8. KOSZMAR

15 4 1
                                    

Do mieszkania weszłam o pierwszej w nocy. Wszystko mnie bolało. Nie płakałam, nie myślałam, nie czułam... Usiadłam na kanapie, odłożyłam telefon i klucze na stoliku przede mną i wtedy pierwszy raz dokładnie przyjrzałam się moim nadgarstkom. Były czerwone i pokrywały je brązowo żółte siniaki. Palce Calahana idealnie odznaczyły się na mojej skórze. Gdy patrzyłam na te znaki, przed oczami miałam jego. Czułam jego dotyk i zapach na sobie. Zmusiłam się i poszłam do łazienki. Zdjęłam ubrania, rozerwaną bieliznę, a w lustrze – tylko kątem oka, zobaczyłam co mi zrobił. Okryłam się ręcznikiem, podniosłam ubrania z podłogi i wrzuciłam je do kosza, który stał w kuchni.

Wchodząc pod prysznic miałam nadzieję, że woda przyniesie mi ukojenie, że chociaż na moment przestanę go czuć, że przestanę czuć ból. Tak się jednak nie stało. Przez cały ten czas miałam zamknięte oczy. Nie mogłam na siebie patrzeć, nie mogłam za długo skupiać się na tym co widzę. Inaczej wszystko bolało jeszcze mocniej.

Okryta ręcznikiem weszłam do mojej sypialni i na szczęście na komodzie leżała koszulka Pedra, którą miał wczoraj na sobie. Od razu wzięłam ją do ręki i założyłam na siebie. Do głowy przyszła mi tylko jedna myśl „Pedro... gdzie jest mój telefon?". Wyleciałam do salonu i chwyciłam za komórkę. Na ekranie wyświetlało się 11 nieodebranych połączeń, 4 wiadomości.
­– Jezu... - powiedziałam cicho sama do siebie. Przysiadłam na stoliku i spojrzałam w przestrzeń. – Boże co ja mam mu powiedzieć? – na moim policzku poczułam spływającą łzę. – Przecież on pomyśli, że to ja, że to ja go sprowokowałam. – Nie zdążyłam dokończyć myśli, a na moim ekranie zobaczyłam zdjęcie Pedra i zieloną słuchawkę. Musiałam odebrać. – Halo? – powiedziałam wystraszona.
– Boże żyjesz! – wykrzyczał – Mała co się stało? Czemu nie odbierałaś?!
– Pedro – zaczęłam niepewnie, na dodatek powiedziałam to ciszej niż chciałam. Po chwili dodałam – Pedro przepraszam. – wtedy wybuchłam płaczem. Kiedy próbowałam sklecić zdania wyjaśnienia poczułam wewnętrzny ból, który palił mnie jak setki rozżarzonych węgli.
– Mi vida, co się stało? – zapytał poważnie, ale ja nie potrafiłam mu odpowiedzieć. Tylko coraz bardziej płakałam. W zasadzie, to był już ryk - bezsilny ryk, nie płacz. – Mała, ja muszę wiedzieć. Proszę powiedz mi chociaż słowo.
– On... to... zrobił... – zdołałam z siebie wydusić, mężczyzna nie potrzebował wiedzieć więcej.
– Mała, zaraz jadę na lotnisko. Będę najszybciej jak się da. Zaraz z tobą będę. Jesteś w mieszkaniu? ­– zapytał, a ja mruknęłam twierdząco. – Dobrze. Nie ruszaj się stamtąd, idź do łóżka, nie siedź w ciszy, a ja niedługo będę.

Zrobiłam tak jak powiedział. Poszłam do sypialni, wzięłam laptopa i włączyłam jakikolwiek film. Tylko po to, żeby zagłuszyć myśli. Zanim się położyłam, zdjęłam koszulkę Pedra i założyłam swoją. Chwyciłam ją w dłoń, wślizgnęłam się pod kołdrę i przytuliłam do siebie jego ubranie. Tylko tak byłam w stanie przestać czuć Calahana. Zwinięta w kłębek zasnęłam.

Obudził mnie dzwonek do drzwi. Wstałam zdezorientowana i w przejściu zobaczyłam, że zaczyna się robić jasno. Podeszłam cicho do drzwi i sprawdziłam przez wizjer kto za nimi stoi. Gdy je otworzyłam zobaczyłam przerażoną twarz mojego faceta. Próbował wydusić z siebie cokolwiek, ale zamiast tego widziałam tylko jak w jego oczach mieszają się ból, przerażenie i wściekłość. Wszedł do środka, odstawił walizkę, a potem dotknął mnie delikatnie po zakrytych długimi rękawami ramionach.
– Powiedz, że on tego nie zrobił, że nie zrobił ci tego co myślę – poprosił ze łzami w oczach. Musiałam go rozczarować. Nie patrzyłam mu w oczy. Nie miałam odwagi. – Mogę... - zawahał się – mogę cię przytulić? – zgodziłam się.
W moment znalazłam się blisko niego i właśnie wtedy pękłam drugi raz. Praktycznie krzyczałam z rozpaczy i bólu. Nie wiem czy jakiekolwiek słowa są to w stanie opisać...
– Podniosę cię, pójdziemy na kanapę – jak powiedział tak zrobił, mówił dokładnie to co chciał zrobić dotykając mnie. Pewnie po to, żebym się nie wystraszyła. Usiedliśmy na kanapie, a ja włączyłam schemat obronny, który zawsze działał.
– Daj mi proszę papierosa. – powiedziałam przez łzy. Pedro wyciągnął z kieszeni kurtki paczkę Marlboro i skierował ją w moją stroną. Wzięłam szybko jednego i szybko odpaliłam. Gdy poczułam dym w płucach momentalnie wszystkie myśli się wyciszyły. Po prostu skierowałam swoją uwagę na paleniu.
– Mała, nie będę cię przesłuchiwał, ale musimy to zgłosić. Wiesz o tym? – pokiwałam głową.
– Pedro. Opowiem to raz, i tylko tobie. Pomożesz mi z tym wszystkim później?
– Zawsze. – po jego zapewnieniu wzięłam głęboki oddech i zaczęłam opowiadać jak zaczęła się cała ta sytuacja.

– Potem powalił mnie na ziemię. Próbowałam się bronić, ale to na nic się nie zdało. – mówiłam bez emocji, bez uczuć, tak jakbym opowiadała o tym, że jutro będzie padać. – Przycisnął moje nadgarstki do ziemi, włożył mi kawałek jakieś szmaty do ust, a ja wtedy się wyłączyłam. Szarpałam się, ale skupiłam się też na tym, żeby oddychać. Serce waliło mi tak bardzo, że zaczęło mnie kuć. – zrobiłam przerwę.
– Nie musisz mi od razu mówić wszystkiego – powiedział Pedro, chwytając mnie delikatnie za rękę.
– Od razu po tym, rozpiął moje spodnie, rozerwał majtki i... i... - zamknęłam mocno oczy – i wtedy go poczułam. W sobie. – ostatnie zdanie wypowiedziałam praktycznie bezgłośnie.

Oboje płakaliśmy, płakaliśmy tak bardzo. Przez następnągodzinę nic nie mówiliśmy, siedzieliśmy przy sobie, wtuleni, zapłakani, źli i roztrzęsieni.Wstałam w końcu z kanapy i wyszłam na balkon. Oparłam się o balustradę iodpaliłam papierosa z paczki, którą zostawiłam tu wczoraj rano. Obok stanął Pedro.
– Zabiję go. – oznajmił.
– Nie! – wyprostowałam się i skierowałam w jego stronę – Nie Pedro! Nie matakiej opcji! Nic z tym nie zrobisz.
– Słucham?!
– Nic z tym nie zrobisz. Posłuchaj mnie. Ja nie dam rady o tym opowiadać, niedam rady iść na policję, do HRu, do władz agencji. – powiedziałam w zasadzie naniego warcząc.
– Sara! On cię zg..
– Powiedziałam. – przerwałam mu, a potem weszłam do środka.
– Posłuchaj mnie. Nie chcesz tego robić dla siebie, dla mnie – ok, ale zrób todla przyszłych kobiet, które będą tam pracować. – nic na to nie odpowiedziałam.Stałam tyłem do niego nalewając sobie wody do szklanki. – Mi vida... - usłyszałam jak płacze. Wtedy odwróciłamsię i zobaczyłam nie 48 letniego faceta. Nie. Zobaczyłam chłopaka, który jesttak samo zdruzgotany jak ja. Podeszłam do niego i przytuliłam do siebie. –Przepraszam. Tak bardzo cię przepraszam, że cię zostawiłem!
– Nie, nie, nie. To nie jest twoja wina. Cichutko – powiedziałam gładząc go powłosach.
– Powinienem tu być
– Jesteś, i za to ci dziękuję. Chodź – powiedziałam chwytając go za rękę –musimy to odespać. Ile nie spałeś?
- A która jest godzina?
– Szósta
– No to jakieś 24 godziny.
– Chodź skarbie.


----------------- ***** ------------------

Bardzo was przepraszam za tak krótki rozdział. Nie chciałam was zostawiać długo w pół zdania, a niestety praca i studia mnie mega przygniotły. Postaram się jak najszybciej opublikować nowy rozdział. 

Ściskam mocno <3

Just Stay || [old: Panika!Pedro]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz