14. Heart Flutter

58 13 4
                                    


Rudowłosy mężczyzna starał się ugościć młodego towarzysza najlepiej jak umiał. Był nadwyraz gościnny i uprzejmy, co nie umknęło bystremu spostrzeżeniu Justina.

Omega poruszał się po dwupiętrowym budynku bardzo ostrożnie, uważnie obserwując otoczenie. Na wszelki wypadek chciał zapamiętać każdy pokój w razie gdyby znów miał przymusowo trafić do niewoli.
Jego umysł zapewne już nigdy nie będzie taki sam jak przed uprowadzeniem. W obecnej chwili aż nadwyraz bał się o swoją skórę I dalszy los.

Chodził za Kellanem krok w krok jak jego cień, nie pozwalając mu się oddalić nawet do innego pokoju. Chciał być pewny, że nie zostanie wbity mu nóż w plecy gdy na chwilę straci gardę.
Justin ostrożnie usiadł na szerokiej skórzanej kanapie w salonie, patrząc się na podchodzącego do niego alfę.
Wydawał się być zatroskany.

- Wybacz, powinienem od razu zaproponować ci kąpiel. Pamiętam, że skarżyłeś się na zbyt rzadko udzielane pozwolenia na branie pryszniców w laboratorium... - westchnął alfa chwytając się nieporadnie za głowę, jakby chciał się skarcić za brak pomyślunku.

- Jest okej... nie chciałem się narzucać - wyjaśnił omega przyglądając się założonej na swoje ramiona bluzie. Była o cztery rozmiary za duża, ponieważ należała do nikogo innego, jak samego Kellana.
Omega podwinął nogi przyciągając je do samego torsu, chowając głowę w swoich kolanach.
- Czuję się taki brudny... żadna ilość wody i płynów do mycia nie zmyje tego co mam w głowie - pociągnął cicho nosem wycierając go o naciągniętą na nogi bluzę.
Teraz przypominała bardziej tunikę niż swój pierwowzór.

Rudowłosy alfa usiadł ostrożnie obok Justina, opierając się wygodnie o oparcie siedzenia.
Wpatrywał się w plecy niższego chłopaka jakby chciał go prześwietlić na wylot. Słowa które padły z jego ust brzmiały strasznie mrocznie. Do tego stopnia, że alfa nie miał pomysłu jak na nie odpowiedzieć.

- Przykro mi, że się tak czujesz. Mam nadzieję, że zaufasz mi... albo chociaż w moje dobre zamiary. Chcę żeby Ci było lepiej. Znacznie lepiej niż w laboratorium, więc cały dom jest do twojej dyspozycji. Możesz chodzić gdzie chcesz, kiedy chcesz. Masz jedzenia pod dostatkiem, świeżą pościel w pokoju dla gości i wygodne łóżko. Naprawdę będzie lepiej, Justi... - westchnął alfa zdrabniając niespodziewanie imię omegi.
Na ten mały gest jasnowłosy obrócił delikatnie swoją głowę za siebie, kiwając głową w geście zrozumienia.

Obaj mieli teraz naprawdę sporo myśli kotłujących się w głowie, jednak żaden nie chciał ich wyjawić drugiemu. Czy to z obawy, czy z samego faktu, że wiedzieli, iż drugi prawdopodobnie nie zna odpowiedzi na nurtujące pytania.
Czuli się bezradnie w kwestii swojego stanu oraz relacji jaką między sobą dzielili.
Nie byli przyjaciółmi, ani znajomymi. Kochankami również, mimo że Kellan widział omegę w całej jego okazałości. Wszystko wydawało się tylko jednostronne.

Alfa mógł zarzekać się, że współodczuwa wraz z omegą i rozumie jak się musi teraz czuć jednak... tak naprawdę nie wiedział nic. Ani nie mógł się dowiedzieć póki Justin sam mu nie przekaże swoich zmartwień.
To w końcu młodszy był na przegranej pozycji. Mu odebrano wszystko co dla człowieka najważniejsze by żyć w pełni szczęścia z samym sobą. Teraz jednak został obrany nawet z ludzkiej godności i nie potrafił na siebie patrzeć przychylnie. Był ofiarą i dobrze o tym wiedział, jednak bił się z myślami, że mógł coś zrobić. Może po prostu nie chciał i wmówił sobie nie moc, bo akceptacja narzuconego losu jest łatwiejsza?

Na samą myśl o takim scenariuszu w oczach omegi znów stanęły łzy. Strugi słonych kropel powoli spływały bo jego rozgrzanych policzkach upadając na materiał szarej bluzy. Starał się być cicho, jednak gdy już zaczął płakać nie potrafił zdusić w sobie żalu. Rozpłakał się na dobre wyjąc żałośnie w materiał nieupranego odzienia.

Twisted | ABOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz