Rozdział 5.

4 1 0
                                    


Minęło kilka tygodni od wystawy Jisunga, a relacja między Felixem i Hyunjinem powoli nabierała głębi. Spotykali się coraz częściej – na spacerach, w kawiarniach, a czasem w mieszkaniu Hyunjina, gdzie Felix podziwiał jego nowe obrazy. Jednak mimo tych wspólnych chwil, Hyunjin wciąż wydawał się nosić w sobie coś, czego nie potrafił powiedzieć na głos.

Tej nocy Felix skończył późno pracę nad zdjęciami do swojej wystawy. Zmęczony położył się na łóżku, kiedy jego telefon zadzwonił. Spojrzał na ekran – Hyunjin. Było już po północy.

— Hyunjin? Wszystko w porządku? — zapytał z troską, odbierając połączenie.

— Felix... — Głos Hyunjina był niewyraźny, a w tle słychać było cichy dźwięk muzyki. — Możesz przyjechać?

Felix usiadł prosto.

— Gdzie jesteś?

— W domu... Po prostu... proszę, przyjedź.

Bez chwili wahania Felix wstał, założył kurtkę i wziął klucze. W ciągu kilkunastu minut dotarł do mieszkania Hyunjina. Drzwi były uchylone. Felix wszedł do środka i od razu zobaczył go na podłodze, opierającego się o kanapę, z butelką wina w ręku.

— Hyunjin... — Felix uklęknął obok niego. — Co się stało?

Hyunjin spojrzał na niego. Jego oczy były zaczerwienione, jakby płakał, a w jego wzroku było coś, co ścisnęło Felixa za serce.

— Przepraszam, że cię budziłem — powiedział cicho, próbując się uśmiechnąć.

— Nie budziłeś. Co się dzieje? — Felix usiadł obok niego, delikatnie zabierając mu butelkę.

Hyunjin westchnął, opierając głowę na kolanach.

— Nie wiem, dlaczego cię tutaj wezwałem. Może dlatego, że jesteś jedyną osobą, której chcę coś powiedzieć...

Felix czekał, cierpliwie i spokojnie.

Hyunjin podniósł wzrok.

— Wiesz, dlaczego tak trudno mi się otworzyć?

Felix pokręcił głową.

— Ale chcę wiedzieć.

Hyunjin przymknął oczy, jakby próbował zebrać odwagę.

— Kiedyś byłem w związku — zaczął, a jego głos był cichy. — Byłem z kimś, kto był dla mnie wszystkim. Myślałem, że mnie kocha. Ale... wszystko skończyło się tak nagle, tak brutalnie. Zdradził mnie. A potem, kiedy próbowałem to naprawić, odwrócił się ode mnie, mówiąc, że nigdy nie byłem dla niego ważny.

Felix poczuł, jak serce mu ściska.

— Hyunjin...

Hyunjin kontynuował, choć jego głos zaczynał się łamać.

— Od tamtej pory boję się ludzi. Boję się, że jeśli kogoś wpuszczę blisko, to znów zostanę zniszczony. A teraz pojawiłeś się ty. I jesteś tak... dobry, tak inny. Ale boję się, że jeśli się zaangażuję, to znów wszystko stracę.

Felix wziął głęboki oddech, zanim odpowiedział.

— Rozumiem, dlaczego to jest dla ciebie trudne. Ale Hyunjin, ja nie jestem tamtą osobą. Nie zrobiłbym ci czegoś takiego.

Hyunjin spojrzał na niego, a łzy zaczęły spływać mu po policzkach.

— A jeśli mnie zranisz?

Felix delikatnie ujął jego dłoń.

— Jeśli będziemy próbować, obiecuję, że zrobię wszystko, żeby cię nie zranić. Ale jeśli nie spróbujemy... nigdy się nie dowiemy, co mogłoby z tego wyjść.

Hyunjin długo wpatrywał się w Felixa, a potem cicho szepnął:

— Dlaczego jesteś taki uparty?

Felix uśmiechnął się lekko.

— Bo uważam, że warto walczyć o ludzi, którzy są dla mnie ważni.

Hyunjin pozwolił sobie na delikatny uśmiech.

— Może naprawdę powinienem ci zaufać.

Felix tylko uścisnął jego dłoń, pozwalając, żeby resztę nocy spędzili w ciszy, której obaj potrzebowali.

---

488 słów

Miłego dnia ludziki

Szepty pod gwiazdami Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz