Sansa

851 83 27
                                    

Niespodzianka!

Sansa dzieliła pokój z Jeyne Poole, ale odkąd w zeszłym roku szkolnym poznała Margaery Tyrell, zaniedbała przyjaciółkę. I tego poranka nie zamieniła z nią ani słowa. Podniosła się z miękkiego łóżka i rozsunęła zasłony okien. Świat za oknem pokryty był szronem, a szyby okna pokryte nieebieskim szroniastym malowidłem. "Nadchodzi zima" powiedziałby jej tata.

Jeyne mruknęła coś cicho, gdy promienie słoneczne prześwietliły lodowy witraż w oknie i padły na jej twarz. Zakryła głowę kołdrą z zamiarem powrotu do snu. Sansa nie zamierzała jej budzić.

Pośpiesznie, ubrała jedną ze swoich szmragdowozielonych sukni, a rude włosy zaplotła w warkocz i związała na głowie, po czym zbiegła po schodach na dolne piętro do stołówki. Pchnęła ciężkie drewniane drzwi i weszła do wielkiej sali, gdzie przy stołach siedzieli uczniowie. Na każdym stole wymalowano herb jakiegoś rodu jednak większość uczniów nie przejmowało się wyraźnym znakiem i siadała gdzie chciała.

W centrum pomieszczenia stał stół rodu Baratheon przy którym siedział Renly razem z pięknym Lorasem Tyrellem i kilkoma ich przyjaciółmi z innych rodów.

Po prawej stronie stolika Baratheonów ustawionego w centrum pomieszczenia stał stół z szarym wilkorem przy którym teoretycznie powinna usiąść Sansa. Ona jednak od dawna nie wybrała tego stolika. Przesunęła tylko spojrzenie po Robbie, Jeyne Westerling i ich przyjaciołach. Najstarszy z rodzeństwa był jedynym Starkiem przy ich rodowym stole.

Sansa ruszając w stronę bufetu szukała wzrokiem młodszych Starków. Znalazła Brana przy stole z zielonym krokodylem Reedów z jego przyjaciółmi: Jojenem, Mirą, Hodorem i jakimś chłopcem przy kości którego nie znała.

Arya siedziała przy stole w cytrynowym kolorze, który wybrała sobie grupka towarzystwa z kółka muzycznego. Siostry skrzyżowały spojrzenia, ale były one gniewne. Sansa odwróciła się na pięcie i odeszła. Nadal miała za złe Aryi i jej przyjaciołom, że z kółka muzycznego zrobili burdę.

Przeszła obok Jona jak zwykle siedzącego razem z Nocną Strażą, bo tak mówiono na dyżurnych. Kątem oka zobaczyła jak ludzie z sąsiadującego stolika, których złośliwie nazywano Dzikimi, wybuchają głośnym śmiechem zapewne z żartu odnoście dyżurnych. Obydwie grupy za sobą nie przepadały.

- Sanso!- Usłyszała czyjś śpiewny głos. Odwróciła się i zobaczyła Margaery. Dziewczyna uśmiechnęła się do niej przyjaźnie, wzięła ją pod ramię i udała się do bufetu.- Wiesz już kto startuje w tym roku na przewodniczącego? Możesz zgadywać.

Sansa rozejrzała się po sali. Zahaczała wzrokiem o stół Baratheonów, Targaryen'ów i Starków.

- Robb mówił mi, że chce w tym roku startować. Podejrzewam, że Renly też, bo w tamtym roku mu się nie udało.

Na dźwięk imienia Renly'ego uśmiech Margaery zadrżał. Zapomniała, że kiedyś byli razem. Myślała, że już jej przeszło. Nie, to jednak było coś innego. Margaery wzrok miała wbity w stolik Baratheonów i swojego brata, a drżenie jej warg spowodowane było powstrzymanym chichotem. Ciekawe co teraz myśli. Sansa kontynuowała.

- Deanerys Targaryen i Joffrey oczywiście.

Uśmiechnęła się szeroko wypowiadając imię najstarszego z Lannisterów.

- Pudło!- Zaśmiała się Maragaery i pstryknęła ją palcem w nos. Sansa się wzdrygnęła i spojrzała na towarzyszkę zdziwiona.- Joffrey w tym roku nie startuję za to ja zamierzam zostać przewodniczącą.

- Mówisz poważnie? Dlaczego Joff nie chce startować?

- On i tak już uważa się za króla szkoły.- Dziewczyna zachichotała chwytając tacę i nakładając sobie śniadanie. Mina jej zrzedła kiedy zobaczyła co jest serwowane. Jak zwykle w bufecie królowała cebula. Niechętnie zaczęły nakładać sobie coś co miało w sobie najmniej tego warzywa.

- Pierwsze co zrobię po objęciu tej posady będzie zlikwidowanie tego kucharza...- Jęknęła Margaery przyciszonym głosem. Mężczyzna stojący po drugiej stronie lady mieszając w garnku z ich daniem na obiad wzdrygnął się i spojrzał na nie. Obie wyprostowały się jak struny.

- Macie coś przeciwko cebuli?- Warknął na nie i powrócił do mieszania. Kucharz Davos Seaworth był miły dla wszystkich uczniów tylko jeśli nie krytykowali jego dań. Ogólnie nie był złym człowiekiem, aczkolwiek miał lekkiego fioła na punkcie cebuli. Musiała być obecna w każdym daniu, dlatego został przezwany przez uczniów "Cebulowym Rycerzem" i wcale mu to nie przeszkadzało.

Obydwie dziewczyny szybko się wycofały. Margaery pociągnęła Sansę w stronę stołu Lannisterów. Siedział tam już Joffrey i dwójka jego rodzeństwa, która rozmawiała ze sobą przyciszonym tonem. Tommen zachichotał cicho na coś co powiedziała Myrcella. Joff zgromił ich wzrokiem, a oni momentalnie zamilkli.

- Skoro już mówimy o królach.- Ciągnęła Margaery, gdy usiadły przy stoliku. - Ja i Joff jesteśmy razem.

Ścisnęła dłoń Joffreya, a Sansa powstrzymywała,się przed tym, żeby nie otworzyć buzi ze zdziwienia. Margaery i Joff?

- Ja... Cieszę się bardzo.- Zająkała się lekko. Margaery uśmiechnęła się do niej promiennie. Sansa pomyślała o tym, że Joffrey nigdy się dziewczynie nie podobał. Margaery zdolna była jednak związać się z młodym lwem by zwiększyć swoje szanse na wygranie wyborów.

Joffrey wykszywił swoje robakowe usta i nachylił się do niej przez stół.

- Nie martw się, Sanso. Spróbuję znaleźć dla ciebie czas.- Puścił jej oczko, a ona nabrała ochoty żeby zwymiotować mu w twarz. Pomyśleć, że kiedyś się jej podobał. Był królem szkoły, przystojnym lwem, ale kiedy poznała go lepiej przekonała się jak bardzo się myliła. Miała nadzieję, że Margaery wie co robi.

Kiedy zabrzmiały dzwony wzywające na lekcję Sansa cieszyła się, że ma teraz Westeroski z profesorem Tyrionem.

Na następny sobie poczekacie...
Oczywiście żartuję. 6 sezon Got i Nawałnica mieczy jak narazie dostarcza mi natchnienia.

Gra o cebulę || Game of Thrones Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz