FLOSSIE
Z zaciśniętą szczęką wpatrywałam się na zdenerwowanego ojca. Znowu poszło o to samo - nie chciałam się uczyć. Nieważne, że były już prawie wakacje, on razem z mamą chcieliby, żebym uczyła się, kurwa, po nocach.- Jak śmiesz?! - wykrzyczał ojciec. - Jak śmiesz wchodzić do pokoju Raelynn bez pozwolenia, ty mała gówniaro?!
Stałam z wbitymi załzawionymi oczyma w niego i tylko myślałam, dlaczego nie mogłam urodzić się w innej rodzinie.
- Och, Flossie Mayfield... - do pomieszczenia weszła mama.
W końcu odważyłam się na wyraźnie swojego zdania:
- Chyba nie uważasz tak samo, mamo?!
- Oczywiście, że uważam. Czasami naprawdę żałuję, że cię urodziłam.
Coś we mnie pękło. Tak mocno pękło. Nigdy nie czułam tego uczucia wcześniej. To jakby... serce? Jakbym była poetką, to bym powiedziała, że aż usłyszałam jego ukruszenie.
Wybiegłam z pokoju ze łzami w oczach i zatrzasnęłam się w moim. Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie. Mój wzrok latał od komody do łóżka. Łóżko, bo mogłam się położyć, zasnąć i zapomnieć o świecie, a komoda...
Podeszłam do niej, otworzyłam pierwszą szafkę od góry i wyciągnęłam z niej pudełeczko Pandory. I nie, nie było tam żadnego naszyjnika, bransoletki czy pierścionka. Były tam ostrza z temperówki, którą ukradłam kiedyś Amberleigh. Z jednym upadłam na kolana, rysując sobie rękę.
Tylko kilka malutkich kreseczek...
I tak z tych kilku zrobiło się kilkanaście, a potem kilkadziesiąt, aż w końcu nacisnęłam na skórę tak mocno, że ostrze gdzieś mi odskoczyło, zmuszając mnie do przestania.
Spojrzałam się na swoje przedramiona.
Kurwa.
To miało być tylko kilka kresek.
Nie, nie wytrzymam tu dłużej.
Narzuciłam na siebie czarną bluzę, by krew, która pobrudzi, nie była widoczna i szare dresowe spodnie. Do kieszeni schowałam telefon i wybiegłam z pokoju. Po wyjściu na świeże powietrze, rozpłakałam się jeszcze bardziej i pognałam w stronę domu Lavender - jedynej osoby, od której mogłam się teraz udać.
***
FLOSSIE
Siedząc na kanapie w salonie przyjaciółki wpatrywałam się w moje obandażowane przedramiona. Przez drastyczną przeszłość Lavender, miała w domu apteczkę z takimi właśnie rzeczami. Obróciwszy głowę w stronę kuchni, gdzie stała dziewczyna, odrzekłam:
- Dziękuję ci...
- Nie ma za co, myszula - uśmiechnęła się. - Przecież wiesz, że cię kocham.
Przed głowę przeleciała mi pewna myśl. Nawet nie zastanawiając się na konsekwencjami, spytałam:
- A ty, czego używałaś do... tego?
Lekki uśmiech szybko zniknął z twarzy Lavender, gdy tylko usłyszała pytanie.
- Przepraszam, to nie było na miejscu... - speszona podniosłam rękę, by potrzeć kark, ale nie pozwolił mi na to przeszywający ból, gdy skóra otarła się o bandaż. Skrzywiłam sie. - Po prostu chciałam wiedzieć, po jakim czasie się zagoiły.
Długa cisza.
- Znaczy... Używałam dwóch rzeczy. Rany od żyletek goiły się wolniej, niż te od noża. No, oprócz tej na sercu, co nie? Był jeszcze scyzoryk, ale...
CZYTASZ
It was supposed to look like this
Teen Fiction[NIE SKOŃCZONE] Miejsce akcji: Bristol, Wielka Brytania W życiu szesnastoletniej Lavender Thompson oprócz rozwodu rodziców nie było żadnych problemów. Gdy po wakacjach idzie do całkiem nowej szkoły, już podpada jednej dziewczynie. Okazuje się, że ma...