Rozdział #10

77 11 4
                                    

Wiem poplątałam trochę daty, ale przyjmijmy, że jest... hmm 20 grudnia :P

Kasia

Chciałam skakać z radości! Przemek to mój chłopak!

Obawiałam się tylko, co zrobimy z Krzyśkiem? Boję się go, cholernie się go boję. Chociaż było mi trochę raźniej, że Przemek będzie przy mnie, ale do tego człowieka nic nie dociera! Mam go dosyć i jak tylko go widzę cofa mi się rosół z I komuni.

- Nad czym tak myślisz Kasia? -  zapytał Przemek.

- No, bo... Przemek boję się Krzyśka! - wykrzyczałam.

- Spokojnie nic ci ze mną nie grozi, - powiedział spokojnie, przytulając mnie do siebie - a teraz musimy trochę ogarnąć w tym domu, bo zaraz przyjadą twoi rodzice.

Przemek

Po jakichś 4 godzinach dom był czysty. Oboje w tym samym czasie opadliśmy na kanapę.

- To było męczące.

- Ale przynajmniej twoi rodzice cie nie ochrzanią- zagadnąłem.

- To co robimy?

- Nie wiem. Zaraz... która godzina?

- 18.15, a co?

- O 18.30 zaczynają się "Gwiezdne Wojny".

Wstaliśmy szybko, Kasia się ogarnęła, ja również i wybiegliśmy z domu jak opętani. Zapomnieliśmy o seansie.

Na szczęście przyszliśmy na czas. Mam szczęście, że nie muszę chodzić z Kaśką na jakieś komedie romantyczne, bo bym tam zasnął po napisach początkowch. Oboje byśmy zasnęli, bo od zawsze robimy sobie maratony z filmów Science- fiction.

Po ponad 2 godzinach wyszliśmy z kina i trzymając się za ręce wracaliśmy do domu.

- To jak ci się podobało? - zapytałem.

(Wt. Auto. [Wtrącenie autorki] teraz mały spojler do nowych SW, więc jak ktoś się wybiera to ominąć 3 wypowiedzi :P)

- Cudowne! - krzyknęła.

- To dlaczego się rozplakałaś?

-  No smierć Hana Solo... trochę traumatyczne...

- Acham.

********

Dochodziła już 22, gdy rodzice Kasi przyjechali.

- Dzień dobry- przywitałem się.

-O, Przemek,witaj! - powiedział tata Kasi, podając mi rękę na przywitanie.

- Jak było w górach? - zapytała Kasia.

- Cudownie! - wykrzyczała mama Kasi

Rozmawialiśmy wszyscy około 10 minut, a później musiałem już wracać do mojego domu.

******* 22.12.2015 ********

Kasia

Obudziłam się o 10:30. Wreszcie mogłam się porządnie wyspać.
Poszłam do łazienki i ubrałam się we wcześniej przygotowane ubrania. Nałożyłam jeszcze odrobinę tuszu do rzęs oraz uczesałam włosy w wysokiego kucyka. Tak przygotowana zeszłam na dół na śniadanie. Odziwo zastałam jeszcze mamę, która nawet w Wigilię pracuje od 8:00 do 17:00.

- Może zaprosisz do nas na Wigilię Przemka? - zagadnęła.

- W  sumie to nie głupi pomysł - odpowiedziałam, nalewając sobie szklankę soku.

Say SomethingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz