~nie powinna już istnieć ~

65 7 7
                                    

Perspektywa Skylor

- To nie możliwe - szepnął Lloyd.

- To... To musi być jakaś skomplikowana magia. Inaczej nie... - Nya podeszla do Jay'a.

- Może w końcu byś uwierzyła Nya. To on - przygryzłam wargę.

Cole stał oparty o ścianę z dziwnym wzorkiem, który nie ukazywał nic. Jakby nie dowierzał w to, co się dzieje. Jay przytulał Nye, a Zane skanował ciało, które do nich przynosiłam.

Ale wróćmy do początku....

Skoro ninja mi nie wierzą - nie potrzebuje ich. Sama zdobędę Kai'a i uratuje jego dupę. Bo w końcu sam nie potrafi.

Wyjęłam miecz i bez szelestnie zaczęłam iść w stronę bazy ciemności. Nacisnęłam pewien przycisk w ścianie, który odrazu ukazał mi szerokie drzwi. Założyłam maskę i po cichu rozglądałam się w szukaniu tego, po co tu przyszłam.

Prawą stroną była wolna. Pusta od Kai'a. Albo zaraz się na niego napotkam, albo śpi. Innych opcji nie ma.

Szłam jeszcze chwilę przed siebie. Mijałam te same korytarze, te same drzwi i te same obrazy. Obrazy przedstawiającego ich władcę. Gdy na nie patrzyłam odrazu czułam się o wiele bardziej nie pewnie.

Potem weszłam do pokoju, którego drzwi były otwarte. Rozejrzałam się dokładnie po pomieszczeniu. Czarne krzesło, białe ściany, kilka kropel krwi na podłodze i... i on. Dokładnie tak, jak go zapamiętałam. Dalej te same rozczochrane włosy co po wstaniu. Dalej posiadał bliznę na policzku i miał popękane usta.

- Sorry - szepnęłam i wyjęłam strzykawkę z kieszeni.

- Ej!- krzyknął chłopak i kopnął mnie w twarz. - Nie zawaham się tego wcisnąć!- wskazał na czarowny przycisk włączający alarm na całą bazę.

- Okej, okej - zaczęłam oddychać szybko. - Jestem Skylor i nie mam zamiaru robić ci nic złego - przetarłam nos jak poczułam jak leci mi z niego krew.

- Tak? Ty jesteś ninja. Ta co ostatnio uciekła - warknął.

- A skądże, ja tylko przyszłam podarować kilka leków. Wiem, że nie łatwo tu panu... - skłamałam lekko się kłaniając. - Jestem pielęgniarką tutejszych więźniów czy pomocników.

- Jasne- zastanowił się.

- Jeżeli ci to przeszkadza to nie muszę podawać leków.

- Nie, nie - mlasnął. - Podejdź tu bliżej.

Postawiłam kilka kroków w przód patrząc w oczy mistrza ognia.

- Ty wiesz, że kłamiesz. I ja też to wiem - burknął.

- To świetnie - wycedziłam wyceluwując idealnie igłę w brzuch Kai'a. Ten po chwili upadł na ziemię ciężko rozglądając się po pokoju. Zdecydowanie nie wrócił do formy.

Gotowe.

***

Już możemy wrócić do teraźniejszości.

- Dostał lek mocno uspokajający, musiałam mieć pewność, że zaśnie - powiedziałam cicho czując jak łzy zbierają mi się w kącikach oczu. Spojrzałam na swoje ręce. Były całe brudne od krwi. Od krwi z mojego nosa, od krwi z sali która była upaćkana od innych ofiar i od krwi Kai'a gdy wtryskiwałam mu ten syf.

Bo zdecydowanie był to jebany syf.

Potem Pixal zabrała go na badania. Słyszałam dużo rozmów ninja ale nie przysłuchiwałam się nim. Po prostu przemyłam się wodą i zasnęłam w ciepłym łóżku Lloyda, które było aktualnie moje.

Rano czułam się... dziwnie. Jakby ktoś wyssał ze mnie emocje. A przecież powinnam mieć ich aż nadmiar.

- Skylor ja... - Nya ustala przedemna gdy szłam do kuchni. - Ja... - spojrzała na mnie i mnie przytuliła. - Przepraszam. - przełknęła ślinę.

Unikałam jej spojrzenia. Chyba musiałam to jeszcze przyswoić. Wszystko co się działo.

- Co z nim?- spytałam beznamiętnie.

- Śpi. - odpowiedziała łagodnie. - Dalej przechodzi badania i dostaje leki. Powinien się obudzić.

- Dawka leków była za duża. - Pixal wyłoniła się zza drzwi. - Obudzi sie, to jasne. Problem w tym kiedy.

- Jak to?- przełknęłam ślinę. - Te leki tak nie działają. Sprawdziłam to.

- Te leki działają różnie do każdego organizmu. Jestem pewna, iż mają inne działanie do ciebie jak i do osoby, która teoretycznie.... -zatrzymała się na chwilę. - Nie powinna już istnieć.

Nie powinna już istnieć.

Usiadłam na krzesło drapiąc cię po ramieniu. Bo już miał być koniec. Kai miał do nas wrócić, miasto miało być w czasie wielu uroczystości i spotkań z okazji jego powrotu. Pamiętam jak wizualizowałam to sobie w głowie. Jeszcze przed jego znalezieniem.

I zaniedlugo to nadejdzie. W końcu Kai do nas wróci. Do rodziny i do przyjaciół.

- Mistrz Wu pracuje nad tym aby znaleść przyczynę jej życia. On nie jest sobą. - mruknęła nindroidka.

- Nie jest sobą?

- Wiesz jak się zachowywał tam - w bazie ciemności. Może był pod wpływem, może go kontrolują. A może to wcale nie jest on.

- Pixal przestań mówić jakby to było faktycznie prawdopodobne. - mruknęłam.

- Tyle że to jest prawdoooodbne Sky. Nie ma mocy, nie pamięta nas. Wygląda jedynie tak samo. Może jest sobowtórem

- Stop!- uderzyłam ręką o blat. - Mam dość tego, że traktujesz to z takim łatwym podejściem. Może i jesteś robotem i nic nie czujesz ale to nie oznacza, że my ludzie też jesteśmy obojętni do śmieci naszych najbliższych. - syknęłam. - To nie jest dla nas łatwy temat Pixal. I dla Ciebie też nie powinien być.

Wyminęłam Pixal patrząc prosto w jej oczy. W jej puste oczy. Bo była robotem. Była. Zwykłym. robotem. Założyłam bluzę i wyszłam z klasztoru. Tak bardzo nie cierpiałam ninja.

- Co jest?- cole szturchnął mnie ramieniem.

- Co jest?- zaśmiałam się. - Powiedz mi Cole czy ty kiedykolwiek myślisz? - chłopak przyglądał mi się z dezorientowaniem. - Rozumiem wszystko, wasza nie ufność w stosunku do mnie, wasze jebane humorki... - wyrzuciłam ręce w górę. - Ale Kai nie jest taką rzeczą. Myślałam, że wam na nim zależy. Ale widocznie nie.

____________________________

Kolejny rozdział w środę Ninjasy! Wracamy do regularności.

Gwiazdkujcie!!! Starałam się nad tym rozdziałem, mam nadzieję, że jest okej 🖤

Urok nocy // Ninjago mistrzowie spinjitzu - 2 tom Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz