olewała go ze względu na mnie. Nawet ja nie potrafię zliczyć, ile usłyszał od niej „Nie mogę jej tak zostawić". Gdy w końcu postawił jej ultimatum, Mati znalazła dla mnie dom Jacoba.
- Zadzwonię do niego z przeprosinami. Obiecuję, że to był mój ostatni wyskok, i że ogarnę w końcu ten bałagan – spoglądam na pudło na tylnym siedzeniu.
- Może lepiej zostaw to mnie?
- To chyba niemożliwe. To moje życie, popieprzone, ale moje.
- Miałam na myśli Adama – śmieje się.
- Aaaa... Już dawno powinnam go przeprosić. Jestem wam to winna – kwaszę się.
- Nic nie jesteś nikomu winna. Pamiętaj o tym, ale zrobisz, jak uważasz – zatrzymuje się pod moim nowym domem – Odprowadzić Cię na górę?
- Dam sobie radę – zabieram moją papierową puszkę Pandory z tylnego siedzenia – wracaj na przyjęcie. Kocham Cię! Pa!
- Jutro do Ciebie zadzwonię. Pa!
Dzisiejszy dzień jest dla mnie wyjątkowy. Zamykając drzwi w tamtym domu, symbolicznie zamknęłam też pewien rozdział w swoim życiu. Muszę w końcu nauczyć się na nowo funkcjonować, stanąć na nogi i iść przed siebie. Rozpocząć nowy rozdział. Po raz kolejny dziś przekraczam próg mojego nowego mieszkania z pudłem w ręce. Dla odmiany jego zawartość ma dla mnie znaczenie. To cała moja przeszłość. Moje marzenia. A teraz także powód do płaczu. Siadam na łóżku i zdejmuję wieko. Wszystko w pudle jest wymieszane, wygniecione, panuje w nim chaos. Jakbym spojrzała na moje życie z góry. Nic nie jest takie jak powinno. Gładzę dłonią rodzinne zdjęcie. Oglądam kolejne kartki, to projekty ubrań stworzone przeze mnie. Po pożarze to bezwartościowa kupa papieru, której nie potrafię się pozbyć. Gdyby ktoś pół roku temu powiedział mi, że jedyne co będzie łączyć mnie ze światem mody to stare projekty i że zamiast szukać rozgłosu będę ukrywać się przed światem wyśmiałabym go. Wtedy nawet przez sekundę nie pomyślałabym, że moje życie może się tak diametralnie odmienić. Znowu...
Rozglądam się wokół, by oderwać wzrok od tych kartek. Mieszkanie, które teraz wynajmuję w porównaniu do tamtego domu jest klaustrofobiczną celą. Ściany we wszystkich pomieszczeniach są białe, meble w kuchni stare i wysłużone. Stosy kartonów w pokoju także nie dodają uroku. Temu miejscu brak jakiegoś ducha, polotu, koloru. Tak samo jak mnie. Osuwam się na podłogę i zaczynam płakać. Z moich oczu wylewa się wodospad łez. Nie mam siły by zaczynać od nowa. Głęboko w sercu wciąż tęsknię za dawną sobą, za moim życiem w Paryżu, które do niedawna wiodłam. I kiedy tylko przypominam sobie, że tego wszystkiego już nie ma, rozpadam się.
YOU ARE READING
W pogoni za szczęściem
RomanceEmily wiedzie szczęśliwe życie. Pracuje ponad siły chcąc udowodnić rodzinie, że jest coś warta. Kiedy po kolejnym ciężkim dniu w pracy zasypia i wywołuje pożar w mieszkaniu jej życie diametralnie się zmienia. Straciła dach nad głową, pracę, urodę i...