[11] pożałujesz tego

168 15 6
                                    

Silne ręce wyciągnęły Erwina z samochodu, niemal wyrywając go z miejsca. Jego ciało, osłabione po wcześniejszym uderzeniu w ścianę samochodem zaprotestowało, ale nie okazał tego. Zacisnął szczęki i zlustrował ludzi Dinaro, którzy go otoczyli. Było ich czterech, prowadzili go w stronę starej chaty po środku jakiejś podejrzanej dzielnicy.

Zauważył, że jeden z mężczyzn był nieco rozkojarzony, trzymał broń niepewnie. To był jego moment.

Wyrwał się gwałtownie, uderzając łokciem prosto w nos tego niedoświadczonego, który runął na ziemię z krzykiem bólu. Krew momentalnie trysnęła na ziemię.

Erwin nie zdążył zrobić kolejnego ruchu. Jeden z większych mężczyzn rzucił się na niego, przygniatając go do ziemi. Szarpnęli go brutalnie, wykręcając ręce.

—Niezła próba, ale to nic ci nie da frajerze! — warknął jeden z oprawców, wymierzając mu cios w żebra.

Mimo bólu, Erwin uniósł głowę i spojrzał z pogardą na zakrwawioną twarz leżącego na ziemi człowieka. Uśmiechnął się lekko, zadowolony ze swojego małego zwycięstwa.

—Powiedz swojemu szefowi, że nawet związanego się mnie boicie — rzucił z kpiną.

Mężczyźni nie odpowiedzieli. Zamiast tego podnieśli go i zaczęli ciągnąć w stronę starego budynku.

Metalowe drzwi skrzypnęły, kiedy otwarto je z impetem. Zapach wilgoci i pleśni uderzył w Erwina kiedy wciągnięto go do środka. Piwnica była ciemna, z jednym migoczącym światłem zawieszonym pod sufitem. Pośrodku stało metalowe krzesło, na którym go posadzono.

—Przywiążcie go porządnie. — Rozkaz padł z ust jednego z ludzi, a reszta natychmiast zaczęła mocować jego ręce mocnym sznurem.

Po chwili drzwi otworzyły się ponownie, Wszedł przez nie Dinaro, ubrany w elegancki, choć zakurzony garnitur. Wyglądał jakby z jednej strony cieszył się, że tu jest, a z drugiej był wyraźnie zirytowany.

—Wiedziałem, że jesteś sprytny Erwinie — zaczął Dinaro spokojnym, niemal przyjacielskim tonem. — Ale zapamiętaj jedno ja zawsze jestem o krok przed tobą.

Erwin zmrużył oczy, czekając na odpowiedni moment.

—To się jeszcze okaże — syknął, kopiąc  w kolano mężczyzny z całej siły na jaką było go stać.

Dinaro syknął z bólu, tracąc równowagę i zginając się w pół. W tym momencie jeden z ludzi uderzył Erwina pięścią w twarz, odrzucając jego głowę do tyłu.

Krew z rozciętego łuku brwiowego spłynęła na policzek Erwina, ale ten nie dał im satysfakcji. Spojrzał Howk'owi prosto w oczy, uśmiechając się lekko.

—Nie zapomnij tego momentu, Howk — powiedział z przekąsem. — Bo to jedyna chwila, kiedy masz przewagę.

Dinaro, wciąż chwytając się za kolano, wyprostował się powoli i spojrzał na Erwina z zimną nienawiścią.

—Zapamiętam, Erwinie. Ale nie dlatego, że mi na tym zależy. Tylko dlatego, że wkrótce będziesz żałował tych słów.

Dinaro uniósł nóż leżący na stoliku przed nim, obracając go w dłoni, jakby badał jego wagę i ostrze. Metal połyskiwał w słabym świetle piwnicy.

—Przywiążcie mu nogi. Nie chcę, żeby ta... sytuacja się powtórzyła — rzucił spokojnym, ale lodowatym tonem, który nie pozostawiał miejsca na sprzeciw.

Dwóch mężczyzn podeszło do Erwina, który wciąż siedział na metalowym krześle, jego spojrzenie było twarde i pełne pogardy. Bez zawahania złapali go za nogi, przywiązując je grubą liną do krzesła.

memories of those times / Morwin Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz