Rozdział 25- Kawalerskie

57 6 2
                                    

Z perspektywy Jamesa

W naszą noc kawalerską miałem wszystko, czego mogłem chcieć – braci, najlepszych kumpli, drinki i energię rozświetlającą klub jak żywy neon. I to bez małego skrzata na głowie, który się szwęda po kątach. Nasza loża VIP była absolutnie doskonała: przeszklona, z widokiem na cały parkiet, jak prywatna, podświetlana scena nad tłumem, który pulsował pod nami. Czułem, że ta noc zostanie w mojej pamięci na zawsze. I jeśli nie zostanie, mieliśmy od tego Instagram i nasze telefony, które momentalnie zapełniały się zdjęciami i filmikami.
Czułem, że film nam się urwie bliżej 2 w nocy, ponieważ  tyle piliśmy.
Lucas, rozciągnięty na kanapie obok mnie, machnął telefonem i krzyknął:
— James! Szeroki uśmiech, to dla potomnych! — Zarechotał i pstryknął mi zdjęcie, a zaraz potem ustawił selfie, obejmując mnie ramieniem. — Jeszcze trochę, a twoje dzieci będą mogły zobaczyć, jak wyglądał ich ojciec przed życiem pełnym wyrzeczeń i zrzędliwą żoną!
— Na dzieci przyjdzie czas, wystarczy mi Mikane... I nie obrażaj mi Eli!
Roześmiałem się, ale w tej chwili Lucas nachylił się, wyciągając rękę z telefonem w stronę reszty kanap.
— Dobra, to teraz wszyscy razem. — Spojrzał na mnie i resztę brygady i podniósł brwi. — Sebastian, Richard, Will, ruszcie się, to zdjęcie wrzucamy na Insta! Chodźcie wszyscy! Trzeba wzbudzić w małej, wreszcie trochę zazdrości!
— Wredny jesteś— rzucił Will z uśmieszkiem— Mikane za chwilę napiszę, że to nie fair, że musi się nudzić z Tonym, a my tu pijemy.
— Pewnie nas przeklina w poduszkę— zaśmiałem się, bo intuicja mi podpowiadała że tak z pewnością robiła.
(Mikane: To bardzo możliwe!)
Richard, który akurat zagadywał grupę dziewczyn w kącie, przewrócił oczami, ale podszedł, machając ręką, żeby reszta się ogarnęła.
— Dobra, dobra, jedno grupowe dla ciebie, James, ale potem wracamy na parkiet, bo muszę jeszcze kilka tych pięknych pań zaprosić do tańca — rzucił, szturchając mnie w ramię— Mam ręce pełne roboty, przed tym ślubem.
Ręce?
Wymienił bym coś innego, a jestem za dobrze wychowany, aby to wymienić. Domyślajcie się ~
— Aż tak się wczuwasz w rolę „najlepszego drużby"? — Zaśmiałem się, podnosząc drinka w toaście.
Sebastian uniósł dłoń, żeby przybić mi piątkę.
— A kto inny ma to zrobić? – odpowiedział z uśmiechem. – Ty dziś królujesz, bracie, ale nie możesz z żadną pięknością zatańczyć, bo się żenisz... Muszę cię w tym wyręczyć.
— To się nazywa wierność, drogi Richardzie— rzuciłem w jego kierunku, a on się wrednie uśmiechnął.
Kiedy skończyliśmy robić fotki, cała grupa rzuciła się na parkiet, gdzie muzyka wręcz wbijała się w naszą skórę i wypełniała każdą przestrzeń. Przez chwilę tańczyliśmy w kręgu, przepychając się lekko i śmiejąc. Czasami ktoś, wbił do środka, aby trochę pokazać na co go stać. Will, który do tej pory bawił się na spokojnie, ruszył w stronę baru i chwilę później wrócił, obejmując w talii śliczną brunetkę. A myślałem, że odpuścił sobie skoki w bok. Chociaż jeszcze się nie zaręczył w świetle prawa, ma to tylko na piśmie, więc kto mu zabroni?  Dziewczyna musiała mieć jakieś dwadzieścia pięć lat, była ubrana w obcisłą, niebieską sukienkę, a jej śmiech mieszał się z dźwiękami muzyki, gdy brat nachylał się do niej z rozbawionym uśmiechem.
— Will, jak tam twoje królewskie obowiązki? – rzuciłem, nie mogąc powstrzymać się od droczenia— Księżniczka Linsday, będzie zazdrosna.
William tylko zaśmiał się lekko, obejmując dziewczynę ramieniem. Chyba, była już nieźle wstawiona, bo ledwo trzymała się na nogach.
— Zatrzymam się na obowiązkach towarzyskich, bracie, do puki się jej nie zaręczyłem – odparł, puszczając mi oczko, a brunetka śmiała się z jego słów, wyraźnie zadowolona z uwagi, jaką jej poświęcał.
Która by nie była.
Mógł mieć każdą dziewczynę, na którą wskazał.
Sebastian roześmiał się, machając ręką w stronę telefonu Willa.
— No to wrzuć coś na story, dziadku Will, bo zaraz poddani pomyślą, że u ciebie nic się nie dzieje lub, że padłeś trupem po trzydziestce! — rzucił, parodiując ton doradcy.
Will tylko wzruszył ramionami i mrugnął do mnie, jakby miał w planie po prostu cieszyć się wieczorem, nie martwiąc się o nic więcej.
Jego na ogół nie obchodziły media społecznościowe odkąd był królem. W sumie mu się nie dziwię, bo było dużo plotek na jego temat, tak jak głupich artykułów, trochę podkoloryzowanych. Sam był miał dość Instagrama i innych takich.
Kiedy wróciliśmy do loży, każdy z nas miał telefon w ręku, przeglądając na szybko zdjęcia i filmy, które zrobiliśmy przez ostatnią godzinę. Lucas, wpatrzony w ekran, zaśmiał się, pokazując mi kolejne zdjęcie z parkietu, na którym Richard próbował przyciągnąć do tańca jakąś dziewczynę, a ona z półuśmiechem podchodziła do niego z wahaniem i drinkiem w ręku. Nie była pięknością, ale nie była też taka zła. Jednakże, ja bym się za nią nie brał. Chyba miał jakiś zakład z moim kumplem, bo chwilę wcześniej moczymy gadali.
Idioci.
— Patrzcie na Richarda! – powiedział Lucas, pokazując wszystkim. – Ktoś tu chyba zaliczył drobne wyzwanie.
Richard uderzył Lucasa lekko w ramię i odebrał mu telefon, przewracając oczami.
— Za to ty, braciszku, masz dziś wyjątkowe szczęście do dziewczyn, co?
— Ktoś musi zadbać o reputację rodziny – zaśmiał się Lucas, wrzucając kolejne story na Instagrama.
— Na zdrowie, panowie! — krzyknąłem, podnosząc szklankę w górę i patrząc na moich braci z szerokim uśmiechem.
Akurat dostrzegłem, jak Richard dostał coś w łapę od mojego kumpla Dicka. Wiedziałem. Bez powodu, by nie bajerował tamtej laski, po czterdziestce.
Wszyscy stuknęliśmy się szklankami, a w tle rozbrzmiewał kolejny hit, który pociągnął nas z powrotem na parkiet. Chyba tak się nie bawiliśmy, nawet na trzydziestce Williama, a tam było grubo i dobrze, że wtedy nie było z nami Mikane. Ona by się zbierała po tym z dwa lata, jak nie dłużej. Przynajmniej nie musiała, wymazywać striptizu Lucasa z pamięci i śpiewającego Williama do szczotki od kibla.
Nie wnikajmy w szczegóły.
Jakbym mógł, wolał bym pokazać filmik, zamiast o tym opowiadać.
To takie żenujące...
Kiedy wróciliśmy do naszej loży VIP. W pewnym momencie Richard, z wyraźnym rozbawieniem, opadł na kanapę obok mnie, trzymając drinka w dłoni. Prawie mnie kretyn oblał. Szturchnąłem go tylko, aby się sunął na bok.
— Powiem wam, panowie, przyjemnie jest wyjść bez konieczności pilnowania Mikane — rzucił, a w jego głosie brzmiała nuta ulgi. — Przynajmniej dzisiaj nie musimy martwić się, że coś nabroi za naszymi plecami.
William parsknął śmiechem, podnosząc szklankę w toaście.
— W końcu możemy naprawdę odpocząć. Nikt nie krąży wokół nas, szukając kłopotów – powiedział, wyraźnie rozluźniony, w końcu mógł sobie na to pozwolić. — Chociaż dałbym sporo, żeby zobaczyć, jak Mikane próbuje udawać przykładną uczennicę, siedząc zamknięta w zamku i knując jak się na mnie zemścić za to.
Sebastian włączył się, uśmiechając się z rozbawieniem.
— Zazwyczaj to ona ciągnie nas za sobą, a dzisiaj... totalny luz. Zero telefonów z pytaniami, zero jej wymówek i planów jak obejść zasady.
— Mamy tryb „nieprzeszkadzać" włączony, deklu— trzepałem go w łeb, bo też już mi się udzielało nadmiar procentów we krwi.
Lucas roześmiał się, wznosząc swój drink.
— To zasługuje na toast. Na wieczór bez Mikane, bez chaosu i trucia dupy!
— Za wieczór bez wkurwiania! — krzyknąłem, stukając się z nimi wesoło, a cała nasza grupka zawtórowała mi.
Moi znajomi się super bawili i to mnie cieszyło, mimo, że nie wiedzieli o czym mówiliśmy, bo nie znali naszej siostry to wierzyli nam na słowo, że nie było łatwo o przetrwanie psychiczne.
Wymieniliśmy szerokie uśmiechy i jeszcze przez chwilę żartowaliśmy, ciesząc się tą chwilą wolności i beztroski. W końcu, bez obowiązku pilnowania najmłodszej siostry, mogliśmy w pełni się wyluzować i skupić na jednym – żeby ten wieczór był niezapomniany. W końcu to mój kawalerski, po jutrze biorę ślub z piękną Elizabeth i moje obowiązki się zmienią.
***
Siedziałam w pokoju, starając się zająć czymś sensownym, ale z każdą minutą czułam coraz większą nudę i irytację. William kazał mi siedzieć w zamknięciu, jakbym była dzieckiem, które nie zasłużyło na chwilę wolności.
Prawie jak Roszpunka... Ale nie byłam w wieży i nie byłam blondynom.
Dochodziła już dwudziesta trzecia, a z dołu słyszałam przytłumione dźwięki filmu, który oglądał Tony – najpewniej jakiś horror, bo co chwilę słychać było przerażające odgłosy i krzyki. Zastanawiałam się, czy on też żałuję pełnić rolę mojej niańki, gdy moi bracia świetnie bawili się na kawalerskim Jamesa. Czułam, że tego wieczoru każdy, oprócz mnie, miał idealne plany.
Otworzyłam Instagram, przeglądając wiadomości i z nadzieją na chociaż chwilę rozrywki, kiedy zauważyłam zaproszenie na grupowy czat z paczką popularnych dzieciaków z naszej szkoły. Byli tam wszyscy, którzy liczyli się na każdej imprezie. Wiadomość była krótka i bezpośrednia:
"Wbija ktoś na imprezę? Mikane, idziesz?" Napisał to największy przystojniak na uczelni.
Pomyślałam o Williamie i Tony'm – wiedziałam, że nie powinnam wychodzić, zwłaszcza że Tony, by oberwał za niedopilnowanie, ale z drugiej strony coś mnie kusiło, by nagiąć nakazy. Napisałam na grupie, że nie mogę, na co zaczęły spływać wiadomości:
"No nie bądź pizda!",
"Ej, Mikane, będzie super, dawaj!"
"Nie daj się prosić"
"Weź kogoś od siebie"
"A mówią, że ty taka dusza towarzystwa"
Przez chwilę zastanawiałam się, co zrobić, aż w końcu uległam. Napisałam, że pójdę, jeśli ktoś podjedzie po mnie i pozwoli zabrać Aurorę i Klarę, moje najlepsze przyjaciółki. Szybko dołączyłam je do grupy, a obie zgodziły się bez zastanowienia. Poczuły się docenione przez bogate dzieciaki. Cała akcja zaczęła się układać jak w dobrze zaplanowanym scenariuszu, a ja czułam coraz większą ekscytację.
Nie tracąc czasu, zaczęłam się szykować. Wyciągnęłam z szafy dopasowaną czerwoną sukienkę, która była odważna i zdecydowanie krótka. Do tego dodałam czarny żakiet, a żeby nadać stylizacji nieco uroku mimo seksapilu, założyłam czerwoną kokardę we włosy. W lustrze zobaczyłam, jak moje odbicie staje się kimś zupełnie innym niż grzeczna, zamknięta w pokoju dziewczynka. Zrobiłam mocniejszy makijaż, podkreślając oczy ciemniejszym cieniem i nadając ustom głęboki kolor czerwieni. Napewno bracia mnie nie poznają. Wzięłam głęboki oddech, upewniając się, że Tony nadal siedział na dole, całkowicie pochłonięty filmem.
Zamknęłam drzwi na klucz, pożegnałam się z Shiro, która spała zwinięta na drapaku, i przeszłam na balkon.
Jak mi było szkoda zostawiać mojego kociaka...
Czułam, jak adrenalina wzbiera we mnie z każdą sekundą. Rzuciłam zaklęcie, które spowolniło mój upadek, pozwalając mi bezszelestnie opaść na trawnik pod balkonem.
Bracia nadal mnie za wiele nie nauczyli, jeśli chodzi o czary... Na szczęście zwinęłam jedną księgę magii z ukrytego gabinetu. Nikt o nie wiedział, że miałam ją w swoim posiadaniu.
Przeszłam przez ogród, pokonując płot z większą łatwością, niż się spodziewałam. Gdy stanęłam na ulicy, przy której miał mnie ktoś odebrać, poczułam satysfakcję, że udało mi się wymknąć.
Serce zaczęło mi szybciej bić.
Czarne Porsche podjechało elegancko i cicho. Szyba po stronie kierowcy opuściła się, a za kierownicą zobaczyłam Vincenta. Uśmiechnął się, a ja podeszłam i przywitałam się, wsiadając do auta.
— Wyglądasz... naprawdę pięknie, Mikane — powiedział, zerkając na mnie uważnie, a w jego oczach dostrzegłam coś, czego wcześniej nie widziałam – podziw, a może nawet coś więcej.
Czułam, jak lekki rumieniec wkrada się na moje policzki, ale starałam się to zignorować.
Jaki on był HOT!!!
— Dzięki, Vincent. Nieźle, że udało ci się zorganizować tę akcję tak szybko — powiedziałam z lekkim uśmiechem.
Vincent uśmiechnął się szeroko, odpalając silnik i ruszając w stronę imprezy.
— Chciałem cię poznać osobiście, Mikane.
Moje tętno przypominało rytm techno, a ja byłam pod wrażeniem, jaki był przystojny. Będę o tym bardzo dużo mówić.
Gdy tylko wsiadłam do eleganckiego wnętrza czarnego Porsche, Vincent uśmiechnął się tajemniczo i wyciągnął coś zza siedzenia. Chwilę później podał mi bukiet czerwonych róż, które wyglądały jakby zostały specjalnie dobrane – każda róża była idealna, a ich intensywny, słodki zapach wypełnił wnętrze samochodu.
— Dla ciebie, Mikane — powiedział spokojnie, a jego uśmiech był pełen pewności siebie. — Stwierdziłem, że dzisiejszy wieczór powinien mieć odpowiedni początek.
Spojrzałam na niego, kompletnie zaskoczona. Na sekundę zabrakło mi słów, czułam, jak ciepło oblewa mi policzki. Jeszcze nigdy nikt nie podarował mi bukietu róż, a już na pewno nie w tak nieoczekiwanym momencie.
— Dziękuję... to naprawdę miłe — powiedziałam, spoglądając na niego z lekkim uśmiechem, a potem zerknęłam na bukiet, muskając palcami miękkie płatki.
W oczach Vincenta, było coś, czego wcześniej nie dostrzegałam na przerwach w szkole – ciepło i, być może, coś więcej.
— Dla takiej dziewczyny jak ty, Mikane, warto się postarać — odpowiedział, przyglądając mi się z wyrazem uznania.
— Ty mnie podrywasz ?
— A nie wolno?
— Jeśli masz odwagę i wystarczające jaja, to wolno— zachichotałam.
— Samym pisaniem do ciebie z prywatnego telefonu, jest ryzykowne znając twoich braci, Mikane. Domyślam się, że jak się dowiedzą będę na ich celowniku.
— Na celowniku, to mało powiedziane, Vince. Chociaż nie spodziewałam się, że będziecie chcieli mnie do waszej paczki.
— Jesteś tak cholernie popularna, jak my, więc to nic dziwnego. Poza tym twoi bracia też byli z nami, ale woleli stworzyć własną paczkę.
— Dalej się uczę, należeć do takiego towarzystwa...
— Uroda ci pomaga— uśmiechnął się do mnie, pisząc na grupie, że ma mnie już w aucie i, że jedziemy.
Tak patrzyłam mu się w telefon.
— Czuję się porywana.
— Takim razie, porywam cię Mikane, na imprezę.
— Jestem ci poddana, porywaczu hah.
Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy patrząc sobie w oczy, ale w tej ciszy było coś wyjątkowego, jakby magia wieczoru już zaczęła działać. Wreszcie Vincent odwrócił wzrok, odpalił silnik i ruszył w stronę centrum.
Gdy tylko dotarliśmy pod klub, poczułam przypływ ekscytacji zmieszany z lekkim stresem. Na zewnątrz słychać było basy, które wibrowały w powietrzu i już tworzyły atmosferę, obiecującą niezapomnianą noc. Vincent zaparkował, a ja zauważyłam, że przed wejściem czekała już nasza ekipa – Aurora i Klara machały do nas z szerokimi uśmiechami, a wokół nich stali inni znajomi, wszyscy wpatrzeni w lśniące światła klubu. Dla moich przyjaciółek możliwość zabawy u boku popularnych dzieciaków była czymś wielkim, a ja czułam przyjemne podekscytowanie na myśl o tej spontanicznej nocy.
A ja spojrzałam na budynek klubu i przez chwilę serce zabiło mi szybciej. To miejsce przypomniało mi o moich braciach, tak jak ich auta pod klubem, nie dało się ich nie zauważyć– przecież właśnie tutaj bawią się na kawalerskim Jamesa. Mimowolnie skrzywiłam się, myśląc o tym, co by było, gdybyśmy na nich wpadli. Spojrzałam na Vincenta i moje przyjaciółki, szukając wsparcia.
— Wiecie co... Moi bracia są lub byli tutaj na kawalerskim. Trochę się stresuję, że mogą tu jeszcze być — powiedziałam, próbując ukryć niepokój.
Vincent uśmiechnął się uspokajająco i położył dłoń na moim ramieniu.
— Spokojnie, Mikane. Jest tu pełno ludzi, na pewno się z nimi nie spotkamy. Będę cię pilnował — powiedział, mrugając do mnie. Jego pewność siebie od razu poprawiła mi humor.
Poza tym, pragnęłam tej bliskości jakiegoś chłopaka, a nie brata.
Weszliśmy do klubu, a od razu otoczyła nas fala dźwięków, światła i roztańczonego tłumu. Aurora i Klara pisnęły z podekscytowania, złapały mnie pod ramiona i wciągnęły na parkiet. Vincent poszedł po napoje, a ja rozglądałam się, wchłaniając energię miejsca, gdzie każdy wydawał się wolny i pełen życia. Światła stroboskopowe migotały nad nami, tworząc klimat jak z innego świata, a basy wibrowały w powietrzu, jakby rytm muzyki przechodził przez nasze ciała.
Na trzeźwo czuję, że się mega stresuje, a nie chciałam pić, aby w razie wu być świadoma jak wpadnę na któregoś małpiszona.
Tańczyłyśmy razem, śmiejąc się i kręcąc w takt muzyki. Próbowałam swoim tańcem uwodzić Vincenta. Wokół kręciło się mnóstwo ludzi, a niektóre spojrzenia chłopaków szybko zaczęły na mnie spoczywać. Jeden za drugim próbowali przyciągnąć moją uwagę – podchodzili, rzucali uśmiechy, czasem żartowali, a ja czułam się jak prawdziwa królowa parkietu, otoczona adoratorami. Mimo tego, że byli uroczy, i tak większość uwagi skupiałam na moich przyjaciółkach i Vincencie.
Wkrótce przystojniak wrócił do nas z napojami i podał mi szklankę soku.
— Nie chciałem cię narażać na kłopoty z braćmi, więc bez alkoholu — powiedział z uśmiechem, patrząc na mnie spod lekko przymrużonych powiek.
Skinęłam głową z wdzięcznością i wzięłam drinka bezalkoholowego, bo wiedziałam, że jeszcze trochę i pewnie nie opanowałabym się przed zrobieniem czegoś, czego żałowałabym później.
W miarę jak czas mijał, muzyka zaczęła mnie całkowicie pochłaniać. Czułam się wolna, pełna energii i beztroski. Vincent przez chwilę tańczył obok mnie, jego uśmiech był szeroki, a spojrzenie intensywne. W jednym momencie, gdy nasze spojrzenia się spotkały, poczułam przypływ emocji, które sama nie do końca potrafiłam zidentyfikować. I zanim zdołałam się zastanowić, zbliżyłam się do niego, a nasze usta zetknęły się w niespodziewanym, delikatnym pocałunku. On opluł mnie rękoma w tali, a swoje położyłam mu na karku.
Aurora pisnęła z radości i momentalnie wyciągnęła telefon, robiąc nam zdjęcie. Uśmiechnęłam się do Vincenta, a na twarzy poczułam ciepło – czułam, jak moje serce bije szybciej, a ten moment, uchwycony przez Aurorę, wydawał się czymś magicznym.
— Pamiątka dla ciebie, Mikane! — krzyknęła Aurora z rozbawieniem, trzymając telefon z podświetlonym ekranem, na którym wyświetlało się zdjęcie naszego pocałunku.
Śmiałam się, czując ekscytację i satysfakcję z tej nieoczekiwanej przygody. Potem poprosiłam przyjaciółkę, aby mi przesłała zdjęcia na e-maila, bo bracia nie znali hasła do konta.
Zabawa trwała w najlepsze, a ja czułam się, jakby nic więcej na świecie się nie liczyło. Muzyka pulsowała w moich żyłach, a każdy krok na parkiecie sprawiał, że zapominałam o szlabanie i wszystkich zakazach. Wokół mnie kręciła się Aurora i Klara z telefonem, robiąc zdjęcia, a znajomi wstawiali zdjęcia na Instagram, oznaczając każdego, kto uczestniczył w tej nocnej eskapadzie. Bawiłyśmy się w najlepsze, bardzo mi tego brakowało. W końcu wyszłam z tego cholernego zamku. Cieszyłam się, że nasza ekipa była zadowolona – w końcu nikt nie spodziewał się, że w środku tygodnia wyskoczymy na taką szaloną imprezę, zwłaszcza ja.
W pewnym momencie, kiedy sprawdzałam nowe zdjęcia na Instagramie, zauważyłam coś, co momentalnie odebrało mi oddech. Z daleka, między migającymi światłami klubu, dostrzegłam swoich braci. Chyba że to był przypadek, ale wydało mi się, że to niemożliwe. Szybko nachyliłam się do Aurory i Klary, wskazując ręką w stronę baru.
— Ej, chodźmy gdzieś indziej, widziałam tam moich braci! — powiedziałam z paniką w głosie, próbując je przekonać do zmiany miejscówki.
Klara uśmiechnęła się lekko, machając ręką.
— Bez przesady, Mikane. Są zajęci tamtymi laskami z baru, pewnie nawet nie zauważą, że tu jesteśmy.
— Klara ma rację, poza tym w tym makijażu, nie wyglądasz jak ty i dodaje ci lat. Poza tym widzę, że są już w chuj pijani, aby cię poznali.
— Może i tak...
Zacisnęłam usta, starając się zachować spokój, chociaż moje serce biło jak oszalałe. Nie wiedziałam, czy ich obecność była po prostu dziwnym zbiegiem okoliczności, że akurat dalej tu byli czy może coś podejrzewali i śledzą mój telefon, ale starałam się nie rzucać w oczy i pozostać w cieniu.
Co nie wiedziałam, to to, że z loży VIP wysoko nad parkietem Lucas faktycznie na mnie patrzył, choć chyba nie miał pojęcia, że to byłam ja. Z jego perspektywy wyglądałam po prostu jak kolejna dziewczyna w klubie, bawiąca się na parkiecie, a on, nie rozpoznając mnie, rzucił komentarz do braci:
— Ej, spójrzcie na tamtą laskę w czerwonej sukience. Trzeba przyznać, że wygląda całkiem nieźle.
Sebastian przysunął się bliżej, by lepiej widzieć, a potem zmarszczył brwi.
— Hm... Wybacz, Lucas, ale ona wygląda mi na małolatę. Ma włosy trochę jak Mikane.
Lucas przewrócił oczami, parskając śmiechem.
— Bez przesady. Mikane nie miałaby tyle odwagi, żeby się nam sprzeciwić i przyjść do tego samego klubu. Nie ryzykowała aż tak, wiedząc, że moglibyśmy tu być.
A to ciekawe, bo jak widać miałam kurewsko dużo odwagi i tańczyłam pod wami.
Obaj wzruszyli ramionami, zajmując się dalszą imprezą, kompletnie tracąc zainteresowanie.
Gdy już trochę się uspokoiłam, wróciłam do tańca z przyjaciółkami, ciesząc się każdą chwilą. Kiedy zegar zaczął wskazywać późne godziny, zmęczenie zaczęło dawać mi się we znaki. Zaczęliśmy się powoli zbierać do wyjścia, a Vincent odwiózł mnie do domu. Była piąta nad ranem, gdy przekradłam się przez balkon i wróciłam do pokoju, cicho zamykając drzwi.
Kilka minut później usłyszałam hałas dochodzący z korytarza. Moje serce zamarło, gdy uświadomiłam sobie, że moi bracia właśnie wrócili do domu – a na podstawie ich głośnych śmiechów i rozmów wiedziałam, że byli kompletnie pijani. Zamarłam, bojąc się, że mogą sprawdzić, czy śpię, ale po chwili hałas ucichł, a bracia najwyraźniej wrócili do swoich pokoi, przekonani, że byłam w swoim przez cały czas.
W końcu, gdy wszystko się uspokoiło, opadłam na łóżko, czując, jak zmęczenie rozlewa się po moim ciele. Emocje, strach, ekscytacja – wszystko mieszało się ze sobą, a wspomnienia tej nocy przelatywały przez moją głowę. Zamknęłam oczy i pozwoliłam sobie w końcu zasnąć, wciąż z lekkim uśmiechem na ustach, wiedząc, że udało mi się przeżyć niezapomnianą noc – i nie zostać złapaną.
Poza tym całowałam się z Vincentem!
PlayBoyem szkolnym!
Ja!
Mikane!
***
Następnego dnia po kawalerskim w zamku panowała kompletna cisza. Wszyscy bracia i Tony spali niemal do wieczora, a ja także wciąż leżałam w łóżku, niezdolna do przebudzenia. Wróciłam do domu mniej więcej wtedy, co oni, a po tym, jak ledwo przemknęłam się do pokoju, zmęczenie zmogło mnie na dobre. Zasnęłam w czerwonej sukience, w której bawiłam się poprzedniej nocy, nawet nie zadając sobie trudu, by ją zdjąć.
Kiedy Sebastian przebudził się jako pierwszy, postanowił sprawdzić, co się dzieje z resztą domowników. Wstąpił do pokoju każdego z braci i w końcu doszedł do mojego. Otworzył drzwi delikatnie, próbując nie zrobić hałasu, i zajrzał do środka. Wciąż spałam głęboko, zupełnie nieświadoma jego obecności, a czerwony materiał sukienki wyraźnie odcinał się na tle pościeli. Sebastian zmarszczył brwi – coś w tej sytuacji było nieco dziwne, ale nie zagłębiał się w to dłużej. Po cichu zamknął drzwi i wrócił do reszty.
W salonie powoli zaczynali zbierać się wszyscy bracia, każdy z kubkiem kawy, próbując dojść do siebie po całonocnym szaleństwie.
Ah ten kac.
Tony rozciągał się leniwie, ziewając, kiedy Sebastian wszedł i oznajmił:
— Mikane dalej śpi.
Na to wszyscy spojrzeli na niego z lekkim zaskoczeniem. William zmarszczył brwi, choć starał się zachować obojętny wyraz twarzy.
— O tej porze? Zwykle jest już dawno na nogach — rzucił, a w jego głosie zabrzmiała nuta podejrzenia.
Tony machnął ręką, próbując rozładować atmosferę.
— Daj spokój, Will. Wczoraj była w pokoju, jak zawsze. Pewnie oglądała do późna jakieś filmy. Nic sie nie działo, spokojnie.
Lucas, który właśnie nalewał sobie kawy, spojrzał na braci z rozbawieniem i rzucił, lekko się uśmiechając:
— A może po prostu kipiała z zazdrości, widząc, jak bawiliśmy się na Instagramie. Tyle zdjęć z fajnymi laskami... Mogła być zazdrosna, że nie mogła z nami iść.
James, który właśnie wyciągał się na kanapie, przewrócił oczami na słowa Lucasa.
— Przestań, Lucas. Pewnie jest po prostu zmęczona, a ty dopowiadasz sobie historie. Ostatnio w sumie mało jadła.
Richard zaśmiał się pod nosem, patrząc na Lucasa.
— Może jednak coś w tym jest. Mikane na pewno nie jest zadowolona, że przegapiła taką noc, szczególnie z naszym towarzystwem. Przecież wiesz, jak bywa, lubi nam się plątać pod nogami, zwłaszcza jak chodzi o pójście na imprezę.
— Ona już by wolała z kotem iść niż z nami...— zaśmiał się James pijąc kawę.
William siedział w milczeniu, słuchając ich żartów, ale nie do końca wydawał się przekonany. Jego wzrok wędrował w stronę schodów, jakby rozważał, czy przypadkiem Sebastian nie przeoczył czegoś istotnego. Widać było, że coś w tej sytuacji nie dawało mu spokoju.
Niech on już tyle nie myśli, bo będę leżała w grobie na głębokości kilometra za swe grzechy.
Po pół godzinie od przebudzenia w końcu zeszłam na dół. Miałam na sobie sukienkę z wczorajszej nocy, której całkowicie zapomniałam zdjąć – zmęczenie po powrocie było zbyt silne, bym zdążyła się przebrać. Gdy weszłam do salonu, wszyscy bracia spojrzeli na mnie jak na kosmitkę. Ich twarze wyrażały pełne dezaprobaty zdumienie, a spojrzenia spoczęły na mojej sukience, która nagle zaczęła wydawać się znacznie krótsza niż w nocy.
Cholipka...
Will uniósł brwi, patrząc na mnie chłodno.
— Wybierasz się gdzieś? — zapytał, jego głos był lodowaty, a w jego spojrzeniu czaiła się podejrzliwość.
Zamarłam na sekundę, zdając sobie sprawę z tego, jak bardzo rzucam się w oczy. W głowie gorączkowo próbowałam znaleźć jakieś sensowne wytłumaczenie. Wzięłam głęboki oddech i wymyśliłam coś naprędce.
— Wczoraj byłam na was naprawdę wściekła — zaczęłam powoli, próbując brzmieć przekonująco. — Chciałam poczuć się... ładnie, więc się tak ubrałam, pomalowałam i... tańczyłam sobie w pokoju.
Richard spojrzał na mnie podejrzliwie, mrużąc oczy.
— Tańczyłaś? I po wszystkim nawet nie przebrałaś się w piżamę?
Wzruszyłam ramionami, starając się ukryć nerwowość.
— Szczerze? Nie pamiętam. Chyba po prostu padłam ze zmęczenia.
Tony, który do tej pory siedział cicho, uniósł brew, patrząc na mnie z lekką podejrzliwością.
— Ciekawe... bo ja nie słyszałem żadnej muzyki dobiegającej z twojego pokoju. A siedziałem na dole do późna.
Posłałam mu złośliwy uśmiech, próbując obrócić wszystko w żart.
— Pewnie dlatego, że tak głośno piszczałeś i krzyczałeś jak baba na tych horrorach. Mogło ci coś umknąć, a ja w tym czasie świetnie się bawiłam! — zaśmiałam się, choć czułam, że każdy z braci patrzy na mnie uważnie.
James przyglądał mi się z dezaprobatą, po czym rzucił:
— Lepiej idź się przebrać. Ta sukienka jest naprawdę za krótka. Poza tym, bez tego makijażu wyglądasz o wiele lepiej. Nie psuj sobie cery.
Poczułam, jak rumieniec wstępuje mi na policzki, ale tylko przewróciłam oczami. Kątem oka dostrzegłam jednak zamyślone spojrzenie Willa, który wyraźnie analizował sytuację, jakby coś w mojej historii nie do końca mu pasowało. Przypomniałam sobie, że jak wczoraj czołgali się do pokoi, jeszcze coś wspominali o dziewczynie w czerwonej sukience, którą dostrzegł jeden z nich poprzedniej nocy w klubie, i poczułam, że muszę natychmiast przerwać tę dyskusję.
— Jasne, już lecę i zadzieram kiecę — rzuciłam szybko i bez zbędnych wyjaśnień pobiegłam z powrotem do pokoju.
Wpadłam do środka, zasunęłam zamek i zdjęłam sukienkę, chowając ją na dnie szafy, jakby mogła mnie zdradzić. Założyłam dresy, czując, jak adrenalina opada, i uspokajając oddech. Wiedziałam, że muszę być ostrożniejsza – Will najwyraźniej coś podejrzewał, a ja nie mogłam sobie pozwolić, by prawda wyszła na jaw. Muszę tylko ogarnąć instagrama i oznaczenia, aby się nie skapnęli i jak najszybciej wywołać zdjęcia na pamiątkę. Chociaż w sumie miała mi to zrobić Aurora i mi je by podała jak skończy mi się areszt domowy, chociaż miał trwać do ślubu Jamesa. Może wyjdę na wolność?

DIADEM Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz