15 lat wcześniej
- Mam nadzieję, że jasno zrozumiałeś swoje zadanie.
Zagrzmiał Król David, który tego dnia był wyjątkowo pod postacią człowieka. Z resztą tak samo, jak cała reszta zebranych.
- Oczywiście, że tak.
Zapewnił Peter. To było jego pierwsze poważne zadanie, jako strażnika. Bardzo wymagające zadanie.
- Ta dziewczyna pewnego dnia uratuje nas wszystkich, więc na pewno siły Amadeusa oraz on sam będą chcieli się jej pozbyć. Musisz zadbać o to, żeby nic jej się nie stało.
Peter ponownie tego dnia pokiwał głową na znak zrozumienia. Stres narastał, ale on nie dawał tego po sobie poznać. Dobrze przecież wiedział, że znajduje się pod ostrzałem spojrzeń.
- Zatem dobrze, niech się stanie Wielka Przepowiednia. I jeśli naprawdę jest szansa, że ta mała może nas uratować, ja nadal mam nadzieję. I wam wszystkim też to radzę.
Oznajmił Król, po czym znowu zamienił się w lwa. Reszta zebranych również przybrała postać zwierząt i już po chwili jelenie, wiewiórki, wróble, myszy i wiele, wiele innych zniknęły w głuszy lasu. Na polanie pozostał tylko jeden samotny wilk w bardzo ponurym nastroju.
Teraz
- A, i jeżeli babcia znowu będzie próbowała namówić cię na nielegalny zakup alkocholu, to powiedz nie.
Dodała jeszcze Helena, a Ginger westchnęła i wzięła z kąta strzelbę.
- Tak mamo.
- Dobrze wiem, że kiedy mówisz "tak mamo", to tak naprawdę myślisz "i tak zrobię po swojemu".
Zaóważyła Helena i przygarnęła swoją córkę do siebie aby potem zamknąć ją w niedźwiedzim uścisku. Ginger jęknęła i wyrwała się.
- Mamo, daj spokój. Przecież nic mi się nie stanie.
Powiedziała dziewczyna, a potem odwróciła się na pięcie. Już naciskała klamkę, ale Helena ją zatrzymała.
- Poczekaj. - Ginger odwróciła się i spojrzała na swoją mamę z irytacją. - Nie zapominaj o tym.
Kobieta wyciągnęła zza pleców czerwoną pelerynkę z kapturkiem, którą kiedyś jej uszyła.
- Oj, mamo. Jestem już na to...- Nie, nie jesteś. W lesie są kleszcze.
Powiedziała Helena nieznoszącym sprzeciwu tonem i pomogła córce założyć pelerynkę.
- Tak. I złe wilki.
Sarknęła Ginger. Chwilę później już jej nie było.
***
- Jestem już za stara na ten idiotyczny kapturek.
Warknęła Ginger, ale mimo to go nie zdjęła. Zamiast tego przyśpieszyła kroku, żeby jak naszybciej dostać się do babci, której stara chata znajdowała się w głębi lasu.
- Jestem pewna, że znowu gra w karty z tym upośledzonym drwalem.
Powiedziała Ginger sama do siebie. Miała całkiem sporo racji, jej babcia notorycznie i niemal nałogowo grała w pokera na pieniądze ze swoimi znajomymi. Jeszcze do tego wygrywała! Cóż, z czegoś musiała płacić rachunki, jak nie z emerytury.
Ginger szła szybko. Mimo, że teoretycznie nie bała się iść sama przez las, to praktycznie wszystko wyglądało inaczej. Bo tak naprawdę za każdym następnym razem bała się tak samo, jak za popszednim.
Poza tym tego dnia czuła, że coś jest nie tak. Cienie rzucane przez drzewa były jakby mroczniejsze i dłuższe, chmury na niebie ciemniejsze i straszniejsze niż zwykle. Każdy dźwięk, każdy szelest sprawiał, że Ginger czuła ciarki przebiegające po plecach.
Nagle jej but zaplątał się w korzeń i dziewczyna runęła jak długa na ziemię. Jakimś cudem udało jej się uchronić strzelbę przed wystrzałem, ale kosztem tego dość paskudnie się poobijała.
- Jasna cholera!
Krzyknęła Ginger i z wściekłości kopnęła nogami w powietrzu. Ten dzień nie mógł być lepszy. Nie dość, że w lesie wszystko było jakieś inne, nie dość, że mama kazała jej akurat dzisiaj wyjść z domu i ruszyć tyłek do babci, to jeszcze musiała pójść tam poobijana, ubrudzona ściółką i wściekła, jak osa.***
Peter przeklął w myślach Ginger. Czy ona czerpała przyjemność z dodawania mu pracy? Teraz cały las ją usłyszał i jakieś paskudztwo zaraz przyjdzie, żeby ją pożreć. Zwłaszcza, że tego dnia było coś zdecydowanie nie tak, jak zwykle. Amadeus rósł w siłę, to było wyczówalne w powietrzu. Ginger jeszcze o tym nie wiedziała, a im wcześniej ktoś wyjawi jej tajemnicę, która krążyła nad nią od momentu narodzin, tym lepiej. Niestety, to nie była decyzja Petera, tylko Króla Davida, który był zdania, że dziewczyna będzie psychicznie gotowa dopiero, gdy skończy osiemnaście lat. Jeszcze tylko trzy lata, powtażał sobie ciągle Peter. Ale w tym wypadku "tylko" zamieniało się w "aż".- Ja pieprze!
Krzyknęła znowu Ginger. Peter westchnął i przybrał postać wilka. Im dziewczyna robiła się coraz starsza, tym pilnowanie jej było trudniejsze. Nie dość, że Peter musiał unicestwiać potwory wysyłane przez Amadeusa, to jeszcze co jakiś czas odwiedzał nowych kolegów Ginger i dawał im do zrozumienia, że mają zostawić ją w spokoju. Wyjątkowo męczące, naprawdę.
I wtedy zdarzyło się coś, co nie powinno mieć miejsca. Zza drzewa wybiegła wiewiórka. Tylko, że było z nią coś zdecydowanie nie tak. Miała trzy pary oczu, dwa ogony, a zębami niemal szorowała po ziemi. Ginger wrzasnęła i wyciągnęła strzelbę, celując lufą w kierunku... tego czegoś, a Peter zawył i również wyskoczył z kryjówki.
Strzał
Krzyk
Ryk***
Ginger nigdy nie przypuszczała, że jest w stanie biegać tak szybko. Ale w obliczu wielkiego basiora, rzucającego się na zastrzeloną wiewiórkę... no cóż, każdemu mogą póścić nerwy.
Tylko, że Ginger nie miała pojęcia, że wilk, od którego przed chwilą uciekła wcale nie chciał jej pożreć.Peter bardzo uważnie obwąchał martwą wiewiórkę. Musiała być czymś skarzona. Pytanie tylko czym?
CZYTASZ
Girl with a shotgan
RandomBuntowniczy Czerwony Kapturek, Zły Wilk strażnik, Książę z Bajki laluś, babcia, która ma lekkie problemy z alkocholem i niewidomy na jedno oko myśliwy. To nie może się skończyć dobrze, zwłaszcza jeśli dzieje się w ciemnym lesie pełnym... no cóż, zła...