Part 8

23 6 0
                                    

Olivia Willson

Za trzy dni Święta Bożego Narodzenia, ostatnie tygodnie były szalone i pracowite. Wydaliśmy świąteczny numer Penthouse z Natem i Jeremiah, umieściliśmy ich na okładce razem z ich dziećmi Poppy i Oscarem. James wykonał świetną robotę jeśli chodzi o pokazanie ich wyrafinowanego apartamentu na Manhattanie w świątecznym wydaniu.

Przez ostatnie tygodnie również sprawa rancha nie daje mi spokoju. Po wizycie adwokata na drugi dzień zawiozłam list do rodziców. Tata przeczytał go sam w swoim biurze, a potem wyszedł z niego ze łzami w oczach. Z jednej strony były to łzy ulgi, że dziadek wybaczył mu jego decyzję lata temu i potrafił przyznać się do błędu, z drugiej strony były to łzy żalu. Tyle lat zostało zmarnowanych i nie da się ich cofnąć. Nie był zły na dziadka za jego decyzję oddania mi rancza, chyba raczej poczuł ulgę, że nie będzie musiał się z tym mierzyć.

A ja nie potrafię podjąć decyzji co dalej. Jechać czy to przysłowiowo olać. Z jakiego powodu czuję, że nie mogę zawieść dziadka, miał we mnie wiarę z jakiegoś nieznanego powodu wierząc, że postąpię właściwie. I jakbym miała się przed samą sobą przyznać jestem ciekawa tego miejsca, przypomnienia go sobie po tylu latach i poczucia go znowu jak wtedy kiedy byłam dzieckiem.

Idę właśnie na lodowisko przy Rockefeller Center. Moje buty skrzypią na śniegu, mróz szczypie w policzki. Nowy Jork wygląda bajkowo, wszędzie świąteczny klimat, witryny sklepów przystrojone świątecznie, z niektórych płynie klimatyczna muzyka. Kocham ten okres i w tym przypadku jestem podobna o mamy, no może poza jednym, dekorowaniem wszystkiego na potęgę, jak to się mówi nie wyssałam tego z mlekiem matki. W moim apartamencie stoi tylko choinka, wisi łańcuch nad kominkiem i trochę ozdób tu i tam.

Naciągnęłam bardziej czapkę na głowę, mijałam ludzi przechodzących pośpiesznie, rozgorączkowanych przedświątecznym czasem i zakupami.

Ho Ho Ho Merry Christmas !!!

Starszy, gruby mężczyzna w przebraniu Świętego Mikołaja pokrzykuje na całą ulicę, w jednej dłoni trzyma duży dzwonek którym energicznie potrząsa, w drugiej trzyma puszkę na datki.

Zatrzymałam się przy nim – Na jaki cel zbiorka ? – Zapytałam.

Uśmiechnął się do mnie znad białej, sztucznej brody. Gdybym wierzyła w Świętego Mikołaja on byłby idealnym jego obrazem, przysięgam można się pomylić.

- Na schronisko dla bezdomnych kochanie – Odpowiedział grubym głosem.

Wyjęłam portfel kieszeni płaszcza przytrzymując łyżwy które niosę, otworzyłam go i wyjęłam banknot stu dolarowy wrzucając do puszki.

- Dziękuję złociutka, niech Ci ten u góry wynagrodzi. Wesołych świąt.

- Dziękuję Mikołaju, Tobie również Wesołych Świąt.

Odwróciłam się idąc dalej przed siebie, byłam już niedaleko, widzę w oddali choinkę przy Rockefeller Center. Zatrzymałam się na światłach czekając z innymi na zielone, gdy się zapaliło ruszyłam z tłumem.

Po 10 minutach byłam przy lodowisku, rozejrzałam się za Madison i Chrisem. Madison męczyła mnie o podwójną randkę choć nie wiedziałam czy to dobry pomysł. Od ostatniego spotkania z Matthew nie widzieliśmy się, rozmawialiśmy dwa razy przez telefon. Byłam zajęta i nie myślałam nawet o spotkaniu się. Zaprosiłam go jednak, a on przyjął zaproszenie od razu.

Zobaczyłam oboje już na lodowisku, Madison uczyła biednego Chrisa jeździć na łyżwach. Podeszłam do lodowiska i usiadłam na wolnej ławce kładąc łyżwy na ziemi. Madison zobaczyła mnie i pomachała w moją stronę. Wygląda jak śnieżynka cała na biało począwszy od łyżew, przez białe legginsy, białą kurtkę puchową i puchatą czapkę również białą. W kontraście z jej karmelową cerą i ciemnymi włosami wygląda obłędnie. Trzymała Chrisa za dwie ręce powoli ciągnąc go do przodu. Trzymał się jej mocno lekko nachylając ciało do przodu z rozstawionymi nogami na boki.

Zimowe ranczoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz