- Jestem! - krzyknęłam
Wiedziałam, że mojej mamy nie ma w domu, bo do końca tygodnia ma nocne dyżury w szpitalu, ale zaznaczenie swojej obecności sprawiło, że czułam się mniej samotna. Nie otrzymałam żadnej odpowiedzi od mojej rodzicielki, ale niczego innego nie mogłam się spodziewać, dziwnym byłoby, gdyby mi odpowiedziała. Zdjęłam buty, a torebkę położyłam na szafce. Z przedpokoju poszłam do kuchni, aby coś zjeść. Przez te wszystkie nerwy zrobiłam się naprawdę głodna. Nie potrafiłam jeść, gdy byłam zestresowana, ale w momencie, gdy wszystkie nerwy i emocje ze mnie uszły, czułam się jakbym nie jadła z dobre trzy dni. Tak też było wtedy. Otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam z niej makaron ze szpinakiem, który był wczoraj na obiad. Chwyciłam jeszcze sok pomarańczowy i położyłam to wszystko na blacie. Nalewałam soku do szklanki, gdy zadzwonił mój telefon. Wyciągnęłam urządzenie z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz. Katie.
- No? - powiedziałam nakładając porcję makaronu na talerz
- Jak się czujesz? - usłyszałam po drugiej stronie słuchawki. - Coś się wyjaśniło?
Gdy Robert wcześniej do mnie zadzwonił z propozycją spotkania, od razu napisałam do Katie SMS'a. Chciałam ją poinformować, że będę szła się z nim spotkać. W końcu wyglądała, jakby ją to interesowało.
- Tak, rozstaliśmy się. - rzuciłam krótko
- Potrzebujesz żebym do Ciebie przyszła? Jeśli tak, to tylko powiedz i zaraz u Ciebie będę
- Dziękuję, ale nie trzeba. Jest już późno, wyśpij się na jutro. Po szkole możemy coś porobić jeśli chcesz
- Oczywiście, miałam jutro iść na zakupy, wiesz alimenty wpłynęły, a ja potrzebuję kilku nowych ciuchów i kosmetyków. Chodź ze mną. - rzuciła radośnie
- Zakupy mówisz? Z przyjemnością. - odpowiedziałam z delikatnym śmiechem w głosie
Dziewczyna również zachichotała do słuchawki, ale po tym zapadła cisza między nami
- Na pewno wszystko okej? - zapytała ponownie
- Jak to po rozstaniu. Wiadomo, trochę przykro. Chciał początkowo zrobić sobie ze mną przerwę, ale gdy trochę bardziej go pociągnęłam za język, przyznał się, że sobie kogoś poznał. I zgodnie się rozstaliśmy, bez żadnych kwasów.
- A to szumowina jedna. Gnojek pierdolony.
Zaśmiałam się na słowa dziewczyny, bo powiedziała to w bardzo zabawny sposób.
- Walić go
- Masz rację, WALIĆ - ostatnie słowo wykrzyczała do telefonu, a ja musiałam aż odsunąć słuchawkę od ucha
- Dobra, emocje zostaw na jutro, chcę to usłyszeć na żywo. Lecę się ogarnąć do spania
- Do jutra, i nie denerwuj się z jego powodu, nie warto się przejmować takim gnojem
- Do jutra
Rozłączyłam połączenie i zaczęłam się zastanawiać nad tym, czy naprawdę mam ochotę na to spotkanie. Myślałam tak i jadłam ten makaron ze szpinakiem, na który właściwie straciłam już ochotę. Pogrzebałam trochę w talerzu, ale nie zjadłam wszystkiego. Resztki wyrzuciłam do kosza, a talerz wstawiłam do zmywarki. Ponowie usiadłam do stołu i zaczęłam myśleć o tym, jak bardzo chcę już skończyć szkołę. Musiałam wytrzymać jeszcze te kilka tygodni, bo największą głupotą byłoby rzucić wtedy to wszystko, choć nie zaprzeczę, że miałam taką ochotę. Bardzo dużą ochotę. Jeszcze nigdy chyba nie czułam się aż tak samotna jak teraz, naprawdę. Niby nie przeżyłam rozstania bardzo, nie zalewałam się łzami, ale fakt bycia odrzuconą bolał sam w sobie. A może nie byłam aż taka samotna jak mi się wydawało? Odblokowałam telefon, by napisać do Linnei. Nie wiem czemu chciałam to zrobić ponownie tego dnia. Chyba po tym wszystkim nie myślałam już racjonalnie, potrzebowałam czyjejś uwagi.
21:16
Me: Czuję się do dupyChyba Linnea: Domyślam się
Me: Nie narzucam Ci się?
Chyba Linnea: Nie, ani trochę. Rozumiem, że potrzebujesz teraz jakiegoś rodzaju otuchy
Chyba Linnea: Wielu ludzi się z tym zmagaMe: Wiem o tym
Chyba Linnea: Tak jak Ci wcześniej pisałam, też kiedyś zostałam paskudnie zraniona i do tej pory czuję ten ból. Ale cóż, w życiu tak bywa, ludzie bywają fałszywi, ale trzeba sobie radzić
Me: Mogę spytać, kto cię zranił?
Chyba Linnea: Powiedzmy, że była to moja przyjaciółka
Chyba Linnea: A ciebie kto dziś zranił?Me: Chłopak...
Chyba Linnea: Ohhh... chłopak? Najgorszy rodzaj bólu chyba, co?
Me: No, rzucił mnie dla innej. Powiedzmy.
Me: Ale czy najgorszy, chyba nie
Me: Dość łagodnie mimo wszystko to przeżywamChyba Linnea: Faceci w większości to frajerzy
Chyba Linnea: Znajdziesz sobie kogoś lepszego. Zobaczysz
Chyba Linnea: Kogoś komu będzie na tobie zależeć, a nim się nie przejmujMe: Czuję się teraz dziwnie. Niechciana przez kogokolwiek. Wiem, że życie na nim się nie kończy, że tego kwiatu pół światu i tak dalej
Me: Ale mam wrażenie, że przez to, co się stało, nikt mnie już nie zechce
Me: To głupieChyba Linnea: Hej, głowa do góry. Złamane serducho w końcu się zagoi, mówię ci to z własnego doświadczenia
Chyba Linnea: A gdzieś tam czeka osoba stworzona specjalnie dla CiebieMe: Obyś miała rację
Chyba Linnea: Każdy zmaga się z problemami
Chyba Linnea: Dla ciebie jest to złamane serduszko, a dla mnie koleś który wciąż wisi mi kupę siana
Chyba Linnea: Wszystko zależy tylko od punktu widzeniaMe: Dalej ci nie oddał kasy? haha
Chyba Linnea: Na jego nieszczęście niestety nie
Chyba Linnea: Ale z dobrego serca dałam mu jeszcze dwa dniMe: A jak ci nie odda w ciąg tych dwóch dni
Chyba Linnea: To będziesz mogła mnie odwiedzić w pierdlu
Me: ...
Chyba Linnea: Nie no żartuję oczywiście
Chyba Linnea: Nie dałabym się złapać hahaMe: Zrobisz mu krzywdę?
Chyba Linnea: Nie krzywdzę ludzi
Chyba Linnea: Tylko delikatnie straszęMe: A jak Tobie miną dzień?
Chyba Linnea: Niedawno wróciłam do domu, miałam kilka spraw do załatwienia na mieście
Chyba Linnea: Teraz czekam na jedzenie, i będę oglądać telewizjęMe: Leniwy dzień?
Chyba Linnea: Czasem każdy zasługuje na chwilę odpoczynku, nawet ludzie żyjący szybkim życiem w wielkim mieście
Chyba Linnea: Fajnie jest się tak zatrzymaćMe: Ja mam wrażenie, że moje życie ciągle jest "zatrzymane"
Me: Ciągle do samo, na dodatek w takim wypizdowie
Me: TragediaChyba Linnea: Nie może być chyba aż tak źle, co? haha
Me: Musiałabyś tu przyjechać, żeby zrozumieć
Me: Ale nie polecam, nic nie tracisz tym, że nie wieszChyba Linnea: Nie kuś, bo przyjadę
Chyba Linnea: Tylko napisz gdzieMe: Nie wygłupiaj się haha
Chyba Linnea: Nie wygłupiam się
Me: Dobra, dobra
Me: I tak Ci nie powiem
Me: Skąd mam pewność, że nie jesteś mordercą???Chyba Linnea: Zawsze możesz się przekonać ;)
***
Tak jak obiecałam, wrzucam wam dziś kolejny rozdział. Chętnie dowiem się, jakie macie odczucia co do długości każdej części, czy są okej, czy wolicie dłuższe? Kolejny rozdział pojawi się jutro, także czekajcie cierpliwie
Klinke.
CZYTASZ
Unknow Number/Message
Romance19-sto letnia Nina mieszka w małym mieście w Anglii. Od zawsze fantazjowała o intensywnym życiu w wielkiej metropolii. Namiastkę tego życia ma okazję poczuć dzięki swojej cioci, która zaprasza ją na wakacje do stolicy świata - Nowego Jorku. Jej życi...