Rozdział 13

59 30 100
                                    

Aśka

🤎


Wreszcie, własna chata! 

Nocą ciemną ze swym tobołkiem, opuściłam mury rezydencji państwa Scone… nie no żart, ale tylko w połowie.

Otóż rzeczywiście uciekłam, prawie że jak złodziej. Ale wcale nie nocą, tylko w dzień, kiedy Emi pojechała po dzieciaki, a Czarek był w pracy. Wiedziałam, że jak im powiem, że znalazłam mieszkanie, to będą robić wszystko, żeby doszukać się w nim, jakichkolwiek wad i na końcu stwierdzą, że najlepiej będę miała u nich.

No ale ile można siedzieć, komuś na głowie?!

Moje nowe mieszkanie jest niewielkie, ale ma w sobie coś niezwykle przytulnego. To idealne miejsce, by czuć się swobodnie i móc się zrelaksować po długim dniu… chociaż teraz to w sumie nie mam po czym. Oczywiście nie licząc rehabilitacji. 

Od razu na wejściu, wita mnie ciepło pastelowych ścian, które w połączeniu z delikatnym światłem lamp tworzą niesamowitą atmosferę. Całe mieszkanie jest utrzymane w minimalistycznym stylu, bo nie lubię zbędnych bibelotów.

Salon, choć mały, jest dobrze zorganizowany. Mam tu wygodną sofę, na której lubię spędzać wieczory z książką i kubkiem herbaty, a na ścianach wiszą ramki z ulubionymi zdjęciami i grafikami, które dodają wnętrzu osobistego charakteru. Kuchnia jest kompaktowa, ale przemyślana - wszystkie niezbędne rzeczy mam zawsze pod ręką.

Sypialnia jest moją małą oazą spokoju. Delikatne, miękkie tkaniny, ciepłe koce i poduszki sprawiają, że czuję się tutaj wyjątkowo komfortowo. Mam tu też niewielką toaletkę, gdzie każdego dnia zaczynam swoje poranki, przygotowując się na nowy dzień… czyli czeszę włosy. 

Łał nie? Szczyt pindrzenia się, po prostu… no, ale, przecież nie będę się pacykowała, skoro siedzę cały czas dupą na kanapie… bez sensu.

Chociaż mieszkanie nie jest duże, to jego kameralny charakter daje mi poczucie bezpieczeństwa i harmonii. To mój mały kawałek świata, gdzie mogę być sobą i cieszyć się codziennymi chwilami.

Dzień zawsze rozpoczynam od kubka parującej, aromatycznej, świeżo parzonej kawki. Takiej, którą chciałoby się dostać do ciepłego łóżeczka… ale niestety. Mieszkam sama, więc na takie rarytasy, nie mam co liczyć. 

Ale tak czy inaczej. Nie narzekam. Zwłaszcza że nikt nie parzy kawy, tak dobrze jak ja… i  w dodatku, jest ona podana w moim ulubionym kubeczku.

 Zwłaszcza że nikt nie parzy kawy, tak dobrze jak ja… i  w dodatku, jest ona podana w moim ulubionym kubeczku

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.



Po wypiciu kawki, lecę (w przenośni oczywiście, ponieważ nadal wspomagam się kulami, żeby nie przeciążać kolana.) pod prysznic, a później na rehabilitację. 

Przyznaję, prawie dwa tygodnie temu, kiedy wyszłam z gabinetu od lekarza… byłam załamana i przez chwilę przeszło mi przez myśl, żeby zadzwonić i odwołać całą tę rehabilitację, bo to nie miało wtedy dla mnie najmniejszego sensu… no bo po co ćwiczyć, skoro i tak nie wrócę do grania.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: 3 hours ago ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Tie-BreakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz